Takich tłumów dawno nie widziano w namiocie opolskiej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. – Profesor Nicieja zawsze gwarantował komplet widzów, ale dzisiaj musieliśmy dostawić sporo krzeseł, a i tak ludzie stoją – mówił dyrektor WBP Tadeusz Chrobak.

Główny bohater wieczoru, profesor Stanisław Sławomir Nicieja nie krył zadowolenia z takiego zainteresowania.

– Myślę, że to efekt pracy organicznej – jak u Niechcica – że jak się tak solidnie pracuje to w końcu pojawia się uznanie. I mnie to szczęście spotkało – śmieje się Profesor. Przyznaje, że gdy zaczynał przed dwunastu laty, liczył się co najwyżej z pięcioma tomami. Za swój błąd uważa opisanie w pierwszym tomie pięciu wielkich miast takich jak Lwów, Tarnopol, Stanisławów.

– O Lwowie napisałem 40 stron – rany Boskie! – zaznacza, że wydobył esencję. – A później o każdej maleńkiej miejscowości powstawało po 150 stron, bo nagle się okazywało, że jest tam tyle faktów i historii, których nie sposób pominąć – gdzieś w domowych szufladach, ludzkiej pamięci archiwach… Nagle objawiało się coś, co jest niebywałe i to ciągnie, bo nie jest wtórne.

Przyznaje, że o Łyczakowie i Lwowie ukazało się już bardzo wiele opracowań i publikacji. – Ale kto wie gdzie leży Janowa Dolina, którą opisuję w dwudziestym tomie? Nagle odkrywam, że tu była wołyńska Gdynia. Na jakimś Wołyniu, przy kamieniołomach bazaltu postawiono wzorcowe miasto. Miasto w którym było wszystko – od żłobka po kort tenisowy.

– Tego już dzisiaj nie ma. Opisuję tę tragedię w ostatnim rozdziale 20 tomu pod tytułem „Krew na bazalcie”. Ale nie mogę tego dokładnie nie opisać gdy trafiają do mnie stare zdjęcia, plany, mapy . I nagle odkrywam to o czym nikt nie pisał: że kiedy Polska się odrodziła nie było dróg, nie było autostrad. Trzeba było te fragmenty skleić. A do tego musza być kamieniołomy, musi ktoś ciąć tę kostkę bazaltową – rynek we Lwowie jest tą czarną bazaltową kostką wyłożony. A kruszywo, które przy tym powstaje idzie na budowę dróg. I pokazuję tych polskich inżynierów, którzy to zrobili – a są poza oglądem historyków, bo pisze się tylko o żołnierzach i walce. A to niezwykle ważna rzecz. Bez dobrze wykształconej młodzieży i bez myśli inżynierskiej nie da się zbudować niepodległości – mówi.

Wczoraj zapakował komplet 20 tomów. Zamówienie przyszło z Hajnówki. Ktoś zamówił przez Internet. – To w hurcie jest 900 złotych, w księgarni 1800 – to nie jest bagatela – przyznaje. – Ktoś potrzebuje komplet i to jest dla mnie niesamowity doping.

Takich zamówień dostaje sporo.

– Norman Davies wspomniał, że pojawił się nowy Jasienica, który wieloksiąg pisze. I to mobilizuje. Znów siadam i piszę… Trochę z małżonką staliśmy się maszyną do pisania…

Bardzo ważne jest dla niego wyróżnienie, które jednogłośnie podczas ostatniej sesji przyznał mu Sejmik – Honorowy Obywatel Województwa Opolskiego. – Takie wyróżnienia są najcenniejsze – przyznaje. – Najważniejsze jest honorowe obywatelstwo Strzegomia, mojego rodzinnego miasta. To są wyróżnienia od środowiska, które jest najbardziej krytyczne, bo najlepiej mnie zna.

Wcześniej Honorowe Obywatelstwo Województwa Opolskiego przyznano między innymi arcybiskupowi Alfonsowi Nossolowi, profesor Dorocie Simonides, Jerzemu Buzkowi… – Tam jest kilkanaście nazwisk – wylicza Nicieja.  – Od pięciu lat chyba nikt nie dostał. To pewnie za sprawą Uniwersytetu, w którym miałem udział no i tych 20 tomów Atlantydy… To dla mnie wielka satysfakcja.

– Tom XX „Kresowej Atlantydy” to historia trzech miast – opowiada wydawca Bogusław Szybkowski. – Pierwsze z nich to Równe – najliczniejsze miasto polskiego Wołynia, miasto Targów Wołyńskich, ale przede wszystkim to jego mieszkańcy i działacze, którym marzył się nowoczesny, „amerykański rozmach w budownictwie”, to świetni pisarze i poeci, jak Amos Oz, Zuzanna Ginczanka, Jan Śpiewak, Czesław Janczarski czy Stefan Szajdak. Drugie miasto to Janowa Dolina, zwana „wołyńską Gdynią” – nowoczesne, wzorcowe miasteczko robotnicze przy słynnej kopalni bazaltu, i mieszkający tam marzyciele, którzy chcieli budować pierwsze polskie autostrady. I wreszcie Korzec – stolica polskiego fajansu i porcelany, gdzie powstawały dzieła zdobiące obecnie światowe muzea.

– Ale to ostatni tom z serii „Kresowa Atlantyda” wydany w Wydawnictwie MS Opole – zapowiada Szybkowski. – Dotychczas szło dobrze ale chciałbym uniknąć błędów, a mam już 75 lat. W tym wieku nawet kardynałowie idą na emeryturę.

Szybkowski nie wyklucza jednak swego udziału w tomie dwudziestym pierwszym, który jak zapewnia profesor Nicieja, jest już w połowie napisany. Przez 12 lat jest tak zaangażowany w produkcję, że niektórzy twierdzą, że gdyby nie Szybkowski to „Atlatydy” by nie było…

Fot. melonik

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.