Dla środowiska medycznego gotowość do szczepień lekarzy z oddziałów covidowych to dowód tego, że  oni wiedzą, z czym się zmagają na oddziałach, czego nie widzą zdrowi szczęśliwcy chodzący po ulicach. Nawet ci, którzy covid przeszli lekko.

Lekarze wielokrotnie podkreślają, że kiedy ta choroba przyjmuje cięższy przebieg, to człowiek niezależnie od wieku, starszy czy młodszy, może tego zapalenia płuc nie przeżyć.

– Właśnie to wszystko obserwujemy na oddziale, dlatego się zaszczepiłem – podkreśla dr Sebastian Stankala, wicedyrektor ds. medycznych szpitala w Białej Prudnickiej. – Jeśli się z tego wychodzi, to powrót do zdrowia po takim zachorowaniu trwa jeszcze wiele miesięcy. Tego wszystkiego można uniknąć, szczepiąc się, bo w 95 procentach ta szczepionka ma być skuteczna.

Dr hab. n. med. Tomasz Czarnik z oddziału intensywnej terapii USK w Opolu i kierownik Regionalnego Centrum ECMO poddał się szczepieniu w błysku kamer, po to, by dotarło przesłanie do ludzi, że szczepionka jest bezpieczna.

– Na razie szczepionka to jedyny sposób, żeby ustrzec się choroby – podkreśla dr Tomasz Czarnik.

A problem społeczny jest ogromny, bo z różnych badań wynika, że zaszczepić się nie chce 50-60 procent Polaków.

We wtorek w południe dziennikarz Opowiecie.info pytał na ul. Krakowskiej opolan, czy będą się szczepić. Wielu z nich odpowiadało, że nie. Jedni tłumaczyli to brakiem zaufania do szczepionki, inni nie podawali żadnego argumentu.

Od początku epidemii sklepy pracują bez przerwy, ich nie obejmował lockdown. Pracujący w nich personel jest ciągle narażony na zarażenie, bo klientów przewijają się dziennie setki. Nikt też lepiej, niż ekspedientki, nie zauważa podejścia ludzi do zagrożenia.

– Na początku, w tych pierwszych miesiącach, ludzie panicznie się bali – opowiadają panie z jednego ze sklepów chemicznych przy ul. Krakowskiej. – A teraz mamy wrażenie, że przyzwyczaili się do tej nienormalnej sytuacji. Są tacy, którzy do sklepu wchodzą bez maski i żadna siła ich nie zmusi, żeby dezynfekować ręce.

Czy wobec tego się zaszczepią? Każda z pań ma swój argument na „nie”. Jedna z nich jest w ciąży, więc w sytuacji, kiedy nic nie wiadomo o wpływie szczepionki na rozwój płodowy dziecka, nie zdecyduje się na zaszczepienie.

Inna jest przekonana, że wcześniej czy później pewnie pojawi się nieformalny przymus, np. jeśli ktoś będzie chciał jechać za granicę, będzie musiał wykazać, że się szczepił.

– Mam bliskich w Niemczech, więc wcześniej czy później pójdę się zaszczepić – przyznaje. – A rodzina w Niemczech też jest podzielona, bo jedni zaraz idą się szczepić, a drudzy w ogóle nie chcą.

Okazuje się, że dwie osoby z ich personelu były już chore. Przechodziły zakażenie koronawirusem bardzo lekko, a nie wszyscy mieli takie szczęście.

Natomiast trzecia z pań jak na razie jest bardziej na „nie”, niż na „tak”, jeśli chodzi o szczepienia przeciwko covid-19.

– Za duże zamieszanie przy tej szczepionce – mówi.

Jako jeden z argumentów „przeciw” podaje ten, który często powtarza się w rozmowie Opowiecie.info z Opolanami, a mianowicie, że badania nad tą szczepionką nie trwały dwa lata, więc nie można uznać ją za pewną i bezpieczną.

Dlatego Opowiecie.info postanowiło o te najczęściej powtarzane obawy i wątpliwości Opolan zapytać dr hab. lek. med. Tomasza Czarnika z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.

Opowiecieinfo: Czy to prawda, że szczepionka była zbyt krótko badana?

Dr Tomasz Czarnik: Nie. Była badana zgodnie z procedurami, wszelkie normy zostały spełnione i została przetestowana na 80 tys. ochotników. Badania były przyspieszone, bo tutaj czas naglił, ale wszystkie procedury zostały zachowane, zwłaszcza bezpieczeństwa i oceny preparatu.

Covid-19.  Dr hab. Tomasz Czarnik: – Nie ma skutecznego lekarstwa na tę chorobę, jedynie możemy się zaszczepić

fot. USK

– W rozmowie z mieszkańcami Opola pojawia się uwaga, że „gdyby badania trwały dwa lata, to byłoby bezpiecznie”. Ale ludzie nie wiedzą, że ten okres dwóch lat tak naprawdę jest potrzebny tylko po to, by ocenić, jak długo zapewnia ona odporność na covid.

– Trwałość szczepionki na tym etapie jest bez znaczenia, nawet gdyby się okazało, że musimy się szczepić, jak na grypę, co roku, to i tak ona spełnia swoje zadania i chroni ludzi. Nie widzę tutaj nieścisłości w tej kwestii. Nawet jeśli jej trwałość okaże się przez rok, to i tak chroni ludzi.

– Często powtarza się też argument o pojawiającej się narkolepsji, tak, jak najprawdopodobniej w przypadku przed dziesięciu laty w Szwecji, związanej ze szczepionką przeciwko świńskiej grypie.

– Nie ma takich danych, które by na coś takiego wskazywały. Nie znam takich danych, żeby ktokolwiek był narażony. Najczęstsze powikłania są spowodowane odczynami poszczepiennymi, które nie są groźne. To bolesność w miejscu szczepienia, objawy paragrypowe. To, czego się najbardziej boimy, to wstrząs anafilaktyczny, ostra reakcja wstrząsowa, która się zdarza, ale jej częstość nie odbiega od innych szczepionek. Jest znikoma i to jest coś, co może się zdarzyć podczas każdego szczepienia.

– Patrząc, jak pan się szczepił w świetle kamer, wszyscy odebrali to jako jednoznaczne przesłanie, żeby też tak zrobić.

– Skoro to zrobiłem, to znaczy, że jestem przekonany do słuszności tej strategii. To jest jedyna szansa, żeby uchronić się przed Covid-19, bo nie ma póki co skutecznego lekarstwa na tę chorobę. Jedynie możemy się zaszczepić.

*  *  *

Po serii szczepień środowiska medycznego, tzw. grupy zero, kolejni będą pracownicy ZOL-i, DPS-ów, policjanci, żołnierze, strażacy oraz seniorzy, a na końcu wszyscy pozostali. Z tą grupą może być największy problem, bo w niej chętnych jest najmniej. Zaledwie około 30 procent chce się zaszczepić, co stawia nas w ogonie Europy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.