Zdaniem Tomasz Siemoniaka prezydent nie wskaże dziś nazwiska przyszłego premiera, tylko mechanizm – Kto będzie miał marszałka sejmu – ten będzie miał konieczną większość do utworzenia nowego rządu – uważa, choć na 100% nie wyklucza żadnej możliwości. Siemoniak jest spokojny o przyszły los mediów publicznych. Uważa także, że antyspołeczne decyzje pisowskiej rady ministrów należy rozpatrzyć od nowa.

Leszek Myczka – Prezydent Andrzej Duda dzisiaj wieczorem wygłosi orędzie, w którym powie jaką decyzję podjął na temat „pierwszego kroku”. Najbardziej zaskakującym scenariuszem byłaby próba znalezienia „kompromisu” między Tuskiem a Morawieckim i podążając za deklaracją Morawieckiego w rozmowie z portalem Interia wskazanie na premiera Władysława Kosiniaka-Kamysza. Sam  Morawiecki w sobotniej rozmowie z portalem Interia stwierdził, że widziałby się w rządzie, którego premierem jest szef PSL.

– Możliwości jest oczywiście kilka i prezydent nie musi dzisiaj żadnej decyzji podejmować, ani nawet o żadnej decyzji mówić – przyznał poseł elekt Tomasz Siemoniak.  – Może wskazać mechanizm dojścia do kandydata, tak jak mówił kilkanaście dni temu, że jest dwóch kandydatów, którzy twierdzą, że mają większość. Tak, zbliża się nieuchronnie moment sprawdzenia tego, kto ma większość. Już za tydzień, 13 listopada, pierwsze posiedzenie Sejmu i wybór marszałka i wicemarszałków. Będzie widać, jaka jest większość. I w ten sposób dość oczywisty będzie to wskazanie tej większości, która jest w stanie wyłonić premiera. Spodziewam się, że prezydent uzna, że dał już trochę czasu PiSowi. Nie ma żadnych rokowań na większość po stronie PiS u. W związku z tym, zasłaniając się trochę tym mechanizmem, wskaże pośrednio kandydata na premiera. Wyobrażam sobie, że dla prezydent nie jest łatwe powiedzenie słów Donald Tusk. W związku z tym będzie ten moment jeszcze tutaj przeciągał – powiedział nam Tomasz Siemoniak.

– Jedną z pierwszych rzeczy jakimi ma się zająć nowy rząd mają być media publiczne. Czy myśli Pan, jako człowiek, któremu media nie są obce, że da się je odbudować? 

-Tradycyjne media, w których przepracowałem 7 lat dobrze rozumiem. Znam mechanizm, w jakim odbywa się zarządzanie, co to znaczy praca dziennikarska, że dziennikarz jest najważniejszy i cała reszta służy temu, żeby ochronić dziennikarza, by dać mu niezbędne narzędzia. Natomiast świat się zmienił od 2005 roku, gdy zakończyłem pracę w Polskim Radiu. 17 lat to jest wieczność, jeśli chodzi o media. Pojawiły się media społecznościowe. Internet bardzo się rozwinął, więc w tym sensie staram się oczywiście trzymać rękę na pulsie. Nie ma polityki bez mediów, nie ma państwa bez mediów, więc w tym sensie mogę powiedzieć, że jestem w środku tego wszystkiego. Natomiast mam świadomość, że też moja wiedza praktyczna bardziej dotyczy mediów publicznych. Zawsze to były media, które miały realizować jakąś misję. Media opłacane przez podatników w takiej czy innej formie. Bo abonament to też przecież jest forma podatku. Więc w tym sensie jestem przywiązany do tego, żeby takie instytucje po prostu funkcjonowały.

– A czy Pan rozumie te media publiczne, które są w tej chwili?

– To nie są media publiczne, to są media partyjne. Nie rozumiem, jak można było coś takiego z nich zrobić. Jest to coś, co bardzo zaszkodziło, zniszczyło w ogóle debatę publiczną w Polsce. Media, które powinny być własnością wszystkich, dbać o równowagę, o balans, stały się taką pałką na przeciwników politycznych. Natomiast pozostałe media, te niepubliczne, prywatne, społeczne, mają pełną wolność. To jest już taka uroda demokracji, że się krytykuje, atakuje. Natomiast media publiczne powinny być wolne od tego rodzaju działania. że przekazy informacyjne są po stronie tylko jednej części polityki, że organizuje się ataki na polityków czy całe grupy zawodowe. Doświadczyliśmy tego przez osiem lat. Myślę, że każdy, nawet jeśli nie oglądał tych mediów czy nie słuchał, wie, o czym mówię. Donald Tusk zapowiadał szybkie zmiany i na pewno te zmiany nastąpią. Ale nie będa po to, żeby teraz tylko o Koalicji Obywatelskiej czy demokratycznej większości dobrze mówiono i atakowano drugą stronę. Chodzi o to, żeby były to media naprawdę publiczne, żeby pracowali w nich prawdziwi, niezależni dziennikarze, żeby jeśli chodzi o taką misję kulturalną uwzględniać pluralizm w polskiej kulturze, a nie tylko najbliższych sobie, politycznie twórców. Potrzeba bardzo mediom publicznym też takiej kulturotwórczą roli, bo wiadomo, że media prywatne akurat czasami podejmują się takiej misji, finansują filmy fabularne czy filmy dokumentalne. Chwała im za to. Natomiast tylko media publiczne są w stanie pewne rzeczy zrobić.

– Wszystko wspaniale, tylko kto miałby te media robić? Skąd ludzi do tego?

– No przecież do 2015 roku pracowały tam setki ludzi. Oni przecież nie wyjechali. Rozeszli się do innych zajęć, do mediów prywatnych, do innych branż.

– Bardzo niewielu z nich będzie chciało wrócić. Bardzo niewielu. No, zobaczymy. Przyjmuję to jako jakąś tam informację, rekonstrukcję trójki. Nie ma takiej możliwości, żeby żeby tych dwóch stworzonych mediów, które mają się świetnie i mają swoich słuchaczy i swoje pieniądze na to zrekonstruować Trójkę. Podobnie z telewizją, która nie była najlepsza. Ale to już prezes Braun przecież zaczął, że zwolnił pięciuset pracowników twórczych. I niestety też stracił wielu z nich.

– No tak, to była taka decyzja, żeby wyprowadzić taką dziennikarską agencję na zewnątrz telewizji. Moim zdaniem ta decyzja nie była decyzją dobrą, bo tak jak mówiłem wcześniej, wartością są dziennikarze, wartością są twórcy i cała reszta musi im służyć, bo to oni odpowiadają za ten najważniejszy filar. Każdy jest ważny – od strażnika na bramie telewizji po technikę . Bez niej by nie było oczywiście programu. Natomiast ten ostateczny kształt nadają właśnie twórcy i nie można pokazywać tego, że oni są zewnętrzni wobec instytucji. Mówię też o takiej psychologii. Oczywiście tam prawo pracy, zasady, to wszystko gdzieś przez sądy przechodziło. Natomiast wydaje mi się, że tak a propos tego pytania o Trójkę też przecież nie chodzi o to nie tylko w przypadku mediów, żeby w taki prosty sposób wrócić do 2015 roku. Wyborcy tego nie oczekują tak do końca. Zwycięstwo opozycji demokratycznej przynieśli też młodzi wyborcy, którzy poszli do tych wyborów, którzy mediów publicznych, innych niż te przez ostatnie 8 lat, specjalnie nie znają. Więc ja nie wiem, czy celem powinno być to, że odtwarzamy Trójkę taką, jak była w roku 2015 z tymi samymi prowadzącymi autorytetami, osobowościami. Może trzeba takiej nowej Trójki, która będzie trafiała do tych młodszych. Bo Trójka to była jakość, poziom, pewien styl. Ludzie, którzy tam przechodzili przez kolejne dziesiątki lat do pracy, dostosowywali się. Do tego mieli swoich mistrzów. Przecież oni nie urodzili się wszyscy jako radiowcy tylko po prostu też się uczyli. I myślę, że takie dobre media publiczne to nie znaczy, że powrót do tego, co było, tylko szukajmy nowych Niedźwiedzkich, nowych Mannów, nowych Kaczkowskich. W tę stronę trzeba iść. Ale jak najbardziej: ci starzy mistrzowie też powinni być w Trójce. To oczywiście to nie jest takie proste: wrócić. Natomiast wszystko, co się dobrze udaje, to jest zawsze mieszanką doświadczenia i młodości. Nie da się przechylić w żadną ze stron.

– No więc właśnie o to chodzi. Bo mnie zaniepokoiła pani Małgorzata Kidawa-Błońska, która powiedziała, że te nowe media, które teraz powstaną, to będzie można robić z tych nowych młodych ludzi, którzy wychodzą po studiach dziennikarskich i oni zrobią te nowe media. Oni nie zrobią żadnych mediów, ponieważ ja wiem, bo przyjmowałem do siebie na praktyki studentów po dziennikarstwie prosto z ostatniego roku i już po dziennikarstwie. I to byli ludzie, którzy wymagali wieloletniej obróbki, żeby stać się prawdziwymi dziennikarzami. Tymczasem teraz nie ma starych, nie ma mistrzów, którzy by tych młodych uczyli. No bo tak jak mówię, starsi raczej nie wrócą już do mediów, a jeżeli wrócą, to bardzo ograniczonej ilości. A poza tym będą mieli bardzo trudną robotę z młodymi, którzy nie bardzo chcą się podporządkować i chcą być od razu gwiazdami, prawda?

– No to jest oczywiście problem takiego napięcia pokoleniowego. Ja mogę powiedzieć, że zawsze tak było. Nie było jeszcze mediów i zawsze w różnych dziedzinach życia ten konflikt, napięcie pokoleniowe funkcjonowało.

– Ale to jest to, o czym pan powiedział, nie będzie tego styku starych z młodymi, bo starych po prostu nie będzie.

– Ja sądzę, że tak źle nie jest. Jest świadomość szczególnego momentu. W tym momencie Polska zawróciła z drogi autorytaryzmu do demokracji. To trochę przypomina mi na pewno wielu ludziom. 89 i 90 rok. Uważam i może nie z mediów, ale z różnych innych branż otrzymuję właśnie takie sygnały, że ludzie są gotowi wrócić na rok, dwa, trzy, wiedząc, że jest to szczególny moment i coś ojczyźnie są winni. Więc nie podchodzę tak pesymistycznie do tego. Oczywiście 8 lat to bardzo dużo i pewnych rzeczy nie da się już odwrócić. Pewnych ludzi może nie da się namówić. Natomiast taki model, w którym różne są pokolenia, to też nie tylko starsi i najmłodsi, ale też i średnie pokolenie jest jedynym racjonalnym. W każdej instytucji nie da się inaczej po prostu funkcjonować. I wierzę w to, że bardzo wiele osób, które z przyczyn politycznych przede wszystkim , musiało odejść z mediów publicznych do nich wróci. I że mądrzy dyrektorzy, prezesi będą taki ruch stymulować nie po to, żeby odtwarzać coś, co było 10, 15 lat temu. . Nie, ale żeby właśnie byli ci mistrzowie i żeby coś, co jest w sumie jakąś fundamentalną wartością jeśli chodzi o media, to znaczy jakość i to co daje dziennikarz, rzetelność, jakość, że depesza agencyjne jest skonstruowana według reguł tak samo. Takie zasady, które jeszcze kilkanaście lat temu obowiązywały w radio publicznym. To znaczy, że ktoś musi mieć dykcję, żeby rozumieć, co mówi. Nie każdy musi być radiowcem, a jeśli jest radiowcem, powinien popracować nad tym, żeby słuchacze dobrze rozumieli, żeby mówił dobrze po polsku w sensie nie znajomości języka, ale umiejętności posługiwania się i poprawnie, i barwnie, i właściwie językiem. Więc uważam i widzę, że przecież w mediach prywatnych też widać czasami tę jakość. Jeśli chodzi o główne telewizje prywatne w Polsce, to są tam i mistrzowie, i uczniowie. To dlatego odnoszą sukcesy też komercyjne, że są i starsi, i młodsi, i to widać. Ja tutaj mówię o TVN czy Polsacie. Nie mówię o treściach, bo to jednemu się może podobać, drugiemu nie, ale pod względem jakości na pewno one wyprzedzają w tym momencie media publiczne. TVP przede wszystkim jakości rozumianej jako praca dziennikarska.

– Koniecznie jest też powrót jakości, czyli kart mikrofonowych i ekranowych, które upoważniałyby do wykonywania zawodu.

– No właśnie, to to był taki dobry model, ta Akademia Telewizyjna. Właśnie kształcenie kadry, stawianie pewnych wymagań, dawanie czasu na dojście do pewnych rzeczy, żeby ci młodsi rozumieli, że wszystko się wypracowuje, to jest bardzo dobre. I oczywiście trudno narzucić mediom prywatnym karty mikrofonowe czy ekranowe. To były rozwiązania z mediów publicznych, ale to były rozwiązania służące jakości po prostu a jakość jest tutaj bezcenna.
Na tym polu też się wiele zepsuło. To proszę posłuchać jedynki radiowej dziesięć lat temu i teraz. Jedynka zawsze była taką ostoją jakości. Mówię o tej dykcji – w ogóle nie chodzi tutaj o politykę.

 

Grzegorz Schetyna podczas wizyty u głodujących mieszkańców Dobrzenia Wielkiego obiecał, że po przejściu PO do władzy sprawa powiększenia Opola wróci pod obrady Rady Ministrów.

– Ja znam tę wypowiedź Grzegorza Schetyny, bo rzeczywiście ta kwestia była głośna, ogólnopolska – przyznał Siemoniak. – Grzegorz Schetyna pochodzi z Opola, więc to nie było dla niego tylko jakąś tam jeszcze jedną sprawą polityczną, administracyjną, tylko dokładnie znał sytuację. Rada Ministrów ma kompetencje do tego, żeby podejmować dowolne decyzje, jeśli chodzi o zmiany granic między gminami. My zawsze kierowaliśmy się zgodą mieszkańców. Praktycznie nie było innych decyzji. Tym się przez trzy lata zajmowałem, więc dobrze to pamiętam, żeby miał wbrew mieszkańcom coś zrobić. Oczywiście zdarzały się tutaj przeciwstawne interesy. Jedni mieszkańcy chcieli tak, drudzy inaczej, ale jeżeli dana gmina nie chciała, żeby jej kawałek został przyłączony do innej gminy czy innego miasta, to takiej decyzji nie podejmowaliśmy. Więc pewnie nowy minister spraw wewnętrznych i administracji musi do takich tematów wrócić. Nie ma rządu w tym momencie i nie chcę składać deklaracji. Natomiast te wszystkie rzeczy z ośmiu lat wymagają przejrzenia, sprawdzenia, być może korekty. Oczywiście to jest niełatwa sprawa i znowu wymaga rozmowy z ludźmi. Natomiast na pewno za moment będzie nowy wojewoda, więc to jest jedna z takich spraw, którymi wojewodowie powinni się zająć. I jeżeli ktokolwiek ten temat podniesie: media, samorządowcy, to ten temat będzie.

– Tutaj 99% mieszkańców było przeciwnych  przyłączeniu, czy zatem jako poseł tej ziemi zwróci Pan uwagę na tę sprawę?

– Po to jestem posłem z ziemi opolskiej. Tym bardziej, że odczuwam szczególne zobowiązanie ze względu na zwycięstwo, najlepszy wynik osobisty i to, że poczułem, że z dużą otwartością zostałem przyjęty. Są zatem duże oczekiwania, że moja praca tutaj będzie służyć województwu opolskiemu i jego mieszkańcom. Więc jeśli coś jest ważne dla nich, to też jest ważne dla mnie. Aktualnie zajmuję się kwestią Opolskiego Centrum Onkologii, dlatego że to jest po prostu ważne dla mieszkańców i jeśli jakieś inne rzeczy także tak są ważne dla mieszkańców, to będę się nimi zajmował. Dziś jest moment taki właśnie, że trochę między rządami nie ma sensu ze starym rządem już czegokolwiek załatwiać. Nowy rząd musi się zmierzyć z katalogiem różnych spraw, które trzeba podjąć także i to będzie mi bliskie. Skoro pan redaktor o to pyta, skoro przez te kilka miesięcy miałem okazję kilkanaście razy o tym rozmawiać z różnymi osobami, to ten temat jest ważny.

– Rafał Trzaskowski uzyskał w Dobrzeniu Wielkim najlepszy wynik w Polsce w czasie wyborów prezydenckich.

– Tym bardziej jest to zobowiązanie, żeby ludzi traktować poważnie. To dotyczy bardzo wielu spraw: budowy tras kolejowych dla CPK itp., no ale nie można ludziom nagle przekreślać ich majątku, ich jakichś dążeń, planów w imię jakichś działań, ponad ich głowami. Więc wydaje mi się, że ta sprawa też należy do takiego katalogu. Gmina ma szczególną ochronę konstytucyjną. W Polsce nie powinno się pochopnie zmieniać ich granic. Nie ma żadnej przeszkody, żeby miasta i aglomeracje się rozwijały bez zmiany granic. Pieniądze unijne mogą przekraczać nawet granice województw, jeśli ktoś się dogada. Jak by się tutaj dogadała Nysa z Ząbkowicami to mogą współpracować. Co z tego, że są w różnych województwach.

-Wydaje mi się, że w przypadku powiększenia Opola te działania, szły w niedobrą stronę i zbudowały wielkie, złe emocje społeczne.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.