Żółto-czarne biedronki pojawiły się w wielkich ilościach na ścianach domów i wieżowców od nasłonecznionej strony. Wciskają się do mieszkań, zapychają framugi okien i balkonowych drzwi.

Chińskich biedronki różnią się od naszych rodzimych nie tylko ubarwieniem. Są drapieżnikami, potrafią kąsać i mogą być niebezpieczne dla alergików.

– To jest jakaś plaga, nie mogę sobie z nimi poradzić, pchają się do mieszkań, szczególnie w słoneczne dni są dokuczliwe – denerwuje się pani Jadwiga, mieszkanka opolskiej Pasieki. – Tak jest od kilku lat w słoneczne październikowe dni. Nie mogę nawet uchylić okna, bo wystarczy chwila, a w mieszkaniu są ich już setki! Chodzę po domu z odkurzaczem i je wyłapuję.

Jak obca biedronka zawędrowała do Polski? Według entomologów, trafiła przypadkiem, przywleczona jak mnóstwo innych inwazyjnych gatunków z jakimś transportem towarów. Entomolodzy twierdzą, że wcześniej sprowadzono je do USA, do walki biologicznej z mszycami w szklarniach.

– Były skuteczne, ale biedronka azjatycka wymknęła się spod kontroli, tak trafiła do Europy, a w Polsce jest od kilkunastu lat – mówi dr Stanisław Knutowski, entomolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – I jej obecność nie jest bez znaczenia, bo jest zagrożeniem dla rodzimej biedronki, gdyż osobniki tej azjatyckiej pożerają larwy naszej biedronki.

– Ta biedronka pojawia się w wieżowcach i mieszkaniach domów na wyższych piętrach, wybiera specyficzne miejsca – mówi dr Knutowski. – Unosi się wysoko, bo to jest gatunek, który żyje w górach Chin, albo na wysokich drzewach. Ostatnio pojawiła się na Wawelu. Po raz pierwszy w Polsce pojawiła się na Dolnym Śląsku, skąd szybko rozprzestrzeniła się na cały kraj.

Entomolog dodaje, że azjatycka biedronka znajduje się na liście gatunków inwazyjnych, co oznacza, że prawo zezwala na jej zwalczanie.

Czy to już prawdziwa inwazja biedronki azjatyckiej?

– Mówienie o inwazji jest jak najbardziej uprawnione – mówi dr Knutowski. – Gatunek inwazyjny, to gatunek obcy, który się rozprzestrzenia na nowym dla siebie terenie.

Jak odróżnić naszą rodzimą, sympatyczną, od tej chińskiej?

Nasze mają siedem kropek, po trzy na każdej stronie i jedną pośrodku. Do tego nasza siedmiokropka ma czerwony kolor i na przedpleczu jest czarna. Natomiast azjatycka może być pomarańczowa, czerwona, czarna bądź żółta. Azjatycka biedronka może nie mieć kropek, albo… ma 23 kropki, ale najczęściej kilkanaście kropek. No i przede wszystkim nasze biedronki nie latają stadami, a chińskich unoszą się chmary.

Nie atakuje ludzi, lecz przypadkiem dotknięta może ugryźć, co zostawia na skórze zaczerwienione miejsce. Jej wydzielina wywołuje reakcję alergiczną, co może stanowić zagrożenie dla ludzi cierpiących na różne uczulenia.

Inwazja.  Chińskie biedronki zaatakowały Opole

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

 

 

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.