Wybrzmiało już echo po komentarzu red. Krzysztofa Zyzika pt. „Co się wydaje obrońcom Dobrzenia”. Zwracając się do Dobrzenianek i Dobrzeniaków, napisał on między innymi tak: „Jestem też dumny z roli gazety, która w rozhisteryzowanej rzeczywistości zachowuje zimną krew, stara się łagodzić emocje, co tak was irytuje. Życzę wam, drodzy redaktorzy, żebyście mogli to samo powiedzieć o sobie.”
O pojednanie 19 lipca apelował Patryk Jaki, a tego samego dnia prezydent Wiśniewski postulował wyciszenie emocji i wzięcie się do pracy. Nadzieję na „wylanie kubła zimnej wody na rozpalone głowy” wyraził również zamieszkały w Grudzicach dr Tomasz Grzyb, psycholog społeczny.
Nawoływanie do ostudzenia emocji w sprawie większego Opola wyrażane jest dziś często. To banalny postulat zakrawający na komunał, a trochę na szantaż: nieważne co by się działo, bylebyśmy się tylko nie kłócili, bo najważniejsze to zachować spokój. Niestety, dzieje się dużo, a spokój nie naprawi tego, co naprawdę najważniejsze. Zasadniczy problem polega na tym, że nadzieję na wyciszenie emocji wyrażają przede wszystkim ci, których pozycja w związku z poszerzeniem miasta nie jest w żaden sposób zagrożona. Ci, którzy mogą postawić się w wygodnej pozycji chłodnego obserwatora stojącego pośrodku i służącego dobrą radą o wstrzymaniu emocji, bo nic im realnie nie grozi. W końcu ci, którzy dysponują wszelkimi narzędziami artykulacji swoich interesów w kontrze do tych, którzy takich narzędzi nie mają.
To prawda, że mieszkanki i mieszkańcy gmin werbalnie wielokrotnie posuwali się daleko. Chociaż nigdy nigdzie nie rzucano żadnymi kamieniami, to wielokrotnie padały niecenzuralne słowa, czasem także nieprawdziwe oskarżenia. Być może zdarzyło się to również pod adresem osób, które nie zawsze na to zasługiwały.
Rzecz polega jednak na tym, że w ich sytuacji ci ludzie mają do tego prawo, gdyż walka od początku jest całkowicie nierówna. Kiedy zagrożone są podstawowe potrzeby, czyli dostatnie i stabilne życie, i kiedy nikt mieszkanek i mieszkańców nie słucha, odbieranie im prawa do zwykłego krzyku jest odebraniem ostatniej podmiotowości, ostatniego wyrazu godności, który dziś jeszcze posiadają i który pozwala im jeszcze funkcjonować. Jest przypieczętowaniem swej przewagi, kopaniem leżącego.
W psychologii jedną z funkcji emocji jest sygnalizowanie nam, czy coś jest dla nas ważne. Apelujący o spokój powinni więc usłyszeć kilka pytań: zastanówcie się, do czego posunęlibyście się, gdyby zagrożone było Wasze ukochane miejsce pracy, w którym spędziliście prawie połowę swojego życia. Co byście powiedzieli, gdyby likwidowano Wasz klub taneczny, który właśnie zdobył mistrzostwo świata w swojej dyscyplinie? A co byście poczuli, gdyby okazało się, że mimo wcześniejszych zapewnień gmina nie będzie mogła dostarczyć Wam ciepła do nowo budowanego domu? To autentyczne sytuacje prawdziwych mieszkanek i prawdziwych mieszkańców gminy Dobrzeń Wielki. Wczujcie się w nie na moment i wyobraźcie sobie, że ktoś niezagrożony, bez tych zmartwień z wygodnego fotela w radiowym studiu poucza Was, jak macie się zachowywać. Mówi Wam, że nie możecie się tak bardzo złościć, bo najważniejsze to się nie kłócić. Wczujcie się w to i spróbujcie uspokoić swe emocje.
A tak naprawdę wiedzcie, że w tej sytuacji mielibyście prawo do przesady dokładnie takie samo, jakie mają dziś Dobrzenianki i Dobrzeniacy.
Nie należy żywić grama nadziei na to, że nastroje się uspokoją, bo zachowanie spokoju wbrew komunałom wcale nie jest w tej sytuacji najważniejsze. Opanowanie emocji nie rozwiąże żadnego z rzeczywistych problemów, które niestety najwidoczniej rozumieją jedynie ci i te, którzy muszą je przeżywać. Nie zabezpieczy miejsca pracy, nie uchroni szkoły, nie uchroni mistrzyń świata przed upadkiem klubu, nie załata 43-milionowej dziury w budżecie gminy. Nadzieja więc w tym, że mieszkanki i mieszkańcy gminy będą mieli co jeść, będą mieli dom, pracę i miejsce, w którym mogliby dalej realizować swoje marzenia. Słowem: spokojną codzienność. Dopóki jest ona zagrożona, dopóty postulat wyciszenia emocji pozostaje nic nie znaczącym frazesem.