Podczas wielokrotnych całodniowych wyjazdów na teren gminy Tułowice nigdy nie udało mi się tam zjeść żadnego obiadu, bo nie trafiłem na żadną placówkę gastronomiczną. Żeby coś zjeść, musiałem jechać do sąsiedniej gminy Niemodlin.
Gmina Tułowice jest najmniej ludna w powiecie opolskim. Na koniec 2014 roku miała, według GUS, tylko 5254 mieszkańców. Jednakże druga od końca gmina Murów miała niewiele więcej, bo 5546 mieszkańców. W dodatku przez Tułowice przechodzi droga wojewódzka nr 405 (Niemodlin-Korfantów) a przez gminę Murów żadna droga wojewódzka nie przechodzi. Gmina Tułowice ma też atrakcyjniejsze zabytki niż gmina Murów.
W gminie Murów działa wiele placówek gastronomicznych – w Murowie hotel i restauracja "Da Enzo", w Starych Budkowicach "Karczma na Górce" oraz "Olivka Pizza & Kebab", w Grabczoku "Bar u Marcina". Zapewne w gminie Murów są też inne tego typu placówki. Dlaczego więc w gminie Tułowice jest taka gastronomiczna pustynia?
Na pustyni zdarzają się jednak ożywcze oazy. Okazuje się, że na gastronomicznej pustyni gminy Tułowice też jest oaza. W "Strategii rozwoju gminy Tułowice na lata 2014-2020" trafiłem na taki fragment:
W gminie Tułowice brak jest usług hotelowych oraz gastronomicznych. Nie istnieją również gospodarstwa agroturystyczne. Miejsca noclegowe oferuje jedynie Internat Technikum Leśnego w Tułowicach, a posiłek można spożyć w jedynym lokalu gastronomicznym "Finezja".
Postanowiłem, że przy najbliższym objeździe gminy Tułowice zjem obiad w "Finezji". Nie zjadłem.
Bistro "Finezja" okazało się być położone przy głównej ulicy Tułowic, czyli ul. Gen. Świerczewskiego. Jest to wspomniana już droga wojewódzka nr 405.
Nie wiem dlaczego wcześniej go nie wypatrzyłem. Może dlatego, że wejście nie było do strony ulicy, ale z bocznej ściany. W dodatku po sąsiedzku inne obiekty bardziej wpadały w oko. W każdym razie obiadu nie zjadłem, bo drzwi były zamknięte. Dowiedziałem się, że 7 stycznia (wtedy byłem w Tułowicach) bistro będzie czynne od godz. 17:00.
Zdecydowaliśmy, że tym razem obiad będzie tradycyjnie w Niemodlinie, a bistro "Finezja" odwiedzimy kiedy indziej. Skoro już jednak byliśmy obok bistra, to obejrzeliśmy okolicę. W pobliżu bistra wypatrzyliśmy stary kamienny krzyż:
Krzyż był zadbany. Był na nim niemiecki napis "Zur Ehre Gottes!" (Na chwałę Bożą). Nic mi nie wiadomo o jakiejś mniejszości niemieckiej w Tułowicach. A jednak ktoś dba tam o krzyże z niemieckimi napisami. To trzeba docenić.
Jeszcze ciekawsze było położenie krzyża (i bistro). Krzyż stoi przy zbiegu ulic Gen. Świerczewskiego i Hanki Sawickiej, czyli rzekomych komunistycznych bohaterów.
Zadziwiające jest, że społeczność gminy Tułowice nie ugięła się i nie zmieniła nazw tych ulic (a naciski były). Czy uda się utrzymać nazwy tych ulic? Czas pokaże.
O generale Świerczewskim (poległ w 1947 roku) powiem tylko, że trudno dziś dojść prawdy o nim. Zbyt wiele zmyślono i za nim, i przeciwko niemu. Wspomnę jednak o Hance Sawickiej, która tak naprawdę nazywała się Hanna Szapiro.
Hanna Szapiro urodziła się w grudniu 1917 roku w Krakowie, w żydowskiej rodzinie Szapiro. W wieku 18 lat związała się z ruchem socjalistycznym. Gdy wybuchła druga wojna światowa, nie miała jeszcze 22 lat. Zajmowała się pomocą więźniom. Ze względu na swe żydowskie pochodzenie podawała się za Hankę Sawicką. W marcu 1943 roku 25-letnia Hanka Sawicka wpadła w pułapkę gestapo. Została śmiertelnie postrzelona. Zmarła następnego dnia. Z jakich powodów dziś niektórzy tak zaciekle ją zwalczają – nie wiem.
Jako ciekawostkę dodam na koniec, że kuzynem Hanki Sawickiej (Hanny Szapiro) był Stefan Kisielewski (Kisiel), urodzony w marcu 1911. Matką Stefana Kisielewskiego była Salomea z domu Szapiro, siostra Bernarda Szapiro, ojca Hanki Sawickiej. Stefan Kisielewski miał więcej szczęścia od swej kuzynki, bo przeżył wojnę, a w PRL też dobrze dawał sobie radę. Był nawet posłem na Sejm PRL w latach 1957-1965 (dwie kadencje). Przez wiele lat pisywał do "Tygodnika Powszechnego". Pełnił też w PRL wiele różnych zaszczytnych funkcji.