Z Agnieszką Gabruk, dyrektorką Regionalnego Ośrodka Polityki  Społecznej w Opolu rozmawia Leszek Myczka.

To może trochę obcesowe pytanie, ale skąd się Pani wzięła w pomocy społecznej?

– To proste: z systemu pomocy społecznej. Tak widać miało być: jestem człowiekiem pomocy społecznej. Z zawodu jestem socjologiem, po służbach socjalnych. Od początku kariery zawodowej jestem związana z pomocą i integracją społeczną. Tutaj, w Regionalnym Ośrodku Polityki Społecznej pracuję od 2006 roku, ale wcześniej byłam związana z ośrodkiem pomocy społecznej w Tułowicach, jeszcze wcześniej pracowałam w schronisku dla bezdomnych w Bielicach, byłam związana także przez moment ze stowarzyszeniem „Nadzieja” w Niemodlinie. Jak pan widzi od samego początku jestem zaangażowana w działalność czysto pomocową.

Tułowice, Niemodlin, Bielice – szczególnie ten ostatni ośrodek – napatrzyła się Pani na ludzkie nieszczęście…

– Widziałam zawsze te obszary, które wymagają wsparcia zarówno wśród seniorów, osób z niepełnosprawnościami ale także wśród dzieci i rodzin, które własnym staraniem nie potrafiły sobie poradzić, żeby ich życie biegło w miarę spokojnie. Jeżeli chodzi o osoby bezdomne to pracowałam z nimi tylko przez rok. Wystarczyło mi to jednak by zdobyć wiedzę, która dzisiaj przydaje mi się w pracy. Lada moment rozpoczniemy realizacje projektu z Wojewódzkim Urzędem Pracy w Opolu właśnie na rzecz osób bezdomnych, według formuły Housing First czyli poprzez zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych, czyli tego co jest kluczowe w zabezpieczaniu osób bezdomnych.

Na ile doświadczenie, które Pani zdobyła w pracy bezpośredniej z osobami potrzebującymi pomocy pomaga Pani dzisiaj w pracy dyrektorki ROPS – pracy menadżerskiej. Czy w dalszym ciągu potrafi się Pani identyfikować z tymi najważniejszymi problemami osób wymagających wsparcia?

– Praca w ośrodkach i sektorze pozarządowym daje wiedzę i tej wiedzy nie da się zarzucić. Będąc teraz na poziomie regionalnym nigdy nie zarzuciłam tej pracy w terenie, dlatego, że w mojej opinii nie można programować pomagania bez doskonałej znajomości potrzeb. Dlatego zawsze staram się być blisko ludzi. Bardzo dużo podróżuję po województwie, jestem w miastach i na wsiach po to, żeby poznawać potrzeby ludzi. Stale utrzymuję kontakt ze środowiskami na przykład osób z niepełnosprawnościami, jestem także blisko dzieci pieczy zastępczej zarówno instytucjonalnej jak i rodzinnej. Utrzymuję ten kontakt, by móc reagować na bieżące problemy i potrzeby tych osób. Bez takiego dogłębnego ale też ciągłego poznawania tych potrzeb nie bylibyśmy w stanie zaproponować tym grupom niczego sensownego, żadnej pomocy w rozwiązywaniu ich aktualnych problemów.

Ostatnio spotkaliśmy się na otwarciu po przekształceniu i remoncie Domu Dziecka w Tarnowie Opolskim. To także Pani działka?

– Mamy w województwie 30 takich domów, ale one nie podlegają Regionalnemu Ośrodkowi Polityki Społecznej, także żadna jednostka organizacyjna pomocy. Prawnie jesteśmy takim samym ośrodkiem jak każdy inny ośrodek – w gminie, czy powiecie. Działamy w oparciu o ustawę o pomocy społecznej. Nie ma żadnej zależności między ośrodkiem regionalnym i gminnym. Nikt tu nikim nie zarządza. Cała praca polega na zasadzie budowania porozumienia i współpracy. Taką więź najściślej udało nam się zbudować już w 2015 roku. Od tego czasu realizujemy liczne programy i projekty z udziałem gmin i powiatów. Za ich realizacje odpowiadają konkretne jednostki organizacyjne.

To jest materia, w której Pani pracuje – można powiedzieć…

– Materia, w której działamy, i w której wyprzedzamy myśli i trendy – jak choćby teraz deinstytucjonalizacja usług społecznych w środowisku gminnym, skierowanych do osób starszych czy z niepełnosprawnościami ale także do rodzin przezywających trudności opiekuńczo-wychowawcze i na poziomie powiatu skierowane do szeroko rozumianego środowiska pieczy zastępczej. Domy Dziecka działają w oparciu o inną ustawę, która pojawiła się w 2011 roku o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. I właśnie z placówkami opiekuńczo wychowawczymi, bo taka jest ich prawidłowa nazwa, jesteśmy sprzężeni, dlatego, że w strukturach między innymi ROPS działa także od 2012 roku ośrodek adopcyjny. Mamy jego filię w Nysie. On stanowi pomost- między nami a szeroko rozumianą pieczą zastępczą. Kształcimy kandydatów na rodziców zastępczych i prowadzących rodzinne domy dziecka. Prowadzimy różnego rodzaju kampanie promujące rodzicielstwo zastępcze.

Skomplikowane jest ta organizacja – dobrze, że Pani się w tym orientuje – ja już się trochę pogubiłem. Tym bardziej, że do tego wszystkiego dochodzi jeszcze zorganizowanie mieszkań dla osób, które w domach dziecka osiągają pełnoletność i powinny się usamodzielnić.

– Te mieszkania to obszar, który chcemy rozwijać. Zawsze uważałam, że to co zbudujemy trwałego to to zostanie. Dlatego infrastruktura usług społecznych na rzecz różnych grup docelowych – nie tylko wychowanków pieczy zastępczej jest bardzo ważna. Mimo, iż realizujemy tak zwane miękkie czyli merytoryczne projekty to maksymalnie wykorzystujemy środki na inwestycje, by tę infrastrukturę tworzyć i na trwale zabezpieczyć potrzeby różnych grup.

Pieniędzy, rozumiem, jest na to zawsze za mało…

– Niezależnie od tego ile mielibyśmy tych pieniędzy na pewno wykorzystalibyśmy je w sposób sensowny. Źródła finansowania naszej działalności są trzy: samorząd województwa, środki europejskie ale tez ośrodek adopcyjny jest zadaniem zleconym przez administrację rządową – i na ile się da stamtąd też czerpiemy, choćby na profilaktykę przemocy. Często korzystamy z możliwości, które zostały wypracowane z gminami czy powiatami, że to one zdobywają środki rządowe, które udoskonalamy łącząc siły – czyli pomysły i środki europejskie.

Z jakich dokonań swoich tutaj w ROPS jest Pani najbardziej dumna?

– Przez jedenaście lat byłam tutaj zastępcą dyrektora – nic się w zasadzie nie zmieniło gdy zostałam dyrektorem, to znaczy działam tak samo jak działałam tylko mam po prostu więcej obowiązków. A dumna jestem z tego, ze udało nam się tutaj zbudować trwały bardzo zaangażowany w pracę zespół. No i chyba jako jedyny ROPS w kraju zbudowaliśmy tak szerokie partnerstwo z gminami, powiatami i organizacjami pozarządowymi. Dumna jestem z tych wszystkich wspólnych inicjatyw, które udaje nam się realizować. Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy małym województwem, kompaktowym – znamy się praktycznie wszyscy z imienia i nazwiska i to na pewno nam pomogło niemniej jednak  potrafimy wspólnie korzystać z dostępnych zasobów nie kłócąc się przy tym i jak trzeba – czekać na swoją kolej. Dzięki temu możemy bardzo szeroko i systemowo oddziaływać na różne grupy społeczne.

Plany na przyszłość?

– Przede wszystkim nie zatrzymać się i w dalszym ciągu rozwijać usługi w środowisku lokalnym na rzecz osób z niepełnosprawnościami i osób starszych, tych aktywnych, poprzez różnego rodzaju formy aktywizacji społecznej, ale też tych nieaktywnych, niesamodzielnych, którzy nie mogą opuścić domu z powodu swojego stanu zdrowia. Na poziomie powiatu nadal chcemy rozwijać piecze zastępczą, głównie rodzinną, zawodową.

Ogromne zadanie szczególnie jeśli chodzi o rodziny zastępcze. Rodziców zastępczych wciąż brakuje…

– W bardzo prosty sposób można to policzyć: 30 domów dziecka, w których jest około 450 dzieci, to żeby zapewnić te potrzeby w rodzinnej formie musielibyśmy stworzyć 50 rodzinnych domów dziecka gdy w każdym z nich może przebywać maksymalnie ośmioro dzieci. W najbliższej przyszłości może się to nam nie udać, dążymy jednak do stopniowego ograniczania tej instytucjonalnej pieczy. Chcemy każdemu dziecku dać szansę i możliwość rodzinnego wychowywania się.

Czy łatwo jest zostać rodzicem zastępczym?

– Przede wszystkim trzeba mieć wielkie serce i wielkie chęci, później przejść proces weryfikacji psychologicznej i pedagogicznej, przejść szkolenia…. Ale jeżeli ktoś wie i czuje, że ma do tego serce, bo to nie jest praca tylko misja, to cała reszta już jest niewiele ważna. Musi się zgłosić do swojego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i ośrodka adopcyjnego. Osobiście polecam ośrodek publiczny przy ROPS . W naszym regionie istnieje także ośrodek niepubliczny prowadzony przez Diecezjalną Fundację ochrony życia w Opolu.

Profilaktyka zachowań społecznych to nowość, którą zamierzacie się zająć…

– Dotychczas tym się nie zajmowaliśmy, bo to bardziej obszar oświaty niż pomocy społecznej. Chodzi o oddziaływanie na młodzieżowe ośrodki socjoterapii, młodzieżowe ośrodki wychowawcze, działalność w przedszkolach czy szkołach z oddziałami integracyjnymi – wspólnie z Regionalnym Zespołem Wsparcia Placówek Edukacji chcemy tę profilaktykę prowadzić. Chcemy także uruchomić placówki podobne do Centrum Usług Społecznych w Gogolinie. To jest taki twór organizacyjny, który ma poszerzać swoją ofertę wychodząc poza standardowy system pomocy społecznej, który ma służyć nie tylko jego klientom. Chcemy doprowadzić  do powstania w całym regionie 15 takich centrów – przeszliśmy już wstępne szkolenia – na bazie dotychczasowych ośrodków pomocy społecznej.

Mówi się także o deinstytucjonalizacji usług społecznych w regionie…

– Krajowa strategia przejścia od opieki instytucjonalnej do opieki świadczonej na poziomie lokalnych społeczności ukazała się dopiero w ubiegłym roku, a nasz Regionalny Program Rozwoju i Deinstytucjonalizacji Usług Społecznych ma dopiero miesiąc. My bez tego programu działamy już od 2016 roku w środowisku lokalnym poprzez mieszkalnictwo wspomagane, chronione czy poprzez reorganizację domów dziecka. Deinstytucjonalizacja usług społecznych – to jak sama nazwa wskazuje odejście od instytucjonalnych form opieki nad różnymi grupami docelowymi. Osoby w DPS niekoniecznie muszą przebywać w takiej zamkniętej formule. Będziemy dążyć do otwierania DPS na środowisko lokalne, a z drugiej strony wspierać rozwiązania, które będą sprzyjały przenoszeniu części osób do mieszkań wspomaganych.

Ale to oczywiście są koszty ogromne…

– Oczywiście, ale to także kwestia pewnego pomysłu na to jak to można zrobić. Rozwój usług w środowisku, zarówno opiekuńczych czy asystenckich dla osób z niepełnosprawnościami może doprowadzić do zatrzymywania osób w ich własnym środowisku poprzez profesjonalne wspomaganie zamiast przenoszenia do DPS.

Fot. Kapitan

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.