Większy budżet domowy
Od kwietnia tego roku sytuacja materialna wielu rodzin z dziećmi uległa poprawie.
500 zł na drugie oraz każde kolejne dziecko i 500 zł na pierwsze, jeśli dochód na członka rodziny nie przekroczy 800 zł netto. Na terenie gminy Popielów jest sporo rodzin wielodzietnych, w których wychowuje się więcej niż troje dzieci. Dla nich 500 zł na dziecko to zastrzyk gotówki, która może znacznie polepszyć standard życia rodziny. Czy jednak pieniądze są właściwie wykorzystywane? Czy widać, że dzieci żyją w lepszych warunkach? Na co i jak są wydawane? O spostrzeżenia na temat gospodarowania pieniędzmi z programu 500+ zapytaliśmy m.in. kierowniczkę Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Popielowie Barbarę Piekarek.
W niektórych rodzinach zmiany widać gołym okiem
– przekonuje Barbara Piekarek. – Spora część rodzin przeznacza pieniądze na remonty domowe, które poprawiają dotychczasowy standard życia i wprowadzają do niego udogodnienia. Najczęściej modernizowane są łazienki i pokoje dzieci. W niektórych domach dopiero od niedawna wygospodarowano na nie pomieszczenia. Rodzice kupują meble do dziecięcych pokoi. Rodziny wielodzietne są często pod naszą opieką, co jakiś czas odwiedza je nasz pracownik, dlatego na ogół wiemy, w jaki sposób rodzice gospodarują pieniędzmi. Jak do tej pory nie zauważyliśmy, aby były wykorzystywane w niewłaściwy sposób. Nie dotarły do nas takie sygnały z zewnątrz. Nawet w rodzinach, w których występuje problem alkoholowy, nie doszło do nadużyć, które spowodowałyby zamianę gotówki na bony towarowe. Poza tym nie mamy prawa aż tak bardzo ingerować w sposób wydawania tych pieniędzy. Nasza interwencja jest możliwa tylko wtedy, kiedy mamy jasny sygnał, że pieniądze przeznaczane są na alkohol, inne używki i kiedy nie widać, że sytuacja dziecka uległa poprawie, czyli dziecko jest zaniedbane, niedożywione, nie ma podstawowych przyborów szkolnych czy odpowiednich ubrań. Na szczęście takie sytuacje nie zdarzyły się w naszej gminie. Czasami rodzice inwestują pieniądze w sprzęt rolniczy, ale jeśli ma to poprawić dobrostan rodziny, to nie można powiedzieć, że środki finansowe zostały niewłaściwie wykorzystane, choć nie przeznaczono ich bezpośrednio na dzieci.
Czy pieniądze zostają w gminie?
Trudno powiedzieć. Na pewno rozkręcił się ruch w firmach usługowo – budowlanych, których jest na tym terenie bez liku. Sklepy przemysłowo – spożywcze większych obrotów raczej nie odnotowały. Być może dlatego, że rodzinom wielodzietnym od lat przysługują różne programy pomocowe realizowane przez Ośrodek Pomocy Społecznej, jak np. dożywianie w szkołach. Sołtys Karłowic, Jolanta Bernacka, która jest także właścicielką sklepu, mówi, że nie odczuła większego ruchu w interesie.
– Nie zauważyłam, żeby rodzice kupowali więcej artykułów spożywczych czy chemicznych. Większość rodzin już wcześniej żyła na takim poziomie, że na chleb raczej nikomu nie brakowało. Wiem za to, że dzieciaki częściej wyjeżdżają na wycieczki, korzystają z różnych atrakcji, które nawet dla tych biedniejszych rodzin stały się dostępne. Drogie bilety wstępów do różnych parków rozrywki już tak nie odstraszają rodziców – opowiada Jolanta Bernacka.
Właściciel warsztatu samochodowego mówi, że rozkręcił się ruch w handlu używanymi samochodami. Zanim nowy posiadacz zasiądzie na dobre za kierownicą, samochody lądują w miejscowych warsztatach.
– Mam sklep odzieżowy z artykułami dziecięcymi, ale nie zauważyłam, żeby od kwietnia wzrosły obroty. Sprzedaż utrzymuje się na tym samym poziomie. Małe sklepy nie mają szans w konkurencji z takimi sieciówkami, jak Lidl czy Biedronka. Ja nie mogę sobie pozwolić na tak niskie ceny. Zresztą moje towary są wyższej jakości. Lepszy materiał, zdecydowanie lepsze wykonanie, nie chińskie syntetyki. Z tego, co wiem, rodzice wydają pieniądze na rzeczy użytkowe, sprzęty gospodarstwa domowego, używane samochody, rowery dla dzieci. Częściej też wyjeżdżają z dziećmi na wypoczynek. Na razie ludzie obawiają się, że 500+ zniknie, dlatego chcą nadrobić braki, zaopatrzyć się w rzeczy, na które kiedyś nie było ich stać, zafundować dzieciom trochę atrakcji. To racjonalne podejście. Myślę, że sytuacja się zmieni, kiedy w rodzinach oczekiwany standard życia zostanie osiągnięty. Wtedy przyjdzie czas na jakość i rodzice zaczną więcej wydawać na zdrową żywność, ekologiczne i przyjazne dla skóry ubrania. Tak myślę – mówi właścicielka dwóch sklepów, mieszkanka gminy Dobrzeń Wielki.
Rodzic za granicą – pieniądze utknęły
Nie wszyscy rodzice otrzymali pieniądze z programu 500+, mimo że wnioski złożyli i spełniają wymagane kryteria. Problem dotyczy rodzin, w których jedno z rodziców pracuje za granicą. W takim przypadku wniosek trafia najpierw do GOPS-u, skąd kierowany jest do Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej, który przejmuje sprawę, analizuje sytuację danej rodziny i kontaktuje się bezpośrednio z zagranicznymi instytucjami socjalnymi i finansowymi, którym podlega osoba pracująca w danym kraju. Na podstawie zdobytych informacji ROPS wydaje decyzje, te z kolei ponownie trafiają do GOPS-u, który po ich otrzymaniu uruchamia wypłaty dla rodziców. Nie wiadomo dlaczego tak długo trwa przepływ informacji między krajami. Być może zwykła biurokracja opóźnia cały proces. Barbara Piekarek mówi, że na kilkadziesiąt wniosków składanych do ośrodka od kwietnia na razie tylko jeden doczekał się pozytywnej decyzji ROPS-u. Ponoć wydawanie decyzji może potrwać do grudnia tego roku. Rodzice jednak otrzymają wyrównanie, licząc od miesiąca, w którym złożyli wniosek, jeśli wpłynął on po pierwszym lipca. Jeśli wpłynął przed pierwszym lipca, wyrównanie zostanie naliczone od kwietnia tego roku. Rodzice są zniecierpliwieni, zwłaszcza ci, którzy mają więcej niż dwoje dzieci. Jeden z mieszkańców Kaniowa, ojciec czwórki dzieci, ledwo wiąże koniec z końcem. Jego żona pracuje w Holandii. Wniosek złożyli już w kwietniu. Wypełnili setki papierów, odwiedzili wiele urzędów w kraju i zagranicą. Nawet pracownicy ROPS-u złożyli rodzinie wizytę. Ponoć sprawdzali, czy wszystkie podane we wniosku dane są prawdziwe. Może komisyjnie przyszli policzyć dzieci. W każdym razie rodzina niecierpliwie czeka na pierwsze wypłaty.
Stać mnie na ortodontę i ładne okulary dla dzieci
– przyznaje matka czwórki dzieci, mieszkanka gminy Popielów. – Przy czwórce dzieci wydatki są naprawdę spore. Nie mogę iść do pracy, bo kto zajmie się całą czwórką? Mąż pracuje od rana do wieczora. Dodatkowe pieniądze bardzo ułatwiły nam życie. Już się nie boję, że zabraknie pieniędzy i nie będę miała za co kupić podstawowych artykułów albo zapłacić rachunków. Nie muszę już co chwilę pisać o różne zapomogi do GOPS-u. Zrezygnowałam z większości z nich. Przecież nie chodzi o to, aby wyciągnąć jak najwięcej, ale o to, żeby spokojnie starczyło na życie, a nie jest ono tanie. Mamy wrzesień, cała czwórka poszła do szkoły. W tym roku troje moich dzieci ma darmowe podręczniki. Tylko dla córki do III gimnazjum musiałam je kupić. Same książki kosztowały mnie 700 zł. Dla młodszych dokupiłam podręczniki do języków obcych, dla trójki to prawie 300 zł. I jeszcze książki do religii. A książki to przecież nie wszystko. Zeszyty, przybory szkolne, okładki, bloki, plecaki, buty na W-F i po szkole, koszulki, spodenki itp. Kiedy zliczyłam wieczorem szkolne wydatki, wyszło prawie dwa tysiące. We wrześniu dojdą jeszcze ubezpieczenia, rada rodziców i inne wydatki. Skąd wziąć taką sumę? Zawsze jakoś było, ale wcześniej też korzystałam z programów pomocowych. Kiedy przybyło pieniędzy w domowym budżecie, częściej korzystam z dodatkowych usług medycznych. Kiedy dziecko boli ząb i nie ma akurat dentysty w przychodni, wsiadam w samochód i jadę na prywatną wizytę. Jednemu z moich dzieci potrzebny jest aparat ortodontyczny, który kosztuje 4 tys. zł. Na stałe aparaty NFZ nie dopłaca. Muszę zapłacić całość. Teraz dam radę nazbierać taką sumę. Ostatnio dwójce moich dzieci popsuł się wzrok. Do okulisty poszłam prywatnie, bo na wizytę w przychodni trzeba bardzo długo czekać. Wybraliśmy ładne okulary. Za jedne dałam 400 zł.
Czas wolny też spędzamy inaczej – możemy pozwolić sobie od czasu do czasu na jakiś wyjazd, nawet kilkudniowy. Basen, parki rozrywki, kino – częściej korzystamy z tych atrakcji. Pieniądze przeznaczam na dzieci – kończy Basia.
Pięćset+, samodzielność i odwaga
Pieniądze może i szczęścia nie dają, ale pewność siebie, stabilizację i niezależność – na pewno. Wiedzą to zwłaszcza kobiety uzależnione ekonomicznie od swoich mężów czy partnerów. Wszędzie zdarzają się takie układy. Kobieta zajmuje się domem i wychowuje dzieci. Nie pracuje zawodowo, bo nie ma na to czasu. Głowa rodziny jest jedynym żywicielem i nie pozwala o tym zapomnieć. Pieniądze na dom daje niechętnie i często tak mało, że nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb członków rodziny. To często budzi jego złość i agresję (słowną, psychiczną czasem fizyczną), bo żona nie umie gospodarować, obiady za chude itp. Czasem nie pozwala żonie decydować o sposobie wydawania pieniędzy. Zakupy robi sam. Fachowe określenie tego zjawiska to przemoc ekonomiczna. Kobieta uzależniona ekonomicznie od swego partnera, wychowująca dzieci, nie ma odwagi, aby zmienić coś w swoim życiu albo zakończyć toksyczny związek. Boi się, że sobie nie poradzi, wyląduje z dzieckiem albo dziećmi na bruku. Nagle pojawiają się dodatkowe pieniądze, może niewielkie (chyba że dzieci więcej) i okazuje się, że wcale nie musi być na łasce swojego partnera, męża. Sama może decydować o tym, co rodzina będzie jadła na obiad, jak będą chodziły ubrane jej dzieci, jak wspólnie spędzą wolny czas itp. Trochę pewności siebie i choćby małe poczucie niezależności może zapoczątkować pozytywne zmiany w życiu.
Kiedy lęk i strach przestają paraliżować umysł, przed człowiekiem otwierają się nowe możliwości. Właściwie nie tyle możliwości, bo one są zawsze, a raczej świadomość, że takowe istnieją. Może to wszystko brzmi dość melodramatycznie, ale takie historie zdarzają się dość często. Barbara Piekarek potwierdza, że sytuacja kobiet żyjących w związkach, w których występuje przemoc pod jakąkolwiek postacią, znacznie się poprawiła. Kobiety są bardziej pewne siebie, potrafią sprzeciwić się złym układom, są bardziej samodzielne i niezależne. Oczywiście nie jest to ruch masowy i zjawisko powszechne, ale pojedyncze przypadki wskazują na pozytywny kierunek zmian.
Za przykład może posłużyć historia pewnej kobiety, obecnie mieszkanki gminy Popielów, która po długoletnim trwaniu w toksycznym związku z mężczyzną, który stosował wobec niej różne formy przemocy, odeszła od niego z trójką dzieci. Wynajęła mieszkanie w innej miejscowości. Znalazła pracę, walczy o alimenty. Może też liczyć na doraźną pomoc z opieki społecznej. Takich przypadków jest więcej. I dobrze.
Mimo początkowych wątpliwości, program 500+ zadziałał nie tylko w sferze finansowej. Wywołał przy okazji pozytywne skutki społeczne i psychologiczne.