Ostatnie statystyki jasno pokazują, że stan polskiego czytelnictwa jest tragiczny. W ostatnim roku książki nie miało w rękach przeszło 60 % społeczeństwa, co stawia nas na szarym końcu w rankingu czytelnictwa krajów UE.
Zbędne jest pisanie jak ważne jest czytanie książek, bo wszyscy chodziliśmy do szkoły i ciągle nam powtarzano, że dzięki czytaniu rozwijasz horyzonty myślowe, uczysz się myśleć, ma szersze spektrum etc. Jak widać nie wszyscy słuchaliśmy dobrych rad naszych nauczycieli, co przekłada się na nieszczęsny krajowy wynik czytelniczy.
Kampanie społeczne jak choćby ta ze słynnym hasłem „nie czytasz nie idę z tobą do łóżka” były mało skuteczne. A szkoda, bo hasło daje do myślenia. Jedną z form, która ma dodatkowo wspomóc kampanie pro czytelniczą jest tzw. bookcrossing (ang. książka w podróży) czyli swobodne przekazywanie książek w miejscach publicznych, bez pobierania za to opłat. W miejscach publicznego użytku są książki ustawione na tzw. regałach bookcrossingowych, które możemy wziąć do domu, przeczytać i podać dalej. Książki są oznaczone specjalnym kodem i numerem. Idea ciekawa i warta uwagi, gdyż zamiast zalegać na regałach, książki są w obiegu i spełniają swoją główną funkcję – są czytane!
W Polsce z kampanią bookcrossingową związane są głownie kawiarnie studenckie i miejsca alternatywne ostatnio dołączają szkoły. W Opolu książkę bookcrossingową możemy przeczytać np. w Domu Expo na popularnym rolkowisku.
Reasumując: bookcrossing jest ideą niezwykle pożyteczną i praktyczną. Przez co mam nadzieję, że na dobre zagości w naszym kraju. Na koniec prośba – czytajmy książki.