Południe Opolszczyzny zmaga się z inwazją myszy, reszta województwa doświadcza natomiast niespotykanej dotychczas suszy.  – Zbiorów może nie być, przez suszę i przez myszy, które niszczą zboża. Może być bieda – mówi Krzysztof Zagraba, sołtys Dzierżkowic w pow. głubczyckim.

– Mamy podziurawione pola, jak ser przez myszy – potwierdza Marek Froelich, prezes Opolskiej Izby Rolniczej. – Inwazja gryzoni nie przypadkiem nastąpiła na południu województwa, gdzie występuje czarnoziem, a susza nie dokonała jeszcze aż takich zniszczeń. Bo gryzonie nie budują swoich nor tam, gdzie jest susza i niskiej klasy ziemie, gdyż konstrukcja nory nie utrzyma się na piasku.

Problemem jest inwazja myszy, ale też ich trucie.

– U nas tiodan jest zakazany, ale niektórzy do trucia myszy sprowadzają go z Ukrainy – przyznaje Marek Froelich. – A Czesi w ogóle zakazali trucia u siebie myszy. Biologia myszy jest taka, że wolą zielone pędy, a nie zaprawione trucizną ziarno.

Natomiast zakazany preparat, którym zaprawione jest ziarno, staje się pożywieniem ptaków i innej zwierzyny. To je może zabić.

Przyczyny inwazji gryzoni prezes opolskich rolników upatruje także w braku śródpolnych zagajników, które kiedyś były powszechnym elementem krajobrazu.

– To były tzw. remizy leśne, między polami, a drzewa były ostoją dla ptactwa, te drapieżne polowały na myszy na polach – wyjaśnia prezes Froelich.

Rolnicy z Dzierżkowic opowiadają, że w przeszłości mówiono, iż myszy nie lubią śniegu, deszczu i mgły.

– A teraz mają taką pogodę, że rozmnażają się na potęgę – mówi Krzysztof Zagraba, sołtys Dzierzkowic. –  Na naszych polach każdego dnia do mysich nor rolnicy wsypują zaprawione trucizną ziarno. Ale trutkę kupują w naszych sklepach, która jest dopuszczona u nas do użytku – podkreśla sołtys. – U mnie w ogrodzie też wszystko pogryzione, już w ubiegłym roku każda marchew, każde warzywo było nadgryzione. A myszy dopiero jak nie będą miały na czym żerować na polach, to zabierają się za tą zatrutą pszenicę.

Czy te myszy, kiedy zabraknie dla nich na polach pożywienia, będą cisnęły się do gospodarstw?

– Myszy cisną się do gospodarstw, tak było zawsze – mówi Danuta Bajak, prezes Opolskiego Związku Rolników i Organizacji Społecznych.

Problemu inwazji gryzoni upatruje też w tym, że współcześnie stosuje się tzw. uprawy bezorkowe, czyli takie na powierzchni, a nie jak w przeszłości, głębokie. Przy głębokiej orce niszczono od razu mysie nory.

– A za orką leciała chmara ptaków polujących na te myszy – dodaje Danuta Bajak. – Z dzieciństwa pamiętam, że dzieci chodziły truć myszy, do tych mysich nor wrzucały truciznę, ale potem szły drugi raz, żeby pozbierać te potrute gryzonie, żeby zwierzyna się nie zatruła. Co zrobić, żeby się ustrzec przed jednym i nie zniszczyć drugiego…

Już teraz słychać głosy sfrustrowanych rolników, że będą musieli wystąpić o odszkodowania, bo raz, że susza, a dwa – inwazja myszy.

– Tylko z czego rolnikom wypłacą, z tych dodrukowanych pieniędzy? – pyta Danuta Bajak.

Za plagę myszy odpowiada też przyroda. Jak dęby i buki obrodzą w żołędzie, który są m.in. pożywieniem małych gryzoni, to wiadomo, że ich populacja wzrośnie nawet dwunastokrotnie. A w ubiegłym roku dęby i buki obrodziły…  Myszy nie tylko niszczą plony, są także przyczyną innego problemu, zagrożenia zdrowotnego dla ludzi. Bo im więcej tych gryzoni, tym więcej kleszczy, tak dowodzi dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Myszy są nosicielami boreliozy i żywicielami kleszczy.

Potwierdzają to w nadleśnictwie Prudnik, że liczba kleszczy uzależniona jest od populacji myszy.

Inwazja. Plaga myszy na południu Opolszczyzny zrobiła się na tyle groźna, że może nie być zbiorów

fot.pixabay

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

2 komentarze

  1. Ekologia stosowana.piekne przykłady łańcuchów pokarmowych i związków przyrodniczych. Szkoda, że nie nauczyliśmy się tego w szkole czy na studiach. Nauka na własnej skórze jest dużo bardziej bolesna. I wnioski z niej muszą być prawidłowe. Mam wrażenie jednak, że dla naszych władz wnioskiem praktycznym będzie dalsza wycinka drzew, bo tworzą pokarm dla myszy. Nie! Nie! Coś Wam takiego zaświtało? Przeczytajcie ten mądry artykuł jeszcze raz.

  2. Wycinanie drzew, wypalanie traw, wytworzenie śmieci do lasu – tak polski rolnik widzi realizację Boskiego zalecenia czynienia sobie Ziemi poddaną. Od zarazy, głodu, ognia, GŁUPOTY i wojny wybaw nas Panie!

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.