Nie wiem jak jest u innych, ale ja względem miłości mam swoje zasady, a tu ot tak, strzała Amora trafiła mnie w samo serce. Przyznam, że perspektywa uczestniczenia w Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych zaproponowana przez Adama Urbaniaka – instruktora działającego w dobrzeńskim GOK-u nie do końca przypadła mi do gustu. Bo cóż ja – osoba, której słoń nieopatrznie nadepnął na ucho – może robić na tak specyficznej imprezie? Ale patrząc z perspektywy tych kilku dni, które dane mi było spędzić z ludźmi uprawiającymi sztukę ludową, nie żałuję.
Jestem zakochana po uszy w Kazimierzu. W uliczkach, gdzie, co dwa kroki artyści uchylają drzwi swoich galerii; w zakolu Wisły o wschodzie i zachodzie słońca; w spichlerzach, ruinach zamku, w willach i w niezliczonej ilości „Kogutów”… Jestem zakochana w Festiwalu i Sztuce Ludowej; w każdym kamyczku kazimierskiej ziemi…; w każdej nucie, którą miałam okazję usłyszeć. Moje zakochanie jest o tyle niewytłumaczalne, że szeroko pojęta „ludowość” jeszcze do niedawna znajdowała się na szarym końcu moich artystycznych zamiłowań. A tu wystarczyło uczestnictwo, (wprawdzie w wyjątkowym, bo jubileuszowym) Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, by moja miłość wróciła do korzeni.
Tegoroczny festiwal rozpoczął się w czwartek, 23 czerwca i trwał do niedzieli – 26 czerwca.
Był to już 50. Ogólnopolski Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych. Głównym bohaterem kazimierskiego Festiwalu jest folklor, choć towarzyszyły mu również Targi Sztuki Ludowej i wystawy. Podczas festiwalu działał też „Klub Festiwalowy”. Odbywały się tam różnego rodzaju warsztaty: śpiewu, tańca czy rękodzieła. Na półwiecze Festiwalu organizatorzy przygotowali, więc moc atrakcji. Do Kazimierza zjechali muzycy z całej Polski. Chociaż pojawiły się też zespoły z partnerskich miast – Ukrainy i Niemiec. Nasz region na scenie godnie reprezentował zespół śpiewu tradycyjnego z Opola „Niezłe Ziółka”, a gminę Dobrzeń Wielki – Wiktor Spiśla – solista z Chróścic.
Natomiast muzyczną oprawę, barwne tło i organizację całej wyprawy do Kazimierza, jak i niezliczone godziny prób i ogrom zaangażowania w utrwalanie i promowanie kultury ludowej naszego regionu zawdzięczamy Adamowi Urbaniakowi. Człowiekowi, który swą żywiołowością i energetycznością sprawia, że pomimo wszystko chce się chcieć… i na swoim przykładzie pokazuje, że śpiew ludowy nie musi być wcale nudny czy mówiąc młodzieżowo – obciachowy. Zespół „Urbaniakowie i przyjaciele”, którego jest kołem napędowym wciąż, się zmienia i ewoluuje, bo też muzyka, którą ukochał Adam jest specyficzna.
– Tradycja ludowego śpiewu i muzykowania jest cenną i istotną częścią polskiego, niematerialnego dziedzictwa kulturowego, która to część nie może zostać zaprzepaszczona w nowych warunkach cywilizacyjnych – powiedzieli członkowie jury. – Stanowi ona, bowiem o tożsamości lokalnej, regionalnej i ogólnonarodowej. Komisja z pełnym przekonaniem stwierdza, że Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu dobrze służy realizacji postulatów zawartych w Konwencji UNESCO z 2003 roku o ochronie niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Teraz trochę faktów:
Baszty – nagrody główne Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych rozdane!
Statuetki trafiły w ręce artystów z województwa mazowieckiego, podkarpackiego, łódzkiego i lubelskiego.
Tym razem nie udało nam się przywieść żadnej nagrody, ale uczestnictwo w tak znamienitej imprezie jest już nagrodą samą w sobie. – Tym razem zabrakło odrobiny szczęścia. Ale za rok na pewno spróbujemy znowu obiecuje Adam Urbaniak – wielbiciel i instruktor ludowego muzykowania z Borek.
50. Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych za nami. Przez trzy dni na kazimierskiej scenie swoje umiejętności zaprezentowało 25 kapel, 29 zespołów śpiewaczych, 15 instrumentalistów, 23 solistów śpiewaków, 13 wykonawców w kategorii folklor-kontynuacja oraz 24 grupy w konkursie „DUŻY – MAŁY”. W sumie w konkursie festiwalowym wzięło udział około 800 artystów ludowych z 14 województw.
Jury oceniając dobór regionalnego repertuaru, cechy regionalnego stylu oraz poziom artystyczny, przyznało nagrody i wyróżnienia na łączną kwotę 65 tysięcy złotych.
Kazimierz zaskoczył mnie jeszcze jednym wydarzeniem, w którym miałam niewątpliwą przyjemność uczestniczyć. W sobotnią festiwalową noc zamiast tradycyjnej ludowej dyskoteki publiczność festiwalowa na Małym Rynku uczestniczyła w widowisku "Orszak weselny, żałobny rapsod", które zakończyło się jubileuszową weselną ucztą. Niezwykłe to było widowisko i niezwykłe doświadczenie.
Z początku wydawało się, że na Rynku nic się nie dzieje – ot kolejne przesłuchanie konkursowe, tyle, że wieczorem. I nagle na Rynek wchodzi w dźwiękach muzyki, z pełnym dostojeństwem korowód weselny. Ponad weselnikami góruje panna młoda niesiona w lektyce przez kazimierskich strażaków – ochotników. Z przepięknym kwietno – zbożowym wieńcu na głowie. Korowód płynie dalej ludzką rzeką na Mały Rynek, gdzie przed Jatkami spotyka się z innym. Także w lektyce przybywa tu pan młody – z szarfą na oczach, co zapewne symbolizuje, że małżeństwo zawarte zostanie nie tyle z woli młodych, co ich rodziców. Nie dziwi, więc smutek pieśni weselnych, gdzie ślub zestawiany jest z grobem. Symbole śmierci pojawiają się nie tylko w pieśniach weselnych czy wręcz pogrzebowych, ale także na budynkach otaczających Mały Rynek, przeplatając się z radosnymi motywami kwiatowymi. Śmierć i życie splatają się przecież ze sobą nierozerwalnie, wbrew ludzkiemu pragnieniu szczęścia i miłości… Pierwszy spacer weselników opasuje korowodem cały Kazimierz. Z Małego Rynku idziemy pokłonić się Wiśle, która jak każda rzeka symbolizuje twórcze moce Natury, życie i śmierć i nieubłagany upływ czasu. Pojemny symbol, który łączy spektakl z jubileuszem 50-lecia Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych.
I ja tam byłam, miód i wino piłam, a com widziała i słyszała, tom tu napisała.
Przekonałam się też, że miłość od pierwszego wejrzenia jednak istnieje – wracam do Kazimierza za rok.