Prezentujemy kolejną z prac przesłanych na ostatni Regionalny Konkurs Literacki „Ze Śląskiem na ty”. Autorką pracy jest Lena Zientek z PSP w Żędowicach.
„GESCHÄFT ZIENTKÓW”
Opiekun: Jolanta Baron
Nazywam się Lena Zientek. Od urodzenia wraz z rodziną mieszkam w Żędowicach. Jestem córką Marzeny i Rafała Zientków, wnuczką Janiny i Henryka Zientków, a prawnuczką Elizabeth i Wiktora Zientków. Nasza rodzina jest dość liczna, nie brakuje w niej dzieci, cioć, wujków. I pod tym względem nie różnimy się od innych żędowickich rodzin. Ale mamy coś, co jest naszym skarbem, dumą, chlubą i przede wszystkim miejscem pracy. Jest to Księgarnia!
Obecnie Nasza Księgarnia mieści się w Zawadzkiem przy ul. Opolskiej 58. Jej pomysłodawcą i założycielem był Lorenc (Wawrzyniec) Polednia, który pod koniec XIX w. otwarł w Zawadzkiem sklep introligatorsko-księgarski, który dostarczał szkolne elementarze i polskie książki. Pan Polednia zajmował się także oprawą książek i obrazów. Na skutek wzmagającego się czytelnictwa prasy i książek polskich Lorenc Polednia otworzył wkrótce księgarnię przy ul. Lublinieckiej, tuż przy kościele, w którym ludność mogła nabywać polskie książki i gazety oraz tak jak obecnie w Naszej Księgarni przybory do pisania, zabawki, obrazy oraz dewocjonalia. Po nim przejął tę placówkę jego krewny Schneider, który powiększył ją, a w końcu przeniósł na ul. Opolską, obok Zakładowego Domu Kultury, już jako typową księgarnię, zaopatrującą także uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum w podręczniki i lektury szkolne.
W styczniu 1945 r. księgarnia się spaliła. Po jej pożarze najprawdopodobniej została przeniesiona w obecne miejsce przy ul. Opolskiej nr 58.
Reklama Księgarni Lorenza Poledni w gazecie „Żandowice i Okolice”
Lata powojenne sprzyjały zakładaniu spółdzielni. Na przełomie 1945/1946 roku kierowana przez Jerzego Lubosa Spółdzielnia Samopomoc Nauczycielska została w 1948 r. przekształcona w Spółdzielnię Księgarską pod nazwą: „Pochodnia”. Następnie w roku 1950 „Pochodnię” przejął państwowy Dom Książki. Było to ogromne osiągnięcie, ponieważ po polskie książki nie trzeba już było jechać „do miasta”.
Po 24 latach, a dokładniej w 1969 roku w Domu Książki zaczęła pracować moja babcia–Janina Zientek. Jednak zanim rozpoczęła się jej przygoda z księgarstwem, musiała skończyć studium ekonomiczne o takiej specjalności.
W tamtych czasach jedyna taka szkoła znajdowała się w Warszawie. Do pracy w Księgarni namówił ją ówczesny dyrektor szkoły–Jerzy Lubos, lecz nie tylko on zachęcił ją do tego zawodu. Zdecydowała się na to głównie przez miłość do książek. Miłość do książek i Księgarni trwa do dnia dzisiejszego!
Na początku w sklepie pracowało troje pracowników. Jak wspomina moja babcia, gdy do Księgarni przyjeżdżał dyrektor Domu Książki, obsługa sklepu musiała wiedzieć i wskazać, gdzie dany produkt się znajduje. Często do drzwi zakładu pukała także milicja, która sprawdzała, czy w zbiorach nie znajdują się podejrzane tytuły. W Księgarni były dwadzieścia cztery działy tematyczne i zawsze w dwóch pierwszych, na półkach, nie mogło zabraknąć żadnej pozycji. Były to działy: „Marksizm-Leninizm” i „Polska Ludowa”. Z innymi tytułami było już różnie i jak to wówczas bywało, niektóre można było dostać już tylko spod lady. Pozycje specjalistyczne i encyklopedie trafiały do wybranych odbiorców. Trzeba także wspomnieć o tym, że w czasach minionych musiały być starannie przygotowane wystawy sklepowe. W zależności od danej okoliczności, na przykład na wystawie z okazji „Dni Oświaty Książki i Prasy”, pojawiły się różnorodne egzemplarze książek i tytuły prasowe, które miały okazać się pozycjami, po które warto sięgnąć.
Wystawa z 1972 r.
Moja babcia po przeszło dwudziestu latach pracy w Księgarni, w roku 1990, kupiła ją i tym sposobem została jej właścicielką. Wtedy rozbudowano ją do obecnego stanu.
Księgarnia w 2022 r.
Od tego czasu w zakładzie pracowało już nie troje pracowników, ale pięcioro. Ponadto babcia „wyszkoliła” czternaścioro przyszłych księgarzy. Przez długi okres czasu Księgarnia zajmowała się sprzedażą podręczników dla odbiorców indywidualnych oraz do szkół w Kolonowskiem, Spóroku, Kielczy, Zawadzkiem, Żędowicach i Staniszczach. Placówki te były wielokrotnie wspierane pokaźnymi rabatami przy zakupie nagród rzeczowych oraz oczywiście książek, którymi obdarowywały później swoich wychowanków.
Obecnie Księgarnia ma wejście od głównej drogi w Zawadzkiem, przy ul. Opolskiej. Uważam, że Nasza Księgarnia jest bardzo nietypowa. Wewnątrz znajdują się dwa pomieszczenia dla klientów, które są przechodnie. W pierwszym można zakupić zabawki, przybory szkolne, artykuły papiernicze, a w drugim znajdują się przede wszystkim półki z książkami i dużym asortymentem gier planszowych. Można tam również zaopatrzyć się w okolicznościowe kartki, upominki, biżuterię, a nawet dewocjonalia. Mamy także usługę wymiany baterii w zegarkach! W Księgarni znajdują się także dwa „magazynki”, w których przechowujemy dostawy z hurtowni. Oczywiście nie może zabraknąć biura – obecnie królestwo mojej siedemdziesięciojednoletniej babci Janiny! Właśnie w tym pomieszczeniu wyeksponowana jest kopia rachunku z 4 lipca 1913 roku. Rachunek wystawiony był na kwotę 188 marek, a sumę tę zapłacił klient z Żędowic. Pod nim widnieje podpis ówczesnego księgarza Lorenza Poledni.
Rachunek wystawiony w Księgarni Lorenza Poledni
Obok rachunku na ścianie biura mojej babci znajduje się także oryginał karty rejestracyjnej Urzędu Skarbowego w Strzelcach Opolskich. Wystawiono ją w 1950 roku i określa ona wysokość podatku obrotowego na 7500 złotych.
Karta rejestracyjna Urzędu Skarbowego w Strzelcach Opolskich z 1950 r.
Nasza Księgarnia to nie tylko sklep, do którego przychodzi się po sprawunki. Dla wielu ludzi to miejsce, w którym można spotkać się ze znajomymi, pracownikami, którzy na stałe wpisali się w to miejsce. Warto tu wspomnieć o zaufanym pracowniku Pani Elżbiecie Fleger obsługującej klientów Księgarni już ponad 40 lat. Jej siostra Magdalena Lisiak również jest wiernym pracownikiem naszego sklepu, z trzydziestoletnim stażem pracy. Wielu mieszkańców Żędowic utożsamia się z Naszą Księgarnią. Na przykład podczas remanentów, w spisywaniu wszystkich produktów z całego sklepu, pomagają babci jej bardzo bliskie sąsiadki, moja mama i ja też. Jednak Księgarnia, moim zdaniem, to GESCHÄFT wszystkich Zientków, ponieważ każdy z naszej rodziny ma w nim jakiś udział. Mój dziadek, dopóki zdrowie mu pozwalało, jeździł po dostawy do hurtowni, palił w piecu przez całą zimę. Mój tata pracuje w księgarni od 11 lat jako pracownik, ale gdy był młodszy wraz ze swoim rodzeństwem pomagali babci w weekendy. Ja również mam w tym biznesie swój udział. Przez wakacje pracowałam w księgarni, aby wspomóc pracowników. Moje młodsze siostry również pomagają, metkując produkty, uzupełniając asortyment sklepu.
Marzeniem mojej babci jest, aby ta zawadczańska Księgarnia przechodziła z pokolenia na pokolenie, dlatego po babci właścicielem zostanie mój tata, a po nim może ja. Mam nadzieję, że rodzinny Geschäft Zientków na długo pozostanie w naszych rękach.