Trudno jest doprawdy wskazać wygranego wczorajszego dnia. Ale jedno jest pewne. Nie był nim z pewnością Ziobro, a jednak kilka osób – ku mojemu wielkiemu zdumieniu – tak właśnie ogłosiło wczoraj w swoich postach. To bzdury. Ziobro był największym przegranym wczorajszego dnia! Być może zresztą był także jedynym przegranym.

Żeby to zrozumieć, trzeba wpierw odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie. Po jaką cholerę Ziobro w ogóle wyleciał do Brukseli, a potem szybko wrócił do Polski, akurat tuż przed planowanym przesłuchaniem przez sejmową komisję? Odpowiedź brzmi: bo chciał stworzyć wielki spektakl medialno-polityczny ze sobą oraz z gromadą policjantów w rolach głównych. No i ze spektaklu wyszły nici, jak zwykle u Ziobry zresztą. Bo Ziobro jest nie tylko wyjątkową kanalią, megalomanem i pajacem, ale także nieudacznikiem. I potwierdził to w całej rozciągłości wczoraj.

Przeczytałem wczoraj, że Policja  się skompromitowała, bo powinna była zatrzymać Ziobrę już w nocy, gdy przyleciał z Brukseli na Okęcie. No to wtedy rzeczywiście Ziobro by triumfował, bo właśnie o takim scenariuszu zapewne marzył. Noc, samolot, płyta lotniska, radiowozy z włączonymi „kogutami” i reflektorami, no i bohaterski „dysydent” Ziobro wyprowadzany z tego samolotu po powrocie do kraju. To on, nieustraszony „bojownik o wolność i demokrację” i jednocześnie przykładny obywatel, tłucze się po nocy samolotem, by stawić się na wezwanie komisji, a tu już na lotnisku – chwilę po przylocie – siepacze Tuska i Bodnara dokonują jego zatrzymania! Rozwój wypadków wręcz idealny dla Ziobry i PIS-owskiej propagandy! Ale to wcale nie koniec…

Policja miała za zadanie doprowadzić Ziobrę do Sejmu na posiedzenie komisji zaczynające się o 10.30. Doprowadzić do Sejmu na konkretną godzinę i w konkretnym celu, a nie dokonać zatrzymania, bowiem Ziobro nie jest – jak na razie – żadnym podejrzanym! Gdyby Policja zatrzymała Ziobrę w nocy na lotnisku, to niby co miała z nim robić do godziny 10.30?! Przetrzymać w celi jakiegoś komisariatu? Czy wozić w radiowozie po ulicach Warszawy? W jednym i drugim przypadku takie przetrzymywanie Ziobry byłoby równoznaczne z bezprawnym pozbawieniem go wolności. Policja złamałaby prawo, bo żaden sąd nie upoważnił jej do pozbawiania Ziobry wolności! PIS-owskie media miałyby używanie, a PIS-dzielcy kolejny pretekst (po niefortunnym zatrzymaniu Romanowskiego w lipcu ub.r.) do oskarżania Tuska i Bodnara o łamanie prawa. Plan Ziobry spalił jednak na panewce, bo Policja olała przylot Ziobry na Okęcie i w ogóle nie pojawiła się na lotnisku. A przecież Ziobrze chodziło właściwie tylko o jedno… By miliony Polaków zobaczyły go konwojowanego przez umundurowanych funkcjonariuszy (najlepiej uzbrojonych po zęby) do gmachu Sejmu.

Ale Ziobro nadal miał nadzieję, że powiedzie się jego plan, tylko że już w „wariancie B”. Wcześnie rano, zamiast do Sejmu, pojechał do siedziby telewizji tego obleśnego knura Sakiewicza. Wejście do siedziby TV Republika jest zabezpieczone kratą i wydawało się logiczne, że Policja – aby wypełnić polecenie sądu – będzie musiała siłą wtargnąć do siedziby stacji. Wrzask PIS-dzielców i ich mediów byłby jeszcze większy, niż w przypadku zatrzymania Ziobry na lotnisku. A i sceny sfilmowane przez czyhające w pobliżu wejścia „hieny” z TV Republika byłyby dużo bardziej dynamiczne, bo zapewne doszłoby do taranowania lub wyważania kraty, rękoczynów, wyzwisk, a może nawet skuwania kajdankami co bardziej agresywnych osobników. No i wywleczenia Ziobry z budynku. Znów scenariusz wręcz wymarzony już nie tylko dla Ziobry, ale także Sakiewicza, no i oczywiście Kaczyńskiego.

Ale i tym razem Policja zawiodła Ziobrę… Nie weszła do budynku i z tego powodu teraz co poniektórzy idioci stawiają jej zarzuty! Wylejcie sobie na głowy kubeł zimnej wody i zastanówcie się nad bredniami, które wypisujecie… W czyim interesie – jak nie Ziobry, Sakiewicza i Kaczyńskiego – był szturm Policji na siedzibę TV Republika? PIS-dzielcy do dziś wypominają Tuskowi rozpędzenie jakiegoś protestu (rolników?) – przy pomocy granatów dymnych i broni na gumowe kule – dawno, dawno temu. Teraz propaganda PIS zrobiłaby z tego medialny show, ale już na większa skalę, zresztą relacje z tego szturmu pojawiłyby się zapewne także w światowych mediach.

Z planu w „wariancie B” też nic nie wyszło. Ziobro znalazł się pod ścianą. Wszystkie jego zamiary i nadzieje szlag trafiał jedno po drugim. Nie sfilmowano go prowadzonego przez kilkunastu antyterrorystów na lotnisku, Policja nie chciała również wejść do siedziby stacji, więc i tu nie dało się zrobić relacji, które zrobiłyby piorunujące wrażenie na tępych wyborcach PIS i mogły w przyszłości posłużyć do oskarżania reżimu Tuska o stosowanie białoruskich metod. A czas się Ziobrze kończył… Wyobrażam sobie, jaka „nerwówka” panowała wtedy w siedzibie TV Republika. Wszystkie te skurw*syny wręcz modliły się o szturm Policji i pewnie wymyślały różne warianty swojej reakcji na ten szturm. Wiedzieli dobrze, że Policja ma czas na doprowadzenie Ziobry do Sejmu tylko do godziny 10.30. Po tej godzinie funkcjonariusze po prostu by odjechali i nie tylko nie byłoby żadnej awantury, ale nie byłoby nawet jednej fotki Ziobry w towarzystwie policyjnej eskorty. Czyli totalna klapa…

Tak więc Ziobro – desperacko próbując ratować sytuację – sam w ostatniej chwili wyszedł do policjantów. Wkurwiony, zaskoczony i zawiedziony. A za nim szedł obleśny knur Sakiewicz, równie wkurwiony i zawiedziony. Ale jest zasadnicza różnica pomiędzy wtargnięciem Policji do gmachu i siłowym wyprowadzeniem Ziobry, a wyjściem Ziobry do policjantów i spokojnym odjechaniem z kilkoma z nich do gmachu Sejmu.

A potem były już tylko równie desperackie próby ratowania sytuacji przez innych PIS-dzielców, szczególnie partyjnych podwładnych Ziobry. Nie będę teraz cytować tych ich wypowiedzi dla mediów o wielkiej odwadze oraz sukcesie niezłomnego Ziobry ani o łamaniu przez rząd prawa (Kowalski, Warchoł), o zaangażowaniu kilkuset policjantów (?!) w doprowadzenie do Sejmu jednego człowieka (Błaszczak), o ataku na siedzibę TV Republika itd. Chyba nawet większość wyborców PIS skapnęła się, że te komentarze PIS-dzielców mają się nijak do tego, co widzieli na własne oczy w relacjach TV.

Jadąc z policjantami do Sejmu Ziobro liczył jeszcze zapewne, że jest w stanie zmienić swoją klęskę w triumf. Miał jeszcze nadzieję na stworzenie innego, mniejszego spektaklu, takiego „zastępczego”… Ale członkowie sejmowej komisji zrobili z niego wała. Nie poczekali na niego, a tym razem to on naprawdę bardzo chciał stanąć przed komisją! Swoim spóźnionym przybyciem upokorzyłby członków komisji i okazałby im lekceważenie. Wszedłby na salę jak wielki aktor na scenę, tym swoim wytrenowanym, rozkołysanym, śmieszno-tanecznym krokiem (jeszcze 20 lat temu Ziobro chodził zupełnie inaczej!), a potem mógłby błysnąć swoim „krasomówstwem”. Mówiłby tylko to, co by chciał powiedzieć i odpowiadałby na te pytania, na które miałby ochotę odpowiedzieć. Identycznie tak, jak zeznawał swego czasu Kaczyński. Niby zwracałby się do członków komisji, ale prawdziwym adresatem jego słów byłyby te setki tysięcy debilnych wyznawców PIS wpatrzonych w ekrany telewizorów. I kto wie, jakby się to przesłuchanie skończyło, tylko że do niego w ogóle nie doszło.

No więc Ziobro i jego przydupasy na wyścigi zaczęli natychmiast gardłować o tchórzliwym Tusku, który przestraszył się herosa Ziobry, choć wtedy Tuska nie było w ogóle w Sejmie. Tchórzami okazali się także członkowie komisji, no bo przecież uciekli na wieść, że Ziobro został właśnie dowieziony do gmachu Sejmu! Jak dla mnie przypominało to do złudzenia pewne zdarzenie sprzed wielu lat, choć okoliczności (i większość aktorów) były zupełnie różne. Mam na myśli słynną przepychankę słowną pomiędzy Ziobrą a Kaczyńskim podczas marszu w obronie TV Trwam w 2012 r. Wtedy też Ziobro został kompletnie zaskoczony (tak jak wczoraj przez Policję i komisję), tyle że przez Kaczyńskiego, który publicznie wezwał Ziobrę i jego partyjnych kamratów do powrotu na łono PIS. Ziobro chciał odpowiedzieć płomiennym przemówieniem, ale wyszła z tego jakaś parodia przemówienia.
W pewnym momencie całkiem ochrypł, w najbardziej emocjonalnych momentach załamywał mu się głos, sylaby więzły w gardle i tłum zgromadzony na marszu słyszał tylko jakiś żałosny skrzek, jak pianie zarzynanego koguta. A na dokładkę twarz Ziobry zrobiła się purpurowa i ręce zaczęły mu się trząść do tego stopnia, że miał problemy z utrzymaniem mikrofonu na odpowiedniej wysokości.

I wczorajsza reakcja Ziobry (oraz jego partyjnych podwładnych) na rozejście się sejmowej komisji przypomniała mi tamto wydarzenie. Nie było może tak spektakularnie, żałośnie i kompromitująco, Ziobro nie piał na wysokich tonach i nie zrobił się purpurowy, ale z bardzo prostego powodu. Wczoraj przemawiał do kilkunastu dziennikarzy, a nie do tłumu! A z mediami Ziobro nauczył się już rozmawiać, no i miał parę minut czasu na przygotowanie się.

Natomiast jeśli chodzi o meritum jego wczorajszej wypowiedzi, to był to najzwyczajniej histeryczny bełkot. Który miał udowodnić wyborcom PIS, że oto przemawia do nich zwycięski, bohaterski polityk-przywódca, a jego przeciwnicy polityczni uciekają właśnie z podkulonymi ogonami. W rzeczywistości Ziobro był wściekły, czuł się upokorzony i ośmieszony przez członków komisji. To on chciał ich potraktować jak gówniarzy, z wyższością i lekceważeniem, a wyszło dokładnie na odwrót! I nastąpiło to w fatalnym dla Ziobry momencie. Bo już od pewnego czasu Ziobro znajduje się na marginesie naszej polityki i bardzo potrzebuje jakiegoś medialnego, politycznego sukcesu. Wymarzył i zaplanował sobie spektakularny came back, chciał z wielkim przytupem pokazać się wyborcom PIS jako niezłomny rycerz-krzyżowiec walczący ze złem, czyli z reżimem Tuska. A wyszło jak wyszło…
Ziobro to jedno. On musi rozpowiadać brednie, że odniósł wczoraj sukces, by zatuszować jakoś swoją klęskę. Ale po jaką cholerę niektórzy z nas wpasowują się w tę jego narrację i też pierdolą farmazony o sukcesie Ziobry i kompromitacji Policji oraz członków komisji, tego nie wiem! Działają w ten sposób ramię w ramię z PIS-dzielcami i tymi degeneratami z TV Republika, którzy głoszą identycznie to samo! Że Ziobro udowodnił wczoraj, iż jest bohaterem oraz że odniósł sukces, a reżim Tuska poniósł klęskę i się skompromitował… To brednie. Nie wiem tylko, w jakim celu przez niektórych z naszych kolegów tworzone i rozpowszechniane…

Osobną sprawą jest to, że członkowie komisji rzeczywiście z największą przyjemnością zobaczyliby Ziobrę osadzonego w areszcie i w areszcie przesłuchiwanego lub z niego doprowadzanego na przesłuchania. I wczoraj członkowie komisji wykonali kolejny krok, by tak się stało. Ale moim zdaniem cichym bohaterem wczorajszego dnia była jednak… Policja. Stało się tak dzięki temu właśnie, że robiła wszystko na przekór oczekiwaniom Ziobry. Po prostu nic nie robiła i to w zupełności wystarczyło…

Fot. CMZJMZ
Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.