Zawsze wakacyjny czas oznaczał dla mnie więcej przeczytanych książek. W tym roku się to jednak nie uda, gdyż wizyta Franciszka i młodzieży, która w postaci dwóch Czeszek nawiedziła także nasz dom, zabrała nam dwa tygodnie z tego czasu.
Tu w Polsce przyniosły one jednak oddech świata, a słowa Franciszka były jak otwarcie okien w zatęchłym domu, które teraz politycy i niestety znów niektórzy hierarchowie z wysiłkiem usiłują zamknąć. Czy im się uda?
Andrzej Stasiuk pisze: „Mamy prawo zamknąć się w swoich domach (..) wybierać reprezentantów, którzy powiedzą nam wszystko, co chcemy usłyszeć. Że jesteśmy lepsi, wyjątkowi i jedyni.(..) Że zmierzaliśmy do katastrofy, ale teraz nadszedł czas powrotu do prawdziwych wartości (..) Uparcie odwracają wzrok od świata, który tak szybko, tak nieoczekiwanie zogromniał. (..) Teraz chcemy zejść do piwnicy i zgasić światło. Przeczekać nadejście historii, tak jak w zeszłym wieku przeczekiwało się nalot. Ale to się nie uda.
Jesteśmy zbyt mali, a świat stał się zbyt wielki. Nie przeczekamy historii w naszych narodowych i państwowych norach. Gdy z nich wyjdziemy, nie poznamy naszego starego świata”. Słowa te odczytałem w Tygodniku Powszechnym, równolegle czytając „Die Prosna Preußen” Hansa Lipinsky-Gottersdorfa. Z nostalgią opowiada o Prusakach znad Prosny z powiatów oleskiego i kluczborskiego, którą wyraża dyrektor szkoły z miasta powiatowego słowami: „Moi dziadkowie byli rosyjskimi Żydami. Nie wiem, czy pan rozumie, co wtedy znaczyło dla Żyda przybycie z Rosji do Prus. Pochodził z getta i nagle był wolny. Jestem wolnym człowiekiem i zawdzięczam to temu państwu. Moja wolność jest owocem porządku. Prusy powinny pozostać takie, jakie były”. Jednocześnie pisze tam: „Był rok 1907 i od ponad 30 lat nie było już dawnych Prus, tego państwa (..), które dawało bezdyskusyjną przestrzeń dla Niemców i Francuzów, dla Duńczyków i Szwedów, Polaków, Żydów, Kaszubów, Serbów, Słowian Połabskich, Mazurów, Ślązaków, Wendów i Rosjan. To państwo zostało było wplecione w nowe, narodowe państwo obywateli, a weszło w czas, który wymagał jednego państwa i jednego narodu“.
Dziś wiemy co to oznaczało. Zmian świata nie da się przeczekać jak nalotu w piwnicy, zamykając jej okna przed słowami Franciszka „o potrzebnej gotowości przyjęcia ludzi uciekających przed wojną i głodem”, czy wezwania do nauki jak „żyć razem w różnorodności, w dialogu, w dzieleniu wielokulturowości nie jako zagrożenia, lecz jako szansy”.