Sytuacja nas jeszcze nie przerosła. Ludzie siedzą w domach zapewne w dużej części ze strachu, ale także w poczuciu odpowiedzialności. Tak trzeba. Tłumaczył mi (przez telefon) kolega dziennikarz z Warszawy: – U was to taki niemiecki ordnung. Ludzie są posłuszni władzy.
Coś w tym jest. Od dawna opolskie wsie stawia się za wzór w całym kraju, że czyste i zadbane, że ulice przed domami zamiatają… A jednak, gdy pod koniec ubiegłego wieku chciano nas wyrugować z mapy administracyjnej Polski pod petycją zebrano ponad 50 tysięcy podpisów. Do Warszawy 2 kwietnia 1998 roku pojechało ponad 2 tysiące Opolan demonstrować pod sejmem. Ba! Największe protesty przeciwko obecnej władzy (poza Warszawą) odbyły się właśnie tutaj, gdy pisowscy aktywiści: Wiśniewski, Pietrucha, Jaki i Kowalski deptali godność mieszkańców podopolskich gmin, traktując ich jak rzeczy, które można przestawiać z kąta w kąt.
Dziś, choć zjawisko samo w sobie jest niewesołe z dumą patrzę na zachowanie mieszkańców Opola. Z dumą i nadzieją codziennie wyglądam przez okno. Poczta, przed nią kolejka, karna, z zachowaniem odległości. Stosują się wszyscy. Wczoraj wśród stojących widziałem jednego posła opozycji. Wiem, że gdy zaczną się tłoczyć jak dawniej, to będzie koniec…
Porządek jest wszędzie. Przed sklepami wielkopowierzchniowymi pusto. Miejskie autobusy wożą powietrze. Nie, żeby nikogo nie można było spotkać, ale ludzie nie pętają się bez powodu. Wychodzą ci, którzy muszą. W internecie żartują, że zniknął stary dylemat językowy, czy wychodzą „na dwór” czy „na pole”. Nie wychodzą…
– O, jak miło spotkać w sklepie człowieka – przywitała mnie pracownica hipermarketu, prowadząca spory wózek ze stertą różnych towarów. Nie, nie dowoziła na półki ani papieru toaletowego, ani ręczników. Tego towaru jest w bród. Także wód mineralnych – gazowanych, niegazowanych – jakie się chce…
Jarzynki kupuję na targowisku Cytrusek. Tu podobnie jak w sklepie. Czynne nieliczne stoiska i kioski – Pozamykali, nie przychodzą. Czy się boją wirusa? E tam, ale jak na godzinę przyjdzie jedna osoba i kupi kalafiora i pęczek koperku, to to się nie kalkuluje – tłumaczy mi Pani Jadzia odliczając resztę palcami uzbrojonymi w foliowe rękawiczki…
Napotkane na Pasiece magnolie uświadamiają mi, że jest wiosna. Są piękne od samego początku, gdy tylko pączki zaczynają lekko pękać. Są symbolem przetrwania. Magnolie należą do najstarszych roślin kwiatowych – żyły już w trzeciorzędzie, kiedy na Ziemi nie było nawet pszczół, a zapylaniem zajmowały się głównie chrząszcze. Całą północną półkulę pokrywały wtedy lasy ambrowców, tulipanowców, miłorzębów i magnolii, którym kres przyniosły zlodowacenia.
Magnolia Soulange’a to najczęściej u nas spotykany gatunek, którego historia sięga początków XIX wieku. Jest niestety delikatna i kwietniowe przymrozki potrafią zwarzyć jej kwiaty. W tym roku na mrozy już się raczej nie zanosi.
Na ziemię sprowadza mnie telefon: u nas nie przybyło. Na 367 zakażeń w kraju, od wczoraj trzymamy się na dziesięciu. I choć wiem, że co się odwlecze, to nie uciecze, to wiem także, że spowolnienie rozprzestrzeniania się choroby ma sens, choćby przez wzgląd na niewydolność służby zdrowia.
A tu wokół wszystko zaczyna rozkwitać. Zwykłe łączki pełne przylaszczek. Przebiśniegi. Zakwitają krzewy. Forsycja spada na nas pierwszym złotym deszczem. Jako mieszkaniec bloku, niezbyt często zwracam na to uwagę.
Teraz przyglądam się ogródkom w sąsiedztwie. Wszystko tam buzuje, budzi się do życia. Jakże różne jest to od tych wszystkich konferencji prasowych serwowanych nam przez najwyższe czynniki. W jednym z ogródków matka kopie z sześciolatkiem gumową piłkę. – Nigdy dotąd tego nie robiłam – przyznaje. – Teraz zostaliśmy w domu…
Zamyślony niemal potykam się pod własnym blokiem o… kępę fiołków. Prawdziwych, żywych, cudownie pachnących (tak!) fiołków. Skąd one tutaj, między blokami? Ale stwierdzam natychmiast, że jest ich więcej, cała masa, tysiące. Krystyno Słodczyk, Grzegorzu Ostromecki, Januszu Piotrowski! Mamy w Opolu kwietne łąki! Do czasu pierwszego koszenia…
Tuż obok, za płotem niemalże, mam wybudowany za ponad dwa miliony park sensoryczny: tam się musi dziać! I tak trafiam na pisowski pomnik Arkadiusza Wiśniewskiego, prezydenta Opola, zblatowanego z Patrykiem Jakim i Januszem Kowalskim, który właśnie zasłynął pomysłem posiedzenia sejmu i senatu na stadionie narodowym… Wszystko przez te fiołki.
I niech mi ktoś powie teraz, że fiołki są apolityczne…
Fot. melonik