W Opolu bezpieczeństwo nie jest teorią, ale doświadczeniem: powódź, odbudowa, rosnące zagrożenia geopolityczne i decyzje podejmowane na najwyższych szczeblach państwa splatają się tu wyjątkowo gęsto. Dlatego przed konferencją Regionalny Wymiar Bezpieczeństwa przedstawiciele rządu oraz samorządów spotkali się na briefingu, by podkreślić jedno: odporność zaczyna się od gminy, od powiatu, od sąsiada, który dzwoni, gdy widzi podejrzany pakunek. A później – już podczas konferencji – minister Tomasz Siemoniak odpowiadał na pytania o tempo rozliczeń, akty dywersji i reakcję Rosji.

Bezpieczeństwo zaczyna się między domem a skrzyżowaniem

Można mówić o wielkiej polityce, o dyplomacji, o światowych napięciach – ale wystarczy, że minister Tomasz Siemoniak powie o „bezpiecznej ulicy” i nagle wszystko wraca do skali ludzkiej. Nie rakiety, nie budżety, tylko ktoś, kto wraca z zakupów i zauważy, że torba obok przystanku wygląda dziwnie.

– Po raz kolejny spotykamy się w Opolu, bo tu różne kwestie bezpieczeństwa wybrzmiewają szczególnie mocno. Bezpieczeństwo zaczyna się od bezpiecznego domu, ulicy, własnej miejscowości.
 Jesteśmy w czasie podwyższonych stopni alarmowych i po kolejnych aktach dywersji. Ta rozmowa nie jest abstrakcją – chodzi o konkret: co robimy, co jeszcze powinniśmy zrobić.

W tym tonie jest coś pokrzepiającego: bezpieczeństwo jako współpraca, nie jako hasło z billboardu.

Minister zresztą mówił o Opolu z wyraźnym szacunkiem — jako o miejscu, które swoją odporność zbudowało nie w teorii, lecz w praktyce. I dlatego decyzja o przywróceniu delegatury ABW w tym regionie nie brzmiała jak administracyjny suchar, ale jak coś, co wynika z realnych potrzeb.

Wojewoda, która mówi o bezpieczeństwie tak, jakby mówiła o sąsiedztwie

Wypowiedź wojewody Moniki Jurek miała zupełnie inną energię — bardziej gospodarczą, spokojniejszą, ale równocześnie bardzo rzeczową. Można było odnieść wrażenie, że dla niej bezpieczeństwo to nie abstrakcja, tylko zestaw działań, które trzeba po prostu wykonać.

— Bezpieczeństwo to nie tylko hasło. To realne działania prowadzone teraz, wspólnie z samorządami.
— 108 milionów złotych trafiło do gmin na przygotowanie systemu bezpieczeństwa mieszkańców.
— Już we wtorek pokażemy w Nysie nowy magazyn Ochrony Ludności.

W tych słowach pobrzmiewała logika kogoś, kto widział kilka kryzysów i wie, że najgorszą strategią jest opierać się na nadziei. Taka optymalna mieszanka: rzeczowość plus spokój.

Czujność jako lokalna cnota

Robert Węgrzyn z Zarządu Województwa mówił jak ktoś, kto dużo jeździ po regionie, rozmawia z ludźmi i wie, że bezpieczeństwo nie rodzi się w zamkniętych gabinetach. Podkreślił rolę zwykłych pracowników — tych, którzy naprawdę wiedzą, że „coś jest nie tak”.

— Ogromną rolę ma zwykły obywatel: ludzie pracujący w zakładach strategicznych, korzystający z kolei.  Ich sygnały są dla służb bezcenne. W regionie przygranicznym czujność musi być podniesiona wyżej.

To była jedna z bardziej uniwersalnych myśli tego spotkania: bezpieczeństwo to wspólnota, nie system.

Starosta i ustawa, na którą czekało się po prostu zbyt długo

Starosta nyski Daniel Palimąka opowiadał już z perspektywy człowieka, który widział skutki powodzi z bardzo bliska. I mówił o nowej ustawie o ochronie ludności nie jak o akcie prawnym, ale jak o czymś, co wreszcie daje lokalnym władzom narzędzia, których wcześniej bardzo brakowało.

– Widziałem, jak radziliśmy sobie bez tych przepisów. Teraz mamy jasność, procedury, finansowanie. Po doświadczeniach powodzi mogę powiedzieć: to krok milowy.

Nie było w tej wypowiedzi ani grama patosu. Tylko doświadczenie.


Konferencja. Gdy zaczynają się pytania, zaczyna się państwo

Po briefingu przyszła kolej na konferencję prasową – bardziej napiętą, bardziej polityczną, ale nadal utrzymaną w tonie rzeczowości. Minister odpowiadał spokojnie, bez spektakularnych uniesień.

O rozliczeniach i temacie, który wraca jak bumerang

– Jesteśmy w decydującej fazie rozliczeń. Widać wyraźne przyspieszenie prokuratury. Dziesiątki tomów akt, przesłuchań  to nie dzieje się z dnia na dzień. Ale ten proces musi iść do końca, bez skrótów.

W tym temacie dało się wyczuć pewną determinację. Bez triumfalizmu, bez podnoszenia głosu – raczej jak ktoś, kto wie, że instytucje państwa są jak pociąg: ruszają wolno, ale gdy już rozpędzą się w dobrą stronę, trudno je zatrzymać.

O Irkucku i przewidywalnym ruchu Rosji

– Spodziewaliśmy się tego. Konsulat w Irkucku był ważny historycznie, ale decyzja była konieczna.
 Rosja odpowiada w sposób przewidywalny, ale to nie znaczy, że mamy ignorować dywersję czy ingerencje.

Tu również pojawił się ton, który trudno nazwać alarmistycznym — raczej: trzeźwy.

O prezydencie Nawrockim i blokadzie odznaczeń

– To działanie bez precedensu. Karanie funkcjonariuszy za polityczne spory jest głęboko niesprawiedliwe. Ci ludzie walczą z dywersją, stoją na straży państwa.

W tym fragmencie głos ministra był najbardziej stanowczy, choć nadal nie ostry. Bardziej jak ktoś, kto broni pewnych zasad, nie wchodząc w polemikę.

Opole jako laboratorium odporności

Ta konferencja miała w sobie coś więcej niż tylko bieżącą politykę. Czuło się, że na sali spotkały się różne poziomy państwa — centralny, wojewódzki, powiatowy i ten najważniejszy: obywatelski. I może właśnie dlatego całość nie była ciężka ani alarmistyczna, mimo że mówiono o powodzi, dywersji, szpiegach i Rosji.

To była rozmowa o odpowiedzialności.
O konkretach.
O zwykłej ludzkiej czujności.

I o Opolu — miejscu, które stało się sceną tego, co w Polsce dzieje się dziś najważniejszego: budowania odporności krok po kroku, bez fajerwerków, ale z konsekwencją.

FOT. UMWO

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.