„Aktywizm społeczny kobiet/ Siła jest kobietą” to debata i kolejne wyjątkowe wydarzenie w kawiarni OPO, przygotowane przez Fundację im. Romana Kirsteina, przy współpracy Miasta Opola. Aktywność kobiet jest odpowiedzią na aktualne zjawiska i wydarzenia, a także potrzeby samych kobiet.

To była debata czterech wyjątkowych kobiet. Sylwia Chutnik to publicystka, pisarka, działaczka społeczna i… wokalistka zespołu punkowego.

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęćMarina Hulia, urodzona na Ukrainie, po matce Białorusinka, po ojcu Rosjanka, od trzydziestu lat mieszka w Polsce. Aktywistka społeczna, uczy języka rosyjskiego, zajmuje się uchodźcami czeczeńskimi i ukraińskimi. Laureatka wielu nagród, m.in. Ireny Sendlerowej, „Za naprawianie świata”.

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęćKolejne wyjątkowe kobieta to opolanki: Małgorzata Besz-Janicka i prof. Anna Tabisz. Pierwsza to szefowa opolskiego Komitetu Obrony Demokracji, feministka i aktywistka społeczna. Druga jest szefową Katedry Języka Polskiego na Uniwersytecie Opolskim, radną miejską i społeczniczką, która w trybie alarmowym zorganizowała naukę języka polskiego dla uchodźców z Ukrainy.

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęćSobotnia debata, którą prowadziła Kasia Kownacka, odbyła się w popularnej kawiarni OPO, szczelnie wypełnionej żywiołowo reagującą publicznością. Wśród niej była m.in. Irena Kirstein, żona nieżyjącego Romana Kirsteina, opozycjonisty, więzionego za swoją działalność w PRL.

Na debatę, wraz z Mariną Hulią, przyjechali ukraińscy studenci – Kola, Włada, Daria oraz ich rosyjska przyjaciółka Dasza. Przyjechała także Czeczenka Madina z dziećmi, która przeżyła dwie krwawe wojny w Czeczenii. Ona do Polski dostała się za szesnastą próbą przekroczenia granicy, wcześniej koczując na białoruskim dworcu w Brześciu. Potem przygarnęło ich małżeństwo Katarzyny i Macieja Stuhrów.

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęćDo Opola przyjechała też Czeczenka, 21-letnia Tanzila z mamą i rodzeństwem. Oni do Polski wjechali dopiero za 54 razem, poczytując to za szczęście, że w ogóle wjechali, bo nie wszystkim kobietom to się udało.

Tak, jak teraz Ukrainki z dziećmi, wcześniej Czeczenki po dwóch wojnach musiały uciekać ze swoich domów, by ratować siebie i dzieci.  Na spotkaniu zorganizowanym przez Fundację im. Romana Kirsteina nie zabrakło opolskich aktywistów i społeczników, m.in. Oli Czarneckiej i Aleksandry Zwarycz z Biura Dialogu i Partnerstwa Obywatelskiego UMWO. Przyszli przedstawiciele Młodzieżowej Rady Miasta, a także prezydent Arkadiusz Wiśniewski, bo opolski samorząd mocno włączył się w pomoc uchodźcom.

Okazuje się, że pomoc i aktywizm społeczny ma twarz kobiety.  Bo to one w różnych trudnych okolicznościach muszą sobie radzić i w trudnych sytuacjach pomagają innym. W Polsce kobiety wyszły na ulicę, kiedy PiS demolował konstytucję i praworządność. Biorąc sprawę w swoje ręce wyszły na ulicę w czarnych marszach, kiedy rząd zapragnął być Bogiem, łamiąc wcześniejsze porozumienie aborcyjne. Polki w czarnym marszu wyszły na ulicę po śmierci Izy z Pszczyny, która stała się ofiarą zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.

– Kiedy popatrzyłam na osoby, które bezpośrednio uczestniczyły w udzielaniu pomocy osobom w kryzysie uchodźczym, to stwierdziłam, że to są przede wszystkim kobiety – mówiła prof. Anna Tabisz. – Byłam pod wrażeniem szybkości reakcji, wydział nauk o zdrowiu natychmiast zorganizował zbiórki, natomiast samorząd studencki zorganizował świetlicę dla dzieci, z pomocą psychologiczną.

Anna Tabisz, podsumowała: pomoc ma twarz empatycznej, czułej i pełnej troski kobiety.

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęćMarina Hulia to jedna z tych empatycznych i czułych kobiet. Przez wiele lat nauczycielka czeczeńskich dzieci, koczujących z matkami na dworcu kolejowym w białoruskim Brześciu i bezskutecznie próbujących znaleźć schronienie w Polsce, a których nasza rządowa propaganda wrzuciła do jednego worka z terrorystami.

Marina stwierdziła, że Ukraina ma teraz twarz jej 85-letniej matki.

– Moja mama została w mieście Czerkasy, w Ukrainie środkowej – mówiła Marina. – Chciałam zabrać mamę, ale ona powiedziała: „Tutaj jest mój dom, nasze siedem tysięcy książek, nie wytrzymam drogi, nie będę uciekać. Drugą wojnę przeżyłam, to i tę przeżyję”. Pytam: „Mamusiu, czy dzisiaj bombardowali?”, a ona mi mówi: „Prawe ucho mam głuche, a lewe sobie zatkam, to i nie słyszę bombardowania. A do schronu nie biegam, bo już nie dam rady”.

Marina podkreśliła, że los uchodźcy ma twarz kobiet i dzieci uciekających przed wojną. Marina pomagała dzieciom czeczeńskim i ich mamom w polskich ośrodkach dla uchodźców, a wcześniej na brzeskim dworcu. Zdarzało się, że te dzieci jadły papier, żeby nie czuć głodu. To Marina pomagała przywrócić im godność.

– Poprzez dawanie uśmiechu, tańca i radości samotnym staruszkom z domu starości w Polsce, których nikt latami nie odwiedza – wyjaśniła.

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęć– A teraz z dnia na dzień Kola, Wład, Diana, ci studenci z Ukrainy, stali się uchodźcami, bo oni nie mają już gdzie wracać – dodała Marina. – Takie to są losy, studenci, kreseczka, uchodźcy, dzieci, kreseczka, uchodźcy…

Małgorzata Besz-Janicka wyprowadza na opolskie ulice setki ludzi, a zdarzało się, że i tysiące, choć sama twierdzi, że to nie ona, a emocje pojawiające się w słusznej sprawie wyprowadzają ludzi na ulice.

– W sprawach, które dają poczucie, że możemy być sprawczy, że zaprotestujemy i nas usłyszą, wychodzą zarówno mężczyźni jak i kobiety – podkreśliła Małgosia Besz-Janicka podczas debaty. –  Choć to kobiety są zwykle inicjatorkami, bo emocje kobiet są oparte na współodczuwaniu.

Mówiła o strasznym łamaniu konstytucji, to za jej przyzwoleniem postawiono niewinne kobiety w obliczu tragedii, tortur i śmierci. Przypomniała, że sprawa łamania konstytucji długo była dla większości Polaków obojętna i abstrakcyjna.

– Dopiero, kiedy ludzie zobaczyli, jakie przełożenie na codzienność ma konstytucja, wtedy ten ruch stał się masowy – podkreśliła Małgorzata Besz-Janicka. – To przebudowało świadomość młodego pokolenia.

Prowadząca debatę Kasia Kownacka zauważyła, że wolontariusze, organizacje pozarządowe i samorządy, to jedne z kręgów, które w związku z wojną na Ukrainie działają w trybie alarmowym.

– Kiedy minie ta wojna, miejmy nadzieję, że minie jak najszybciej, więc jaka będzie wówczas ta pomoc? – zastanawiała się. – Czy te kobiety aktywizmu, to pospolite ruszenie, które dzisiaj obserwujemy, czy ten aktywizm wskoczy na jakieś dodatkowe tory?

Wydarzenie. Pomoc naprawdę ma twarz kobiety. Publikujemy galerię zdjęćTo pytanie skierowała do Sylwii Chutnik.

– Ten czwartek, trzy tygodnie temu, to był szok, chociaż ta wojna wisiała w powietrzu od 2014 roku – odpowiedziała Sylwia Chutnik. – Widzę już takie elementy wypalenia w tym pomaganiu, jestem aktywistką od wielu już lat, na początku jest adrenalina, potem miesiąc miodowy się kończy, a my jesteśmy w przededniu tego. Trzeba być przygotowanym na to, że różne emocje będą się budzić i trzeba być przygotowanym na to zmęczenie. Widać, że rząd zaczyna robić konkretne rzeczy, mówię o nadaniu PESEL i szczepieniach. Ale boję się, że aktywne osoby biorą na swoje barki zbyt wiele. A nowe wyzwania będą cały czas, nie zapominajmy o pandemii, która się przecież nie skończyła. Nad głową wisi nam katastrofa klimatyczna. Nie chcę wymieniać wszystkich plag egipskich, ale nie jest dobrze. A na pewno osoby zaangażowane społecznie mają ręce pełne roboty na wiele, wiele lat…

Więcej m.in. o Czeczenkach i udzielanej im pomocy przeczytacie w wydaniu drukowanym Magazynie Opowiecie.info

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.