Niedawno poruszaliśmy temat stawki minimalnej, jaka została wprowadzona u naszego zachodniego sąsiada. Od 1 stycznia 2015 r. minimalne wynagrodzenie w Niemczech za przepracowaną godzinę wynosi 8.5 euro.
Zmiany w Niemczech wywołały falę krytyki w Polsce. Najbardziej mogły uderzyć w firmy transportowe, gdyż pod względem wielkości taboru jesteśmy na drugim miejscu w Europie.
Władze niemieckie wprowadzone niedawno przepisy interpretują dosłownie i żądały, aby zagraniczne firmy transportowe, których kierowcy przejeżdżają przez terytorium Niemiec, również otrzymywali stawkę minimalną, czyli 8,5 euro na godzinę, jednocześnie grożąc wysokimi karami za nie stosowanie się do nowych przepisów.
Przewoźnicy musieliby składać w urzędzie listy kierowców, ale też deklaracje o tym, że płacą stosowne stawki. W przypadku, jeśli niemieccy urzędnicy zechcieliby sprawdzić stan faktyczny, np. umowy o pracę czy zasady wynagradzania, to polska firma musiałaby je dostarczyć w języku niemieckim.
W przypadku pomyłki firma zapłaciłaby 30 tys. euro kary, a jeżeli kontrola wykazałaby, że kierowca przejeżdżający przez terytorium Niemiec zarabiał mniej niż 8,50 euro – jego pracodawca mógł zapłacić aż pół miliona euro kary.
Szybko na wprowadzone zmiany zareagował polski rząd. Jeszcze w grudniu 2014 r. szefowa resortu infrastruktury i rozwoju poprosiła Komisję Europejską, aby ta sprawdziła, czy nowe przepisy i ich interpretacja przez stronę niemiecką jest zgodna z prawem Wspólnoty. Komisja ma zapoznać się z nowym rozporządzeniem i odpowiedzieć w lutym.
Przed kilkoma dniami oba ministerstwa doszły do porozumienia i wprowadzone niedawno przepisy dotyczące płacy minimalnej oraz obowiązków administracyjnych związanych z tranzytem przez Niemcy zostały zawieszone.
Jest do dobra informacja dla przewoźników w Polsce i nie tylko, gdyż przepis ten miał dotyczyć wszystkich przewoźników w całej Unii Europejskiej. Pracodawca musiałby każdemu kierowcy płacić stawkę minimalną 8.5 euro brutto za godzinę pracy na terytorium Niemiec.
Choć nie wszyscy są zadowoleni z zawieszenia przepisów, szefowie polskich związków zawodowych „Solidarność”, OPZZ oraz FZZ przesłali list (chodzi o zrównanie płacy polskiego i niemieckiego kierowcy) do federalnej minister pracy i spraw socjalnych Andrei Nahles, w którym zachęcają ją do podtrzymania obecnego stanowiska przed Komisją Europejską.
Jeśli zmiany, które weszły w życie od 1 stycznia 2015 r. i które obecnie zostały zawieszone, zostaną jednak wprowadzone, mogą oznaczać wielkie kłopoty dla firm transportowych. Obecnie polskie firmy świadczą usługi transportowe na poziomie marży 2 procentowej, po wprowadzeniu zmian wzrost kosztów wyniósłby o ok. 9 procent, co wiązałoby się z zamknięciem części firm.
Polska jest liderem w przewozach międzynarodowych, jeśli wziąć pod uwagę tono-kilometry, jest numerem jeden w Europie, miała 25 proc. udział w rynku i wyprzedziła wszystkich konkurentów.