Chyba już tradycyjnie wszystko, co zapowiada premier Morawiecki, okazuje się niewypałem. Obiecywane przez rząd darmowe testowanie na obecność SARS-CoV-2 w aptekach wzbudziło duże zainteresowanie. Miało ruszyć w miniony czwartek, ale w aptekach można usłyszeć, że normy ministerialne są tak wyśrubowane, że niewiele z nich może im sprostać.
Z pięciu pierwszych aptek na Opolszczyźnie, mających testować na obecność SARS-CoV-2, do soboty nie „wymazywała” jeszcze żadna.
Apteka w Strzelcach Opolskich, która miała testować, wycofała się, bo nie spełnia norm wskazanych przez resort zdrowia. Trudno od aptek wymagać, by w swoich pomieszczeniach, przystosowanych w pewnym stopniu do działalności handlowej, niemal z dnia na dzień zmieniły wszystko tak, by „zdrowi” klienci nie mieszali się z tymi, którzy chcą się przetestować i z dużym prawdopodobieństwem są zarażeni koronawirusem.
W rozmowie z Opowiecie.info opolscy farmaceuci mówią, że gdyby rządowi rzeczywiście zależało na testowaniu Polaków, to normy nie byłyby tak wyśrubowane. Wtedy więcej aptek by do tego dołączyło.
W piątek w aptece w Brzegu, która zgłosiła się do rządowego programu, zainteresowanie testowaniem było wśród mieszkańców bardzo duże. Jednak, chociaż testy już dotarły, to Agencja Rezerw Materiałowych nie przysłała środków ochrony osobistej dla osób, które będą wykonywać wymazy. A potrzebne są specjalne fartuchy jednorazowe, lepsza maseczka, przyłbica, rękawiczki. Po prostu, nikt nie pomyślał, że testujący farmaceuta musi się jakoś chronić.
– Nie zostaliśmy w to wyposażeni, a wnioskowaliśmy o to – mówi Opowiecie.info Andrzej Herbuś, kierownik brzeskiej apteki. – Natomiast zorganizowanie tego, żeby pacjenci się nie mieszali i nie wpływało to źle na bieżącą ich pracę, powinno raczej pozostać w gestii kierowników aptek. Farmaceuci od początku pandemii nie odwrócili się od pacjenta, niezależnie, co by się nie działo, są na pierwszej linii frontu.
Do apteki kierowanej przez Andrzeja Herbusia pakiet ze środkami ochrony osobistej ma dotrzeć do połowy tygodnia.
Apteka w Leśnicy miała testować od poniedziałku. Testy dotarły wcześniej, ale tu też zabrakło w pakiecie środków ochrony osobistej. Pytających o testowanie jest bardzo dużo, bo certyfikat jest im niezbędny do wyjazdu do pracy za granicą.
– Musimy jakoś sami sobie to zorganizować – mówi Przemysław Pilecki, kierownik apteki w Leśnicy. – A testować będziemy po zamknięciu apteki, tak, żeby nie narażać pacjentów, którzy przychodzą po leki.
Podobna sytuacja była w pozostałych opolskich aptekach, które z wymazami miały ruszyć od poniedziałku.
Jak mówi Opowiecie.info Marek Tomków, prezes Opolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej i wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, apteki potrzebują jeszcze trochę czasu.
– Być może nastąpi jeszcze zmiana wymogów ustalonych przez Ministerstwo Zdrowia, być może część aptek musi się jeszcze przystosować technicznie – mówi Opowiecie.info prezes Tomków. – To potrwa. I to będzie tak samo, jak w przypadku szczepień. To jest zwyczajnie za mało czasu. Musi być osobne pomieszczenie i człowiek osobno ubrany. Każda wprowadzana rzecz wymaga dotarcia i czasu. A zainteresowanie jest tak duże, że kilka aptek się wycofało. Zakładano, że będzie kilkadziesiąt osób dziennie do testowania, a jest kilkaset. To już zaburza normalne funkcjonowanie apteki. W najbliższych tygodniach powinniśmy włączyć dwadzieścia aptek do systemu, a to podwoi bazę punktów wymazujących na Opolszczyźnie.
Marek Tomków podkreśla, że na szczepienia przeciwko Covid-19 przychodzą ludzie zdrowi, a jak ktoś przychodzi po test, to już jest wysoce prawdopodobne, że jest zarażony.
Rzeczywiście, aptek zgłaszających do programu testowania przybywa. Jeszcze w piątek było na Opolszczyźnie pięć takich aptek, a we wtorek, z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wiemy, że jest ich już dziesięć.
– Nabór aptek jest otwarty, wpływające wnioski są rozpatrywane priorytetowo, zgodnie z kolejnością zgłoszeń – poinformował Opowiecie.info Michael Ziaja z Narodowego Funduszu Zdrowia w Opolu.