Wspomnienia byłych żołnierzy Wehrmachtu zawsze sprawiają, że łzy same cisną się do oczu. Chciałabym wspomnieć historię przedstawiającą  los Franciszka Kocioka, żołnierza służącego w czasie II wojny światowej w niemieckim wojsku.

Franciszek Kociok urodził się 18.02.1921 roku w Starych Siołkowicach. W wieku 6 lat poszedł do szkoły, a w wieku 14 lat ją ukończył. Po zakończeniu szkoły rozpoczął praktyki. Uczył się w zawodzie murarza i koszykarza.

W 1939 roku rozpoczęła się wojna.Bardzo szybko rozdzielono go z najbliższymi. Już wtedy znał się bardzo dobrze z Luzie, jego przyszłą żoną.

W marcu 1941 został zaciągnięty  do wojska do Flensburga. W ciągu 3 miesięcy wyszkolono go na żołnierza. W czerwcu 1941 roku rozpoczęła się wojna z Rosją.

4 lutego  1942 roku przeżył bardzo mroźną zimę. Był ranny, został postrzelony w nogę. Przewożono go na noszach ciągniętych przez konie do punktu medycznego. Po 4 miesiącach leczenia został na nowo żołnierzem, ale nie był na tyle sprawny, by wykonywać czynną służbę wojskową. Trzy miesiące później znów wzięto go na wojnę jako czynnego żołnierza.

Jak wspominał Franciszek: „W czasie trwania wojny poznawaliśmy się z Luzie obydwoje. Często bywałem na urlopach i wtedy się spotykaliśmy. Pisanie listów było dla nas najczęstszą formą kontaktów. Mijały miesiące i dni, aż do dnia, kiedy postanowiliśmy wziąć ślub. Podczas 4 -tygodniowego urlopu ustaliliśmy datę ślubu na 29 kwietnia 1944 roku (cywilny), a 30 kwietnia kościelny. Obecni byli tylko nasi rodzice i rodzeństwo”.

Po urlopie musiał wrócić do swojej jednostki. Nie był zdolny do wykonywania czynnej służby, więc był to spokojniejszy czas. Żona została dalej przy swoich rodzicach, a Franciszek wrócił na wojnę. 

W lipcu 1944 roku Franciszek przebywał w Holandii. Nie umiał wtedy jeszcze dobrze chodzić, a został 2 raz ranny. Po drugim zranieniu nie potrafił wstać. Został leżeć, na szczęście znalazł go Anglik i mu pomógł. Dostał się do niewoli. Święta 1944 roku spędził w szpitalu polowym w „Lazarecie”.

26 września 1946 roku został wypuszczony z niewoli. Stamtąd udał się do Niemiec do miasta Bonn.  Z Bonn starał się dostać jak najszybciej do domu. Najpierw udało mu się dotrzeć do Berlina do jego cioci. Wtedy dotarła do niego wiadomość, że ma syna. Stamtąd dopiero do Polski. 19 lutego 1947 roku dotarł do domu. Radość była bardzo wielka. 2,5 roku byli rozdzieleni.

Tak wspominał ten czas: „Teraz rozpoczęło się moje nowe życie. Z moją rodziną, z moim synem, który urodził się 1 lutego 1945 roku podczas mojej nieobecności.  Nie miałem pieniędzy, nie miałem pracy, zima mijała”.

Franciszek i Luzie mieszkali u rodziców żony. Później mieszkali u siostry żony – Florentyny. Tam Franciszek zaczął pleść koszyki i zarabiać pieniądze
Nie mieli żadnych mebli tylko stół, dwa krzesła, jedno łóżko, piec. Starali się zakupić  wyposażenie sypialni. Na szczęście udało im się naskrobać tyle pieniędzy, żeby ją zakupić.  Czasami było lepiej, czasami gorzej.

Życie było ciężkie. Zaczęli oszczędzać, aby zbudować dom. 4 lata zbierali materiały do budowy.  Dostali ojcowiznę, aby tam postawić dom.  Franciszek dostał kawałek ziemi, gdzie wybudowali dom, a Luzie pole do uprawy. 

Syn Jan urodził się 10 września  1948 roku w domu szwagierki Florki, gdzie mieszkali 4 lata. Własny dom mieli od 1952 roku. Na początku  kuchnię i sypialnię. Pozostała część domu była w stanie  surowym. Z roku na rok było lepiej.  I tak z dnia na dzień, miesiąc po miesiącu, rok po roku, dalej pracowali nad rozbudową własnego domu. 

W 1953 urodziło się trzecie dziecko Franciszka i Luzie – Marianna. Była martwa, więc od razu pochowano ją na cmentarzu.

W 1955 roku 12 marca urodziło się 4 dziecko – Magdalena. Wtedy już mieli dom urządzony w miarę możliwości.

Zaczęli gospodarzyć. Na początku mieli jedną kozę, kury, dwie świnie i krowę. Było coraz lepiej, bo była praca.  Dzieci były coraz większe, a my coraz starsi. Ale było pięknie. 

Artykuł został napisany na podstawie życiorysu” pozostawionego przez śp. Franciszka Kocioka. Dlatego też nie wszystko udało się dosłownie przetłumaczyć.

Franciszek Kociok znany był w Starych Siołkowicach jako „Franz Brynny”. Miał 11 wnuków i 15 prawnuków. Zmarł 17 lipca tego roku, otoczony rodziną. Miał 94 lata. Razem ze swoją małżonką przeżyli razem 66 lat.  

                     Ślub Franciszka i Luzie       

Franciszek Kociok w czasie pobytu w niewoli w Anglii

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info