Do ośrodka leczenia i rehabilitacji dzikich zwierząt w Łubnianach trafiły trzy zaledwie tygodniowe wiewiórki. Trafiły tam, bo ścięto drzewo, na którym żyły. Przed wycinką nie sprawdzono, czy na drzewie nie ma gniazd albo dziupli. Jeden z maluchów zapłacił za to życiem.

– To jest właśnie efekt niekontrolowanej ścinki drzewa. Przed wycinką drzewo powinien obejrzeć np. ornitolog, żeby sprawdzić, czy są na nim gniazda, dziuple, lęgi. Bo jeśli są, to jest przecież całkowity zakaz ruszania takiego drzewa, aż do zakończenia sezonu lęgowego. Zresztą ta konkretna ścinka odbyła się 3 marca, czyli już w umownym okresie lęgowym, który trwa od 1 marca. A wiewiórki rodzą się już w lutym – mówi Marta Węgrzyn prowadząca azyl dla dzikich zwierząt.

Drzewo zostało ścięte na prywatnej posesji w okolicach Krapkowic. – Właściciel wykonał wycinkę, potem znalazł wiewiórki, przez dobę próbował je karmić w domu – relacjonuje opiekunka maluchów. – Początkowo były cztery, niestety jedna odeszła. Wtedy skontaktował się z weterynarzem, z którym współpracujemy i maluchy jako ślepe, głuche, łyse noworodki trafiły do nas.

Jak mówi Marta Węgrzyn, wiewiórcze noworodki były w bardzo złym stanie. – Były wyziębione, odwodnione, bardzo głodne, miały zapadnięte powłoki brzuszne. Pierwszy tydzień spędziły na karmieniu co godzinę albo co dwie. Co cztery, pięć godzin musiały dostawać kroplówkę, bo dosłownie opadały z sił. Nie miały siły, żeby się ruszać, żeby wydawać jakiekolwiek dźwięki. Teraz karmię je co 2, 3 godziny. Zaczyna im wyrastać sierść, do dwóch tygodni powinny otworzyć oczy.

Azyl dla dzikich zwierząt zajmuje się ich leczeniem i rehabilitacją

– Zwrócę się z prośbą do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o przetrzymywanie wiewiórek już po odchowaniu. Trzeba mieć na to specjalną zgodę – mówi Marta Węgrzyn. – Chciałabym przystosować je do naturalnego środowiska. Wszystkie wiewiórki, które dotychczas leczyłam były wypuszczane na wolność systemem adaptacyjnym. Wygląda to tak, że zwierzak jest umieszczony w otwartej klatce, z której sobie wychodzi wolno w środowisko i może do tej klatki wracać.

Zdarza się, że już odchowane wiewiórki wracają do azylu.– Przez kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tygodni po wypuszczeniu, wiewiórki trzymają się blisko naszego domu. Aż pewnego dnia przychodzą tylko o wyznaczonej godzinie, czyli w momencie karmienia między 7, a 8 rano – opowiada pani Marta. – My wtedy uzupełniamy specjalnie dla nich zawieszony na drzewie garnuszek. Podjedzą sobie i idą dalej w świat. Samiec, którego wypuściliśmy 3 lata temu, wraca do nas tej pory.

Trzymanie w domu dzikiego zwierzęcia bez pozwolenia to przestępstwo

Moja rozmówczyni przekonuje, że nie powinno się samemu próbować ratować wiewiórczych maluchów. – Z reguły źle się to kończy. Czasem komuś się uda, ale potem zwierzę jest oswojone. Musimy pamiętać, że odchów to jedno, ale nauczenie dzikiego zwierzęcia samodzielnego życia na wolności to jest bardzo ciężka sprawa.

– A trzymanie wiewiórki w domu jest dla niej potężną męczarnią – kontynuuje pani Marta. – To zwierzę jest niesamowicie żywiołowe, które potrzebuje przestrzeni, stymulacji, drzew, wiatru. W klatce trzymać jej nie można, więc albo ktoś doprowadzi to tego, że zwierzę będzie trwale okaleczone psychicznie albo umrze. A czasem na naszą pomoc może być już za późno. Polskie prawo nie dopuszcza trzymania dzikich zwierząt w domu. Trzeba mieć na to specjalną zgodę. Trzymanie zwierzęcia objętego ochroną gatunkową to przestępstwo.

W wyniku źle przeprowadzona wycinek drzew giną też nietoperze i ptaki

– Pamiętam sytuację, kiedy budowano centrum handlowe Dekada przy rondzie, tuż przy wylocie do Nysy – opowiada właścicielka azylu. – Ścięto wtedy jedno z rosnących tam drzew. Z jego środka dosłownie wysypały się hibernujące borowce wielkie. To jeden z większych nietoperzy żyjących w Polsce. Później musieliśmy w azylu dokończyć ich hibernację.

Najczęstszymi pacjentami po wycinkach są ptaki. – Kiedyś miałam pięć uchatek, które w wyniku wycinki straciły cały swój las. Też trzeba było je odchować i przystosować do naturalnego środowiska.

Ludzka bezmyślność drogo kosztuje

Wykarmienie i odchowanie wiewiórczych dzieci jest kosztowne. Kosztów nie ponoszą jednak osoby, które doprowadziły do sytuacji, że dzikie zwierzęta trafiają do azylu, lecz ci którzy je ratują.

– Nasze koszty to pół biedy, ale one mogły zginąć – mówi pani Marta. – Może ktoś by się nimi zajął, a potem wypuścił oswojone wiewiórki, które skończyłyby w paszczy kota albo drapieżnego ptaka. To one bardziej ponoszą te konsekwencje, niż my. My musimy zebrać pieniądze na ich utrzymanie, ale one mogły skończyć tragicznie.

Jak można pomóc wiewiórczym maluchom?

Robiąc przelew bezpośrednio na konto fundacji:
Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt “Avi”.
86 1090 2138 0000 0001 4699 9709
Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt
Dla przelewów z zagranicy:
Swift: WBKPPLPP
IBAN: PL86109021380000000146999709
Z dopiskiem: Darowizna dla jenota z fermy.
Oddając im swój 1% podatku:
KRS: 0000507234
Cel szczegółowy: 24834
Możesz ich wesprzeć nawet podczas codziennych zakupów, nie ponosząc przy tym żadnych dodatkowych kosztów!
Wystarczy zainstalować przypominajkę na portalu FaniMani i wybrać ośrodek „Avi”.

Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”/FB

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze