Znajduje się przy jednej z głównych ulic miasta (ul. Oleska 64). Położony jest w sąsiedztwie miasteczka uniwersyteckiego, szpitala wojewódzkiego, stadionu Odry Opole, nieopodal osiedla Chabry. Pomimo tych ważnych i żywych punktów na mapie miasta, dworzec Opole Wschodnie pozostaje zapomniany zarówno przez mieszkanki i mieszkańców, przez miasto, jak i przez PKP.
Dworzec otwarto w 1909 roku pod nazwą Oppeln Ost. Drogi, które stanowiły jego otoczenie, były jeszcze wybrukowane (pozostały takie jeszcze w latach 70.). W 1945 roku przyjęta została nazwa „Opole Wschodnie”, a na stacji zatrzymywały się pociągi wiozące przesiedlanych ze Wschodu Polaków. Pojawiały się pomysły upamiętnienia tego faktu przez powieszenie tablicy, lecz pomysł ten nie został zrealizowany.
Mało kto dziś pamięta, że w dwudziestoleciu międzywojennym od strony ulicy Rataja znajdował się ogródek z restauracją ulokowaną pod nasypem. Do dziś znajdziemy zamurowane wejścia do jej pomieszczeń.
Niestety z dawnej świetności dworca – zarówno funkcjonalnej, jak i architektonicznej – pozostało już tylko wspomnienie. Dworzec zamknięto w latach 80. Od tamtego czasu popada w ruinę, a przewozy pasażerskie istnieją już tylko teoretycznie. Jeśli spojrzymy na rozkład jazdy z lat 2001–2002, zauważymy dwie pary pociągów dziennie pomiędzy Opolem a Wrocławiem (o 4:15 i 15:54). Dziś jest to już tylko jedna para na trasie: Opole Główne–Opole Wschodnie–Czarnowąsy–Borki Opolskie–Dobrzeń Wielki–Chróścice–Popielów–Karłowice–Tarnowiec Brzeski–Mąkoszyce–Rogalice–Borucice–Biskupice Oławskie–Minkowice Oławskie–Kopalina–Jelcz-Laskowice. Co ciekawe, przez całą trasę to właśnie na stacji Opole Wschodnie na ten jeden jedyny odjazd czeka zawsze najwięcej ludzi (codziennie około 20 osób).
Pociąg kursuje od poniedziałku do piątku o godzinie 15:59 (o 06:24 jedzie do Opola Głównego). Ze względu na fatalny stan torów pomiędzy Opolem Głównym a Opolem Wschodnim podróż trwa aż osiem minut. Tym bardziej dziwi powód, dla którego odnowiono niedawno dworce w Czarnowąsach czy w Borkach. Jedna para pociągów dziennie nie wydaje się przekonującym powodem.
Dworzec jest też w fatalnym stanie w środku. Kilka lat pomalowano główne ściany, niedawno dodano żelazne drzwi i ograniczono możliwość wejścia na jego teren do godzin wieczornych (z pomysłu już zrezygnowano). Szczątkowe jest również jego oświetlenie. Zapach też nie zachwyca.
Sytuacja jest patowa: pomieszczenia są ulokowane pod nasypem i należą do PKP, dlatego miasto nie może budynku dworca zagospodarować w żaden sposób. Z kolei PKP raczej nie zamierza go ani sprzedać, ani wykorzystać ponownie do celów transportowych. Nie zanosi się na zmianę tego stanu rzeczy nawet po wdrożeniu projektu ze środków programu „smart city” na centrum przesiadkowe w okolicach dworca (możliwe jedynie, że zostanie on poddany rewitalizacji).
Los Opola Wschodniego jest symboliczny w kontekście całej komunikacji kolejowej w Polsce: myślenie jedynie w kategoriach świętej rentowności zamiast potrzeb publicznych powoduje, że tak piękna architektura, jak w przypadku tego dworca niszczeje, a rzeszę ludzi z małych miast i wiosek pozbawia się dostępu do przewozów kolejowych – na trasie, której częścią jest Opole Wschodnie nie ma przecież ani jednej większej miejscowości, więc „nie opłaca się” (co zresztą wcale nie powinno być oczywiste, bo przecież w sąsiedztwie dworca znajduje się wiele istotnych punktów miasta). Plan „dużego Opola” również nie zakłada żadnych zmian w kursowaniu pociągów pomiędzy stolicą województwa a gminą Dobrzeń Wielki. Łatwo się więc zachwycić wielkimi, efektownymi projektami typu pendolino, a jeszcze łatwiej zapomnieć o kolei regionalnej, która dla wielu ludzi stanowi o ich „dojechać lub nie dojechać”.