Na Opolszczyźnie w ostatnich kilku latach co miesiąc powstawały średnio dwie firmy prowadzone przez obywateli innych państw. Jednak podczas tegorocznych wakacji ten trend wyhamował niemal do zera.

Zatrudnianie obcokrajowców przez polskich przedsiębiorców to już norma, do której przywykliśmy. Przez długi czas rosła także liczba obcokrajowców, którzy zakładają i prowadzą u nas swoje firmy, najczęściej jednoosobowe.

Z danych ZUS na koniec sierpnia wynika, że pozarolniczą działalność gospodarczą prowadziło w całej Polsce 22945 obcokrajowców, co w porównaniu do września 2017 roku stanowi wzrost o 23 procent. Najwięcej swoich firm w Polsce prowadzą Ukraińcy, którzy stanowią 29 proc. ogółu przedsiębiorców-cudzoziemców.

Na Opolszczyźnie na początku września własny biznes prowadziło 396 obcokrajowców.

– W porównaniu do końca wakacji 2017 roku to wzrost o 75 procent – mówi Sebastian Szczurek, regionalny rzecznik prasowy ZUS. – Wówczas działalność gospodarczą prowadziło 295 osób z innym obywatelstwem niż polskie.

W naszym regionie 169 na blisko 400 obcokrajowców prowadzących własny biznes to Ukraińcy (43 procent wszystkich przedsiębiorców-cudzoziemców). Poza Ukraińcami swoje legalne biznesy prowadzą u nas obywatele aż 20 państw z Europy, Azji i Afryki. Jest wśród nich 39 Bułgarów, 25 Niemców, 17 Turków, po 16 Wietnamczyków i Czechów, ale także 5 Egipcjan, 3 Chorwatów, 4 Gruzinów i 3 Jordańczyków.

W większości przypadków na założenie firmy decydowali się obcokrajowcy, którzy wcześniej przez kilka lat byli u nas zatrudnieni, legalnie bądź nie. Okrzepli, nauczyli się języka, poznali nasze przepisy i postanowili spróbować swoich sił w biznesie. Najczęściej w tej samej branży, w której wcześniej byli zatrudnieni, np. ktoś, kto pracował w budownictwie, rejestrował budowlaną działalność gospodarczą. To korzystne dla polskiej gospodarki i dochodów budżetu państwa, niestety, coś się w połowie tego roku zatarło w tym mechanizmie. I to nie tylko u nas, ale w całym kraju.

Na koniec czerwca ub.r. na Opolszczyźnie było 364 firm prowadzonych przez obcokrajowców (w tym 145 Ukraińców), w czerwcu tego roku ta liczba wzrosła do 395 (w tym 169 Ukraińców). A od czerwca do września przybyła już tylko jedna taka firma!

Powodów może być kilka.

– Ja nosiłem się z myślą założenia własnej firmy od roku – mówi Opowiecie.info 43-letni Wołodymir spod Tarnopola, który w Opolu w „budowlance” pracuje legalnie od 4 lat. – Już byłem gotowy w lipcu, ale wstrzymałem się, kiedy u was wybuchła dyskusja o „Polskim ładzie”. Wynika z niej, że najbardziej uderzy on podatkowo w tych, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą. Po co mam zakładać firmę, skoro może się okazać, że lepiej wyjdę, jak będę pracował u kogoś? Zarobki w budowlance są bardzo dobre i stale rosną…

Wołodymir dodaje, iż poczeka i zobaczy, co przyniesie drobnym przedsiębiorcom „Polski ład”, a potem zdecyduje.

Drugi powód to pandemia. Latem już każdy wiedział, że będzie czwarta fala, ale dotąd nikt nie wie, jak się rozwinie, czy rząd nad nią zapanuje i czy nie grozi nam znów lockdown.

– A lockdown jest najgorszy dla tych najmniejszych firm – podkreśla Wołodymir. – Co za sens zakładać firmę, kiedy nie wiadomo, czy za kilka miesięcy nie będę musiał jej likwidować? Nie stać mnie na to.

Trzeci powód to drożyzna i rosnące stopy procentowe, a w tle nadchodzący kryzys, czyli wzrost bezrobocia i spadek popytu.

– To też nie zachęca do startu w biznesie w tej chwili – dodaje Wołodymir. – Jest za dużo niepewności. Poczekam rok i wtedy się okaże. Nie stracę na tym, bo oszczędności w złotówkach zamieniłem na euro.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.