Z nowym prezesem Fundacji Rozwoju Śląska, Henrykiem Wróblem, byłym wójtem gminy Dobrzeń Wielki, rozmawia Leszek Myczka.
Leszek Myczka: – Zdecydował się Pan przewodzić Fundacji Rozwoju Śląska w bardzo trudnym czasie. Myślę o pandemii koronawirusa…
Henryk Wróbel – Pozornie może to tak wyglądać. Jednak pandemia nie powoduje w funkcjonowaniu fundacji właściwie żadnych problemów. Wynika to z faktu, że już od pewnego czasu wszystko w fundacji można było i załatwiane jest online. W ubiegłym roku fundacja otworzyła się na obsługę klientów drogą elektroniczną. Wszystkie dokumenty związane z wnioskami o kredyty ( także same wnioski ) nie wymagają fizycznej obecności w siedzibie fundacji.
Nie znaczy to jednak, że żyjecie w próżni i pandemia dla fundacji nie istnieje. Macie do spełnienia bardzo ważną funkcję.
– Robimy co możemy, by pomóc potrzebującym przedsiębiorcom. Jedna pula pożyczek „płynnościowych” – ponad 20 milionów złotych dla tych, którzy zostali dotknięci skutkami covid’19 głównie poprzez spadek obrotów już została rozdana, pieniądze zostały wypłacone. Czekamy teraz na kolejną transzę, kolejny nabór wniosków już został zakończony, umowy z przedsiębiorcami są popodpisywane. Urząd marszałkowski, a właściwie OCRG i BGK muszą teraz tylko uruchomić środki. To są pożyczki do 500 tysięcy złotych na 4 lata z możliwą karencją dwunastomiesięczną. Spłynęło do nas bardzo dużo wniosków od przedsiębiorców, bardzo wielu jest potrzebujących. Liczymy, że Urząd marszałkowski zdobędzie dodatkowe pieniądze, które będziemy mogli im zaoferować. My jesteśmy tą instytucją, która pośredniczy, która bezpośrednio obsługuje przedsiębiorców.
Czy działalność fundacji ograniczona została jedynie do zwalczania skutków pandemii?
– W żadnym wypadku. Programy, które obsługujemy normalnie, choćby „wsparcie na starcie” dla rozpoczynających działalność gospodarczą, mikropożyczki, małe i duże pożyczki inwestycyjne dla przedsiębiorców – to wszystko jest na bieżąco realizowane.
Fundacja Rozwoju Śląska korzysta z pieniędzy Urzędu Marszałkowskiego?
Unijnych pieniędzy – zaznaczmy – którymi dysponuje Urząd Marszałkowski. Jesteśmy takim jakby parabankiem, który rozprowadza pieniądze zwrotne, posiadane przez Regionalny Program Operacyjny.
Pieniądze zwrotne to takie które trzeba zwrócić?
Tak. One są atrakcyjnie oprocentowane, albo wcale nie oprocentowane – w zależności od programu. Udzielamy pożyczek na zlecenie Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki.
Fundacja działa tylko na Opolszczyźnie?
Nie. Obejmujemy swoja działalnością także województwo śląskie i dolnośląskie. To duży obszar, ale środki którymi dysponujemy, choćby te które pozostają w gestii założycieli, bo trzeba powiedzieć, że Mniejszość Niemiecka jest założycielem fundacji, pracują już od wielu lat na rzecz regionu. Jako fundacja strujemy w konkursach na obsługę funduszy z RPO. Dzięki temu, ze wygraliśmy w kilku, możemy te programy obsługiwać.
Czy fundacja ma jakieś swoje pieniądze, którymi może pomagać?
Przez ileś lat działalności wypracowała jakiś tam kapitał, poza tym środki pochodzące od założycieli – fundatorów to w zasadzie jest wewnątrz fundacji i pracuje na rzecz przedsiębiorców, ale tylko w formie pożyczek. Fundacja obsługuje także i rozlicza działalność Mniejszości Niemieckiej.
Czy pandemia spowodowała, że macie jako fundacja więcej pracy? Czy wnioski o pożyczki płynnościowe spływały z całego obszaru działania fundacji?
To był dopiero pierwszy etap i obsługiwaliśmy tylko województwo opolskie. W drugim etapie dochodzi do tego Dolny Śląsk.
Czy kierując się ilością złożonych wniosków można sądzić, ze opolscy przedsiębiorcy gorzej sobie radzili ze skutkami pandemii od sąsiadów?
Trudno w ten sposób oceniać, bo choć staramy się z informacja o możliwościach zaciągnięcia takiej pożyczki dotrzeć wszędzie, to nie badaliśmy na ile nam się to dotarcie udało. Trzeba pamiętać, ze ponieważ pula pieniędzy jest ograniczona to rozpatrywaliśmy wnioski w zależności od kolejności wpływu. Kto bardziej operatywny i szybciej się dowiedział, ten dostał. Wszystko było oczywiście szeroko publikowane w Internecie także na stronie fundacji. Przedsiębiorcy z naszego terenu, którzy już maja z fundacją doświadczenie, wiedzieli gdzie i jak działać. Ci, którzy sięgali po pomoc po raz pierwszy na pewno mieli trudniej. Trzeba pamiętać, ze my już od wielu lat pomagamy przedsiębiorcom i to nie tylko w tak dramatycznej dla nich sytuacji jak obecnie. Nam jako fundacji tez jest łatwiej ze „stałymi klientami” współpracować, bo wiemy na co ich stać.
Zapowiadany jest duży wzrost bezrobocia. Czy to w jakiś sposób odbije się na pracy fundacji?
Cóż, my spełniamy tylko role pośrednika. Jeżeli będą pieniądze i będą wnioski o ich przyznanie, to być może będzie tych wniosków więcej, ale tego się nie boimy. Przypominam, ze stale na naszej stronie Fundacji Rozwoju Śląska jakie środki do dyspozycji są, także te, które nie są objęte aktualnymi zleceniami OCRG czy urzędu marszałkowskiego.
Czy znaczy to, ze można przyjść do fundacji z ulicy i powiedzieć: mam kłopot potrzebuje pieniędzy?
To zależy jaki to jest kłopot. Jeżeli jest to pomysł na biznes, czy potrzebuje się rozwinąć, to polecam nasza stronę – tam wszystko jest klarownie wyjaśnione. Można przyjść, zadzwonić, sprawdzić. Mamy także doradców, którzy wytłumaczą co i jak.
Czy spotkał się Pan z jakimś niecodziennym czy wręcz dziwnym wnioskiem?
To za krótko, dopiero miesiąc w tym siedzę by coś do mnie dotarło, choć niewątpliwie jak wszędzie zdarzają się różne rzeczy pozornie dziwne. Mówię pozornie, bo może się okazać, ze to świetne pomysły. Trzeba pamiętać, ze FRŚ została powołana w celu zintensyfikowania rozwoju Śląska. Pamiętam jeszcze ze swojej pracy w samorządzie, gdy w dwutysięcznym roku zostałem skarbnikiem w gminie Dobrzeń Wielki docierały do mnie dokumenty na temat pieniędzy które przychodziły z zagranicy na wparcie gmin mniejszościowych. Za te pieniądze budowano wodociągi, kanalizacje itp. A wiec najpierw do gmin. Później pojawiły się pieniądze dla przedsiębiorców, na rozwój, tak żeby cały region się wzmacniał. Były też pieniądze na utrzymanie organizacji mniejszościowej, społeczno-kulturalnej, kół DFK, które prowadzą taką działalność. Dopiero później zaczęły się działania fundacji w roli pośrednika przy zwrotnych środkach unijnych. W kolejnej perspektywie unijnej – taka jest tendencja w UE, żeby jednak więcej pieniędzy było w formie zwrotnej. To zapewne przysporzy nam więcej pracy, ale jak mówię, my się tej pracy nie boimy.
Poza tym, że działamy jako instytucja parabankowa, pośrednicząca w udzielaniu pożyczek i wspierająca działalność Mniejszości Niemieckiej wybudowaliśmy w Opolu spory obiekt biurowy, w którym można na przykład wynająć sobie salę konferencyjną, zakładający firmę może tak umieścić swoje wirtualne biuro. Mamy tez spółkę Centrum Rozwoju Biznesu, która pomaga przy pisaniu wniosków unijnych, jest także biurem rachunkowym i świadczy takie właśnie usługi.
A czemu akurat Pan na nowego prezesa?
Rada Fundacji, która mnie powołała postawiła przede mną zadanie bym spróbował znaleźć kolejne nogi na których można by oprzeć działalność fundacji. Moim zadaniem jest wymyślenie strategii na przyszłość. To w dzisiejszej sytuacji niełatwe zadanie. Zapoznaję się aktualnie ze wszystkimi działaniami i możliwościami fundacji. Na przełomie września i października przekażę Radzie Fundacji moje pierwsze wnioski. Instytucja ma duży potencjał, jest tam sporo ludzi z bardzo dużymi kompetencjami i kwalifikacjami. Nie wiemy, czy zawsze będziemy wygrywać konkursy na pośredniczenie między RPO a przedsiębiorcami. Tutaj próbują już z nami konkurować banki. Dlatego koniecznie trzeba znaleźć coś co pozwoli nam się wzmocnić w innych miejscach. Jakie to będą miejsca? Okaże się za kilka tygodni.
A jak Pan się poczuł, gdy zaproponowano Panu to stanowisko?
Zaskoczony byłem kompletnie. Tymczasem Rada Fundatorów uznała, że może się przydać moje doświadczenie w samorządzie i świeża krew. Podobały im się moje nowatorskie posunięcia w samorządzie i taka role stratega mi tu wyznaczyli. Oczywiście było mi bardzo przyjemnie, bo to zawsze jest miło, gdy ktoś dostrzega naszą działalność i myśli nie z klapkami na oczach tylko nowatorsko.