Zaledwie w kilkunastu szpitalach w kraju przyszłe mamy mogą skorzystać z koordynowanej opieki. W sierpniu ruszył sztandarowy projekt Narodowego Funduszu Zdrowia koordynowanej opieki nad kobietą w ciąży (KOC).
Założenie programu jest takie, aby kobieta w ciąży fizjologicznej, czyli bez powikłań, miała w jednym miejscu zapewniony pełen pakiet opieki – dostęp do konsultacji ginekologiczno-położniczych, położnej, niezbędnych badań, sali porodowej czy oddziału neonatologicznego. Całość opieki nad ciężarną ma koordynować szpital dysponujący oddziałem ginekologiczno-położniczym.
Idea wydaje się słuszna, ale do konkursu na świadczenia koordynowanej opieki nad kobietą w ciąży, ogłoszonego przez NFZ, zgłosiło się niewiele placówek. W całym kraju w pilotażowym programie weźmie udział zaledwie 12 szpitali, które będą sprawować kompleksową opiekę nad chętnymi przyszłymi matkami. Według danych NFZ opieką zostało objętych na razie 2 tys. kobiet w całym kraju.
Oznacza to, że na razie nie w każdym województwie panie będą mogły zgłosić się do udziału w KOC. W regionie mazowieckim, w tym w Warszawie, żaden szpital nie podpisał z NFZ umowy. Zainteresowania nowym świadczeniem medycznym nie wykazały też placówki z województw: zachodniopomorskiego, kujawsko-pomorskiego, wielkopolskiego, małopolskiego czy podlaskiego. Za to na Pomorzu umowy z NFZ podpisały dwa szpitale: Powiatowe Centrum Zdrowia sp. z o. o. w Kartuzach i Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Lęborku. Najwięcej, bo aż trzy, zgłosiło się placówek w woj. łódzkim. Chodzi o Szpital Wojewódzki im. Prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Sieradzu, „Salve" Zakład Opieki Zdrowotnej sp. z o. o. i Wojewódzki Szpital Zespolony im. Stanisława Rybickiego w Skierniewicach.
– Szpitalom nie udało się pozyskać do współpracy położnych. Te prowadzące indywidualne praktyki nie dość, że mają dużo obowiązków, to jeszcze musiałyby być dostępne dla szpitala realizującego KOC 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Położna schodząc z jednego dziennego dyżuru musiałby jechać na noc do innego szpitala do porodu kobiety, którą prowadziła w ramach KOC – mówi Ewa Janiuk, wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Położne były też niechętne do udziału w programie, bo obawiały się, czy szpital będzie adekwatnie wynagradzał ich pracę. To on bowiem otrzyma pieniądze z NFZ do podziału.
– Nam też nie podobała się sama konstrukcja, na jakiej opiera się pomysł KOC. Koordynatorem tej opieki nad ciężarną jest przecież szpital. A w porodach fizjologicznych chodzi o to, aby je odmedykalizować, zmniejszyć liczbę cesarskich cięć. Kobieta w ciąży powinna mieć jak najmniejszą styczność ze szpitalem, chociażby dlatego, aby niepotrzebnie nie wystraszyła się porodu – mówi Ewa Janiuk.
Samorząd pielęgniarski zwraca też uwagę, że program KOC może wcale nie cieszyć się popularnością wśród kobiet, bo nie mają one wpływu na skład zespołu terapeutycznego, który będzie nad nimi sprawował opiekę. Zgłaszają się do szpitala i to ten przydziela personel medyczny do opieki. Czyli kobieta ma ograniczone możliwości wyboru doświadczonej położnej, która nie pracuje w szpitalu, ale prowadzi prywatną praktykę.
Obecnie kobieta może sama wybrać osobę prowadzącą ciążę, położną i lekarza oraz szpital, w którym chce rodzić. Nie obowiązuje rejonizacja. Koordynowana opieka okołoporodowa wywraca tę kolejność. Na początku ciężarna przystępująca do programu KOC będzie musiała wybrać szpital. KOC mogą prowadzić jednak tylko te placówki, w których rocznie odbywa się co najmniej 600 porodów. W ramach opieki koordynowanej zespół będzie zapewniał całość opieki nad matką i dzieckiem od momentu potwierdzenia ciąży lub zgłoszenia się pacjentki do czasu ukończenia przez dziecko pierwszych sześciu tygodni życia. Opieka po urodzeniu obejmuje między innymi wizyty położnej w domu oraz konsultacje w zakresie karmienia piersią.
NFZ chciał poprzez KOC doprowadzić do zmniejszenia liczby kobiet, których ciąża prowadzona jest tylko w prywatnych gabinetach lekarskich. Na razie będzie to chyba trudne do zrealizowania.
Źródło: www.rp.pl