W niektórych miastach w Polsce właściciele budynków z zielonym dachem lub ścianą pełną roślin zostali zwolnieni z podatku od nieruchomości. Formalnie tak jest też w Opolu.

Domy pokryte roślinnością od ziemi po dach to często spotykany widok w małych miejscowościach i wsiach w Europie zachodniej, zwłaszcza w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i we Włoszech.

Oprócz waloru estetycznego ma to też wymiar praktyczny, ponieważ w upalne dni gęsta zieleń chroni przed nagrzewaniem się ścian, obniżając tym samym temperaturę wewnątrz pomieszczeń. To z kolei pozwala na oszczędność energii, bo nie trzeba włączać klimatyzacji. A porośniętych elewacji nie trzeba malować.

Z kolei w dużych europejskich miastach, zalanych betonem, kilka lat temu pojawił się trend zakładania na dachach wieżowców łąk, rabatek, ogródków i grządek z warzywami. To daje nie tylko przyjemność mieszkańcom, ale pomaga też przyrodzie, bo zieleń daje schronienie owadom i ptakom.

Ten zwyczaj dotarł do Polski, a z podobną propozycją zazielenia Opola wyszli opolscy radni Platformy Obywatelskiej. Wszystkie kluby w radzie były zgodne, że ogrody wertykalne i porośnięte bluszczem lub winoroślą elewacje budynków to dobra inicjatywa dla miasta, które kiedyś uchodziło za zielone, ale dawno przestało nim być.

– Z inicjatywy naszego klubu zostało to przegłosowane na marcowej sesji – mówi Przemysław Pospieszyński, przewodniczący klubu radnych PO w Radzie Miasta Opola. – Tylko, co z tego, że przyjęliśmy uchwałę, skoro dzwonią do nas zainteresowani mieszkańcy Opola z pytaniem, co dalej, bo nie ma żadnej informacji w tej sprawie na stronach miasta, a chcieliby złożyć taki wniosek. Sprawdziłem i rzeczywiście nigdzie nie ma informacji, nawet na stronach miejskiego portalu „Czas na Opole”. Po prostu zero kampanii informacyjnej.

Dlatego radni PO przypominają, że do końca czerwca można złożyć wniosek, żeby skorzystać z „zielonej” ulgi na przyszły rok, a program jest rozpisany pilotażowo do 2025 roku.

– Zadzwoniłem do ratuszowego wydziału podatkowego z pytaniem, gdzie znajdę odpowiednie druki – kontynuuje radny Pospieszyński. – Niestety, usłyszałem, że mogę sobie znaleźć uchwałę na stronie BIP i tam są wszystkie szczegóły oraz druki do wypełnienia.

Radni klubu PO uważają, że to jest złe podejście ratusza, przez co uchwała pozostanie martwa.

– Przecież nie każdy mieszkaniec znajdzie stronę BIP, do tego uchwałę i odpowiedni druk do wypełnienia – tłumaczy Pospieszyński. – Dlatego zwróciliśmy się do prezydenta, żeby szczegółowa informacja na ten temat znalazła się na stronie miasta i w „Czasie na Opole”. Jeśli tak się nie stanie, to obawiamy się, że za jakiś czas uchwała, z której nikt nie korzysta, może zostać uchylona.

– Podobne uchwały w innych miastach nie cieszą się popularnością – odpowiada Adam Leszczyński, rzecznik prezydenta Opola. – Uprzedzaliśmy o tym radnych i wielu z nich również informowało, że w innych miastach zainteresowanie takim rozwiązaniem było znikome. Mimo tego radni PO bardzo naciskali na jej przyjęcie.  Teraz mają pretensję do prezydenta i urzędu, że zainteresowanie opolan jest znikome, a sami nie zrobili nic, aby wypromować swój pomysł wśród mieszkańców. W końcu to oni są autorami.

Jak dodaje Adam Leszczyński, Rada Miasta od początku kadencji przyjęła ponad 800 uchwał i trudno, żeby akurat tę przygotowaną przez radnych PO promować szczególnie.

– Przecież inne uchwały są równie ważne – mówi rzecznik Arkadiusza Wiśniewskiego. – Tym bardziej, że wszystkie opolskie media informowały o takiej możliwości zwolnienia z podatku za zielony dach lub ściany. Każdy, kto chce, może zapoznać się z uchwałą i pobrać odpowiednie dokumenty. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „zwolnienie z podatku od zielonych ścian opole” i mamy dostęp to wszystkich informacji.

– To arogancka odpowiedź – skomentował na swoim fejsbukowym profilu Przemysław Pośpieszyński.

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

2 komentarze

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.