Ze Zbigniewem Kubalańcą, miłośnikiem jeździectwa konnego i członkiem klubu LKJ Ostroga Opole, o relacji człowiek-koń, panowaniu nad półtonowym partnerem, wyjątkowości tej dyscypliny i cechach niezbędnych do jej uprawiania, rozmawia Tomasz Chabior.
Opolskie jeździectwo stoi na wysokim poziomie i robi się coraz popularniejsze!
Opolszczyzna ma ogromne tradycje jeździeckie i kluby, które od dziesiątek lat kształcą nie tylko amatorów, ale też profesjonalnych zawodników. To LKJ Lewada Zakrzów, stadniny w Mosznej, Okołach i Prudniku oraz nasz klub – LKS Ostroga Opole. Szef kadry w ujeżdżeniu, Andrzej Sałacki, oraz trener w skokach, Rudolf Mrugała, pochodzą właśnie z naszego województwa. To świadczy o sile naszego jeździectwa, ale to nie wszystko, bo na Opolszczyźnie funkcjonuje o wiele więcej klubów. Nasza dyscyplina zyskuje popularność.
Dlaczego ludzie decydują się na uprawianie jeździectwa konnego?
Zaczyna się od chęci nawiązania kontaktu z koniem. Dziewczynki na przykład chcą spędzać czas ze słodkim konikiem, są empatyczne. Z czasem miłość do zwierzęcia przekuwa się w miłość do dyscypliny sportowej. Pojawia się przyjemność z jazdy, bo jazda to prędkość, adrenalina i dreszczyk emocji. Oczywiście nie jest to sport dla każdego. Koń waży ponad pół tony, dlatego trzeba mieć nie tylko fizyczne predyspozycje, ale i psychiczne. Jeździec powinien zdominować konia, bo tylko wtedy jest w stanie nad nim zapanować.
Nie jest to też tak elitarna dyscyplina, jak kiedyś…
Dziś dostęp do niej jest o wiele prostszy, a ceny bardziej przystępne. Skoro nieustannie powstają kolejne stadniny, to rośnie konkurencja, a dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie. Poza tym, rodzice lubią angażować swoje dzieci w różne pozaszkolne zajęcia. Wybór często pada na kluby jeździeckie. Kto w nich później zostaje? Głównie dziewczynki i kobiety, bo mężczyźni boją się koni.
W takim razie jest Pan rodzynkiem. Skąd taka pasja do jeździectwa konnego?
Zacząłem od szkółki jeździeckiej w trakcie studiów, ale później praca zawodowa i rodzina zepchnęły tę pasję na dalszy plan. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później wrócę do niej. Zrobiłem to cztery lata temu, najpierw trenowałem w małej stajni na Metalchemie, a potem dołączyłem do Ostrogi.
Wtedy też pojawiła się Luiza?
Jeżdżenie konno jest jak jeżdżenie samochodem. Nie nauczymy się dobrze prowadzić kierując pożyczonym wozem, tak samo, jak nie nauczymy się w pełni jeździectwa na klubowym koniu. Zdecydowałem więc, że chcę wejść w tę dyscyplinę w pełni na poważnie i trzeci rok mam Luizę – dwunastoletnią półszlachetną polską klacz.
Zbigniew Kubalańca ze swoją klaczą Luizą:
fot. Tomasz Chabior
Posiada Pan też Powszechną Odznakę Jeździecką?
Nigdy nie przymierzałem się do jej zdobycia. Może należałoby ją kiedyś zrobić, ale raczej nie byłaby mi potrzebna. Trochę za późno zabrałem się za tę dyscyplinę, dlatego egzamin na odznakę musiałbym zdawać z dziećmi. (śmiech) Funkcjonują trzy: złota, srebrna i brązowa, które są potrzebne do startowania w zawodach, ale ja tego nie robię. To takie prawo jazdy na konia, system sprawdzający jeźdźca przed zawodami na poszczególnych szczeblach. Jeśli ktoś nie radzi sobie z koniem, nie powinien startować w zawodach. Dopiero, gdy się odpowiednio podszkoli, ma szansę zdać egzamin i dostać przepustkę na turnieje.
Do czego uprawniają poszczególne odznaki?
Brązowa do startów na niższym szczeblu, na przykład w skokach przez niższe przeszkody. Srebrna odznaka daje już prawo do rywalizacji w zawodach wyższej rangi, na przeszkodach zawieszonych już nieco wyżej. Jest jeszcze złota odznaka, która nie uprawnia do niczego więcej niż srebrna, a jeździec robi ją dla samego siebie.
Skoro jesteśmy już przy rywalizacji, to jakie istnieją konkurencje?
Ujeżdżenie, skoki i WKKW. Ujeżdżenie to matka pozostałych konkurencji, pokazuje ono zgranie konia z jeźdźcem, umiejętność panowania człowieka nad koniem. Nie przez przypadek nazywa się to tańcem jeźdźca z koniem. Wszystko odbywa się w harmonii, człowiek wydaje koniowi polecenia, a sędzia wyłapuje detale, których laik nawet nie zauważy. Skoki natomiast polegają na pokonywaniu parkuru z przeszkodami zawieszonymi na tej samej wysokości. Jeździec musi pokonać je wszystkie, nie przewracając żadnej z nich. Jeśli przewróci, to dostaje punkty karne, za które dodawany jest czas. Z kolei WKKW to pokonywanie terenu z przeszkodami, ale już nie rozwieszonymi na tej samej wysokości, tylko bardziej różnorodnymi. Mogą to być fosy z wodą, rowy, duże pale do slalomu, przeszkody naturalne i wiele innych.
Jakie cechy powinien mieć dobry jeździec?
Nie może bać się konia, bo strach go dyskwalifikuje. Musi też mieć charakter pozwalający zapanować nad zwierzęciem. Ważna jest również cierpliwość – jeździectwo to sport do granic praktyczny, niczego nie da się przyspieszyć, bo wszystko należy wyjeździć. Ćwiczyć trzeba na przykład odpowiednie wejście w siodło. Dobre dopasowanie do konia pozwala sterować nim za pomocą bioder zamiast wodzów, bo wodze są najprostsze dla jeźdźca, ale najmniej komfortowe dla konia. Najważniejsza jest więc praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka.
Jaki rodzaj więzi tworzy się pomiędzy człowiekiem a koniem?
Na pewno inna niż z psem. Jeździec przywiązuje się emocjonalnie do konia, ale koń do niego już nie. Chociaż to zależy od tego, czy jesteśmy amatorami czy zawodowcami. Konie amatorów są przez nich kochane, ale zawodnicy traktują je jak bolidy Formuły 1 – na pewnym etapie sprzedają te konie. Oczywiście ja, jako amator, nie sprzedałbym Luizy, ale wiem, że ona na pewno odnalazłaby się gdzie indziej.
Ważne jest też zgranie techniczne…
Każde takie zwierzę ma inne walory: temperament, szybkość i siłę. Poszczególne konie inaczej reagują na nowe sytuacje, często łatwo się płoszą. Jeźdźcy natomiast muszą dobrze znać ich możliwości, wiedzieć, co potrafią, a z czym sobie nie poradzą. Dobry jeździec pojedzie na każdym koniu, ale nowicjusz może mieć z tym problem. Tym bardziej, że zdarzają się takie konie, które wyczują bojaźliwego jeźdźca i z premedytacją zrzucą go z grzbietu.
Obcowanie ze zwierzęciem wyrabia jakieś określone cechy?
Przede wszystkim wyrabia empatię, szczególnie dla dzieci nasza dyscyplina jest wspaniałą lekcją, podczas której uczą się, jak należy obchodzić się ze zwierzęciem i troszczyć się o nie. Zawsze ważniejszym stworzeniem w duecie jest koń, o którego trzeba zadbać, napoić go i nakarmić. Dopiero potem jeździec może zająć się sobą. Jeździectwo uczy też pokory, ponieważ na wszystko trzeba sobie zapracować. Oprócz tego, wykuwa z człowieku cierpliwość. Jeśli na dobrze wyregulowanym rowerze przejedziemy 20 kilometrów, to pewnie powtórzymy to kolejnym razem, o ile będziemy w podobnej formie. Jednak w jeździectwie zły humor może mieć i jeździec i koń. Często dwa kroki do przodu kosztują nas jeden w tył. Ani my, ani konie, nie jesteśmy maszynami. Musimy mieć do siebie cierpliwość.
LKJ Ostroga Opole to dobry klub dla początkujących?
To klub z ogromną tradycją, jedyny tej rangi w Opolu, a do tego doświadczony, bo z 46-letnią tradycją. Tkwi w nim duży potencjał – bardzo łatwo tutaj dojechać, a parę lat temu udało się zbudować od podstaw nowoczesny hipodrom, który pozwala na organizowanie zawodów rangi międzynarodowej. Jest też hala, obiekt bardzo pożyteczny zimą. Jeźdźcom pozostaje tylko rozwijać się tutaj!
Od czego zaczynają?
Kto nie miał do czynienia z końmi w domu, ten zaczyna od szkółki jeździeckiej, w której uczy się techniki, anatomii konia i innych kluczowych informacji. Trzeba wiedzieć, gdzie stać, jak czyścić kopyta i jak siodłać konia, bo to wszystko ważne procedury. Wszystko trzeba robić po kolei i z zachowaniem bezpieczeństwa. Konie nie są złośliwe, ale w boksie mogą się przesunąć, nadepnąć czy przygnieść ponad półtonowym ciałem. Nawet niewinne nadepnięcie prawie zawsze kończy się złamaniem.
Po opanowaniu podstaw przychodzi kolej na naukę jazdy.
Przechodzi się ją powolutku, bez pośpiechu, tak żeby wyczuć konia. Jeździec najpierw ujeżdża go na lonży, a później już bez niej. Jeśli taka osoba chce rozwijać się dalej, to wykupuje karnet na jazdy na klubowych koniach, których jest kilkanaście. Wybiera też instruktora i średnio dwa razy w tygodniu przychodzi na zajęcia. Niektórzy kupują swojego konia, którego osiedlają w jednej z dwóch prywatnych stajni, a najwyższym stopniem jeździeckiego wtajemniczenia jest startowanie w zawodach.
Co warto poradzić tym, którzy jeszcze nie zaczęli jeździć, ale już o tym myślą?
Nie warto się zrażać, chociaż początki bywają trudne i miłości do konia może nie wystarczyć. Znam wielu, którzy zaczynali z wielkim zapałem, ale szybko kończyli. Warto też spróbować przygód z różnymi końmi i instruktorami tak, żeby znaleźć najbardziej odpowiadające sobie towarzystwo. Zresztą dobry instruktor nie pozwala jeździć tylko na jednym koniu. Trzeba też pamiętać, że często spada się z konia, ale jeśli to się dzieje, to trzeba od razu na niego wsiąść, żeby głowa nie decydowała za nas. Cierpliwość, wytrwałość i brak obaw przed porażkami to podstawy. Jeździectwo jest piękną dyscypliną, ale trzeba pokornie się jej uczyć.
Dziękuję za rozmowę.