ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała w finale Ligi Mistrzów Jastrzębski Węgiel 3-2. Dzięki temu została czwartą drużyną w historii, która trzy razy z rzędu zdobyła najważniejsze klubowe trofeum w Europie.
Dla Jastrzębskiego Węgla sobotni (20.05) finał Ligi Mistrzów był pierwszym w historii, a dla ZAKSY – trzecim w dziejach i trzecim z rzędu jedocześnie. Ekipa z Jastrzębia-Zdroju wywalczyła w Turynie drugi medal tych rozgrywek, w 2014 roku zdobyła bowiem brąz. Kędzierzynianie natomiast, zanim zagrali w sobotnim finale, mieli na koncie brązowy medal z 2003 roku i złote krążki z lat 2021 i 2022.
W tym sezonie obie też dostały się do wszystkich czterech możliwych finałów, dzięki czemu stawiły sobie czoła w meczach o Superpuchar Polski (3-2 dla JW), o Puchar Polski (3-0 dla ZAKSY), o mistrzostwo Polski (3-0 dla JW), a w sobotę również o mistrzostwo Europy. Ostatni z tych meczów należał do ZAKSY, która wygrała 3-2, ale nie bez problemów.
Było to spotkanie godne finału Ligi Mistrzów. Udowodnił to już pierwszy set, bowiem choć przez większość czasu JW prowadził 2 lub 3 punktami, a w apogeum 4 (14-10), to kędzierzynianie zdołali przedłużyć seta o przewagi. Prowadzili nawet 26-25, ale w decydujących momentach popełnili drobne błędy, które zdecydowały o triumfie drużyny z Jastrzębia-Zdroju (28-26).
W drugim secie „Koziołki” nie pozwoliły już wyrwać sobie zwycięstwa. Najpierw jednak musiały uciec spod gilotyny – gdy przegrywały 7-11 zaczęły stopniowo odrabiać stratę, aż doprowadziły do wyniku 14-14. Zapoczątkowały tym 5-punktową serię i było już 18-14. W najlepszym momencie ZAKSA prowadziła 20-15, a drugiego seta zamknęła rezultatem 25-22.
O ile w dwóch pierwszych częściach ZAKSA musiała się ratować, tak w trzeciej zdominowała grę. Seta otworzył as serwisowy Aleksandra Śliwki, a chwilę potem było już 3-0. Po zdobyciu przez kędzierzynian 10. punktu prowadzili oni natomiast 10-7, a gdy na tablicy widniał rezultat 17-10 zanotowali serię… 7 „oczek” z rzędu. Stan rywalizacji wynosił wówczas 23-11, ale ZAKSA wywalczyła jeszcze 2 punkty, tracąc 3 i wygrała 25-14.
O zwycięstwie siatkarzy z Opolszczyzny miał zdecydować czwarty set. Jednak nie był on już tak jednostronny jak trzeci – ZAKSA i Jastrzębski Węgiel szły łeb w łeb, a większa niż 2-punktowa przewaga po raz pierwszy pojawiła się dopiero przy rezultacie 9-7 dla JW. Kędzierzynianie odrobili jednak stratę i prowadzili 12-10, a zaraz potem 13-12.
Kolejne 3 punkty należały jednak do JW i było już 13-15. W końcówce obie ekipy goniły się wzajemnie, remisując 19-19, 20-20, 21-21, 22-22, 23-23, 24-24, 25-25, 26-26, 27-27 i 28-28, aż jastrzębianie wygrali 30-28. Klubowego mistrza Europy wyłonił więc tie-break. W nim kędzierzynianie okazali się nie do zatrzymania, triumfując 15-13.
Wygrywając Ligę Mistrzów po raz trzeci z rzędu ZAKSA wyrównała osiągnięcia CSKA Moskwy (1973-1975 jako Puchar Europy Mistrzów Krajowych), Las Daytony Modena (1996-1998 jako Puchar Europy Mistrzów Krajowych) oraz Itasu Trentino (2009-2011 jako Liga Mistrzów CEV). Dłuższą serię, dokładnie czterech zwycięstw z rzędu, notowały do tej pory tylko CSKA Moskwa (1986-1989 jako Puchar Europy Mistrzów Krajowych) i Zenit Kazań (2015-2018 jako Liga Mistrzów).