– Wygłaszał pan przez 50 minut takie bzdury i kłamstwa… Jak pan sobie tego drugi raz posłucha, to się pan sam zdziwi – posłanka PO Urszula Augustyn nie przebierała w słowach po wystąpieniu Mateusza Morawieckiego w obronie Beaty Szydło podczas debaty nad odwołaniem byłej premier. Kilkakrotnie powtórzyła stwierdzenie, że premier kłamie.
Normalny człowiek, gdy ktoś zarzuca mu kłamstwo, protestuje. Zarzut kłamstwa jest głównym wątkiem bardzo wielu procesów sądowych. „Kłamać nieładnie” – uczymy nasze dzieci i młodzież. Ba! Kłamstwo to grzech, to wbrew jednemu z przykazań. I co?
No właśnie. Publicznie z trybuny sejmowej posłanka zarzuca premierowi kłamstwo. Czy to nie jest sprawa dla prokuratora?
Tylko co? Oskarżenie jednej z najważniejszych osób w państwie o kłamstwo? A może kłamstwo premiera z trybuny sejmowej, okłamywanie społeczeństwa?
Dlaczego premier, jeżeli nie kłamie, nie skieruje sprawy przeciwko posłance PO do sądu? Co do Beaty Szydło – wszyscy wiemy, że kłamała niejednokrotnie. Czy premier Morawiecki robi to równie niezręcznie?
Oto pełne wystąpienie Urszuli Augustyn: