„Od kilkunastu lat w wielu krajach Europy pojawiają się piesze i rowerowe szlaki oznaczone symbolem muszli: to Drogi św. Jakuba (Caminos de Santiago, Routes of St. James, Chemins de St. Jacques, Jakobswege).
Służyć one mają pielgrzymom, którzy w samotności lub małej grupie przemierzać chcą Stary Kontynent w poszukiwaniu jego duchowej jedności. Pragną się modlić, przemyśleć swoje życie, odetchnąć od zabiegania, odkryć pierwotną spójność naszego Kontynentu albo po prostu – zwiedzić ciekawe miejsca, poznać nowych ludzi czy zażyć ruchu zgodnie z zasadą „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Bo właśnie przeżycie duchowe jest najważniejsze na tym szlaku. Nie jest to więc szlak turystyczny: jest to raczej szansa na „rekolekcje w drodze”– takimi słowami opisuje wędrowanie drogami św. Jakuba Helmut Starosta, członek Zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dróg św. Jakuba, powołanego do życia w 2011 roku.
Każdego roku przez naszą gminę wędrują pielgrzymi szlaku św. Jakuba z całej Polski, a także spoza jej granic. W tym roku mija siedem lat, odkąd na mapie tego szlaku zaznaczono gminę Dobrzeń Wielki i oznakowano trasy symbolem muszli.
Dwudziestego czerwca czterdziestu pielgrzymów z różnych stron Polski stawiło się rankiem w opolskiej Katedrze na mszy, po której wyruszyli jakubowym szlakiem do Dobrzenia Wielkiego, gdzie po całodziennej wędrówce czekał na nich gorący posiłek i nocleg w hali sportowej ZS w Dobrzeniu. Po krótkim odpoczynku, wspólnym posiłku i zwiedzaniu szkoły grupa pielgrzymów pomaszerowała nad Balaton, gdzie płonęło już ognisko, a Grzegorz Radlak z grupy Wodniaków, czekał z pełnym ekwipunkiem na amatorów pływania kajakiem. Po wcale niekrótkim, acz podstawowym szkoleniu z kajakarstwa, słuchacze mogli śmiało wsiąść do kajaków i w towarzystwie doświadczonych wodniaków, zaznać przyjemności z pływania po spokojnych wodach Balatonu. Pozostali siedząc wokół ogniska, ogrzewali nieco zmarznięta ciała, piekli kiełbaski, wymieniali doświadczenia z drogi i snuli ciekawe opowieści. Wszystkim dopisywał dobry humor i poczucie bycia razem. Na nocleg dotarli nieco przed północą.
Drugi dzień pielgrzymki rozpoczął się mszą w kościele św. Rocha oraz krótkim spotkaniem wędrowców z księdzem. Po obfitym śniadaniu grupa była gotowa do dalszej drogi, pielgrzymi mieli do przebycia kolejne 20 km. Zaopatrzeni w dobry humor, wygodne buty i niewielkie plecaki (reszta bagażu wylądowała w samochodzie Helmuta Starosty, który monitorował trasę i czuwał nad bezpieczeństwem pielgrzymów w drodze) ruszyli w kierunku Skorogoszczy, w Chróścicach skręcając na Babi Las i wzdłuż wałów wędrując do Mikolina, gdzie odbyła się uroczysta msza z udziałem biskupa Rudolfa Pierskały i festyn wielokulturowy z okazji 70 lecia przesiedlenia kresowian.
Grupa nie wymagała specjalnych zabiegów integracyjnych, niektórzy z wędrowców na Drodze św. Jakuba spotkali się nie po raz pierwszy. W gronie pielgrzymów panowała przyjazna, życzliwa i wesoła atmosfera. Mimo zmęczenia zewsząd słychać było gwar towarzyskich, serdecznych i swobodnych rozmów. O dobre samopoczucie „jakubowej drużyny” dbał Helmut Starosta, przewodnik i opiekun pielgrzymów. Jego życzliwe i otwarte usposobienie oraz talent organizatorski, sprawiły, że pielgrzymowanie w naszym rejonie będzie dla gości niezapomnianym i sympatycznym przeżyciem. O to, aby wędrowcom nie zabrakło sił witalnych i energii w drodze dbał Rysio Smorczewski oraz jego żona Agnieszka, suto i smacznie zastawiając stoły w porze posiłków.
Przyjemne i dobre było to wędrowanie, nie żałuję, że w niedzielę dołączyłam do pielgrzymów i wspólnie z nimi przeszłam drugi odcinek szlaku Jakuba. Idealna pogoda, przyjemny chłód, podmuchy wiatru i nawet deszcz spływający kroplami po twarzy miały swój urok. Równy, miarowy rytm kroków, zmieniający się wolno krajobraz, wysoka i miękka trawa pod stopami, nad głową błękitne niebo z przemieszczającymi się szybko chmurami o różnych kształtach i barwach… No i towarzystwo, rozmowy jakieś bardziej refleksyjne, głębsze, osobiste, na które brak miejsca, uwagi i czasu w codziennej egzystencji. Droga zbliża do siebie ludzi, wymusza na nieuważnych dostrzeżenie tego, co wokół nich, skupienia uwagi na swoim wnętrzu albo po prostu pomaga oderwać na chwilę umysł od myśli pełnych trosk i różnych intelektualnych, a męczących kombinacji. Widzisz tylko to, co przed tobą, wokół ciebie i nad tobą, aż tyle i tylko tyle. Warto spróbować… A zmęczenie smakuje wyśmienicie. Korzyści?Czysty umysł, mnóstwo energii, nowi znajomi i lepsza kondycja. Polecam wszystkim, zwłaszcza tym zmęczonym i utrudzonym.
B.K