W tym artykule powieje grozą, zapuścimy się w głąb psychiki kobiet, które z różnych przyczyn popełniły czyny najgorsze z możliwych. Odebrały życie drugiemu człowiekowi. Temat drastyczny i trudny, ale takie jest życie. Kobiety także popełniają zbrodnie. Dlaczego?

Każda historia jest inna.
Opowiem Wam o trzech kobietach, które w akcie desperacji, bezsilności, a także dla wprowadzenia się w stan euforii, odebrały życie bliźniemu.

„Bohaterkami” historii sprzed kilku lat są autentyczne postaci, jednak ich tożsamość i okoliczności zbrodni muszą zostać ukryte. Prawdziwe natomiast są ich emocje, sposób postrzegania siebie, świata, motywy zabójstw i stosunek do tego, co zrobiły. Poniekąd znam te osoby.
Moim celem nie jest spisanie faktów, okoliczności zbrodni, miejsca i wskazanie palcem oprawczyń. Chciałabym raczej odbyć podróż w mroczną krainę emocji, które prowadzą do tragedii, opowiedzieć o szaleństwie niepostrzeżenie osaczającym umysł.

Dlaczego o tym piszę? Bo świat niestety pełen jest ofiar i katów, wśród których zdarzają się również kobiety…

Zmasakrowany kot na drodze wywołał u Marioli stan euforii.

To był pierwszy raz, kiedy poczuła ekstazę. Patrzyła jak zahipnotyzowana na szczątki kota. Od zawsze fascynowała ją śmierć. Była inteligentna, szukała w życiu inspiracji i mocnych wrażeń. Tych zaś nie dostarczały jej normalne, młodzieżowe rozrywki. W kręgu jej zainteresowań znalazło się religioznawstwo, sekty, satanizm a z nim obrzędy czarnej mszy.
Poczuła pragnienie doświadczenia władzy nad ludzkim życiem. Wybrała ofiarę, zaplanowała wszystko w detalach, czując przy tym uniesienie i przekonanie o słuszności podejmowanych działań. Zebrała grupę ludzi chcących jej towarzyszyć w zbrodni.
Czy zdawali sobie sprawę z nieodwracalności procesu i konsekwencjach, które ponosić będą przez resztę swoich dni? Czy osobowość zabójczyni była na tyle charyzmatyczna, że stracili swoją wolę, zdrowy rozsądek i jasne widzenie? A może myśleli, że biorą udział w „zabawie”, której koniec nie może być tragiczny? Nie wiadomo czy spodziewali się, że ofiara naprawdę zginie… Po dramatycznym zdarzeniu, byli przerażeni. Chyba najbardziej sobą, swoją bierną postawą i przyzwoleniem. Brakiem opamiętania i reakcji we właściwym czasie.
Zabójczyni nie odczuwała strachu, poczucia winy, czy też wyrzutów sumienia.
Zrobiła to, co zaplanowała, w odpowiednim momencie zepchnęła „wybrańca” ze starego wiaduktu. Pochylając się nad ofiarą, chciała wchłonąć uchodzącą z ciała energię życiową, jej przerażenie, niedowierzanie i ból. Poczuła się spełniona, silna i całkowicie spokojna.
Znalazła swoje „powołanie”. Już wiedziała, że przez resztę życia będzie dążyć do zaspokajania swoich chorych żądz.
W sądzie udawała skruchę, mówiła, że to wypadek przy niewinnej zabawie.
Jak wygląda bestia? Spokojna, zadbana, skromna i miła dziewczyna. Łagodne i miłe rysy twarzy, uśmiech, ciekawość świata, chęć zdobywania wiedzy, pokora. Przy tym spora inteligencja. Wszystko to iluzja.
Mariola wie, czego chce od życia, kształci się, zdobywa wiedzę na interesujące ją tematy, nawiązuje znajomości i ma jasno sprecyzowany cel. Teraz będzie mądrzejsza, nie da się złapać, zbuduje wokół siebie mur iluzji, nauczy się udawać, doskonali się w roli zrównoważonej, miłej, otwartej kobiety. Normalnej, którą mijamy, spiesząc do pracy, szkoły, robiąc zakupy.
Czy resocjalizacja jest w ogóle możliwa? Chyba nie w tym przypadku. Psychopata zostanie psychopatą, żadna siła nie zdoła go odciągnąć od poszukiwania euforycznego stanu, jaki wywołuje u niego popełnienie zbrodni, gwałtów, profanacji i innych wynaturzeń.
Oczywiście, aby mógł rozwijać swoje „pasje”, będzie światu ogłaszał swoją fałszywą, miłą przyjazną naturę, prawdziwe oblicze zobaczy jedynie następna ofiara.
Mariola to ukryta bestia, która nigdy, pod żadnym pozorem nie powinna zbliżać się do ludzi.

Nie wytrzymała, chciała tylko przerwać trwający horror, dziś czuje do siebie odrazę.

Katarzyna– zwyczajna kobieta. Matka i żona, bez skłonności psychopatycznych.
Jej marzenia nie odbiegały od marzeń większości kobiet. Koncentrowały się na domu i rodzinie.
Szczęśliwe dzieci, kochający i wyrozumiały mąż, który wspiera, dba o rodzinę.
Niestety, coś poszło nie tak. Mąż traci pracę, zagląda coraz częściej do kieliszka. Całą złość za niepowodzenia życiowe wyładowuje w domu, na żonie i dzieciach. To oni są winni jego niemocy. Na początku jest agresja słowna, wyzwiska, znęcanie psychiczne. Wszystko uchodzi mu płazem, żona próbuje udobruchać, załagodzić spory, kiedy ma dość po prostu wymyka się z dzieciakami z domu. Robi się coraz gorzej, agresja psychiczna zatacza coraz szersze kręgi, jest coraz częstsza, intensywniejsza i dłuższa. Mąż zaczyna bić. Kasia jest ofiarą każdego rodzaju przemocy. Nie pomagają prośby ani groźby, już nie umie ochronić siebie, ale póki ona zbiera razy, jakoś daje rady z tym żyć. Niestety, do grona ofiar dołączają dzieci. Katarzynę dopadają skrajne emocje, jest wyczerpana i bezsilna, czuje do siebie nienawiść za to, że nie umie ochronić siebie i dzieci. Każdy dzień jest podszyty strachem i gotowością na najgorsze. Każdy dzień jest walką, aby zebrać jak najmniej ciosów fizycznych i psychicznych. Ciągły ból i tęsknota za spokojem.
Czy Katarzyna kocha męża? Przede wszystkim czuje przed nim wielki strach, ale miłość też, bo przecież mogła próbować go odizolować, powiadomić policję, zamknąć w więzieniu. Dlaczego tego nie zrobiła?
Być może strach przed konsekwencjami, być może świadomość, że go tym samym zdradzi, nie dochowa przysięgi złożonej w dniu ślubu „na dobre i na złe” albo nadzieja, że w końcu mąż się zmieni, zrozumie i będzie dobry, nie pozwalały jej wystąpić przeciwko niemu.
Nic takiego jednak się nie wydarzyło, przyszedł natomiast kolejny dzień walki o przetrwanie, trzeba było odparować kolejne bolesne ciosy lub zrobić unik…
Nie tym razem, coś w Kasi pękło, narodził się potworny gniew i coś w środku wrzasnęło „dosyć tego!”. Żona wzięła do ręki nóż i ugodziła swojego męża- kata w samo serce.
Koniec.
Kiedy głośne „nie” wybrzmiało w głowie Kasi, zorientowała się, co zrobiła. Zrozumiała, że czasu nie da się cofnąć. Przyznała się do winy. Zbrodnia w afekcie.
Dzieci trafiły do domu dziecka, widują się z mamą raz w miesiącu, mają też kontakt telefoniczny.
Jaka jest teraz Katarzyna? Nie umie sobie wybaczyć, chciałaby cofnąć czas, chciałaby, aby mąż wrócił, niechby dalej pił, wyzywał i bił. Przecież ona i dzieci mimo wszystko go kochały…
Kasia czuje do siebie obrzydzenie i wcale tego nie ukrywa. Nie nakłada maski. Jest naprawdę skromną, ciepłą, życzliwą osobą dla ludzi, uczynną, bardzo kocha swoje dzieci i potwornie boi się, że jej nie wybaczą, w końcu zabrała im ojca… Każdego dnia pisze do nich listy.
Właściwie nigdy nie powinna być od nich oddalona.
Jak ma wyglądać proces resocjalizacyjny w przypadku Katarzyny? Na wybaczeniu sobie, tyle wystarczy…

Zabiła i ukryła dziecko, bo nie umiała znaleźć w sobie odpowiedzi, co zrobić z własnym życiem.

Justyna nigdy nie zaznała szczęśliwego dzieciństwa. Rodzicom brak było pomysłu co zrobić z córką, która do rodziny trafiła jakby przez przypadek, zakłócając dotychczasowy chaos panujący w domu. Matka odeszła, nie czuła specjalnych więzi z dzieckiem, być może jako mała dziewczynka też musiała sama radzić sobie w życiu. Ojciec łaskawie zdecydował się objąć córkę swoją opieką, dając jej wikt, opierunek i dach nad głową. No i czasem, kiedy dorosła, urozmaicał jej życie towarzyskie, sprowadzając do domu swoich dobrych kolegów. Był alkohol, śmiałe rozmowy i odważne gesty. Cóż było robić. Ojciec wprowadził Justynę w świat dorosłych, usypiając jej poczucie własnej godności, poczucie wstydu. Co to moralność, uczciwość i szacunek do siebie, Justyna nie wiedziała. Nie miał kto jej o tym opowiedzieć, nauczyć. W środowisku szkolnym była spalona już na starcie, nie za swoje zachowanie, ale za „grzechy” rodziców. Cokolwiek by nie zrobiła, łatkę miała już przypiętą.
Nie było po co się starać. Samodzielnie zaczęła kontynuować naukę ojca, już nie musiał organizować jej życia towarzyskiego. I to zaczęło mu chyba doskwierać. Nagle stwierdził, że nie może znieść niemoralnego zachowania córki, jej nocnych, alkoholowych wypadów i kazał odejść. Wyrzucił z domu. Nie miała jeszcze 18 lat. Na szczęście żyła babcia. U niej znalazła schronienie i trochę ciepła. Z tym, co miała w głowie, w sercu, niełatwo było startować w życiu. Kreując swoją przyszłość, korzystała z jedynie znanych i dostępnych sobie narzędzi, a te pochodziły z samego dna piekieł.
Toteż jej życie nie miało nic wspólnego z idyllą lub chociaż z grzecznym, normalnym funkcjonowaniem w zdrowym społeczeństwie.
Jako kobieta nie chciała być sama, pragnęła jak każda z nas poczucia bliskości, ciepła, życzliwości. Chciała być kochana, potrzebna i mieć u boku kogoś, kto wesprze w trudnych chwilach, zaradzi problemom, rozweseli i pocieszy. Wytłumaczy, co jest co i pokaże, jak trzeba żyć. Chciała mieć dzieci, choć o macierzyństwie nie wiedziała nic. Nikt nie dał jej miłości, więc nie było z czego czerpać.
Pojawiali się kolejni faceci, towarzysze życia, jakie do tej pory znała. Przecież nikt inny nie dałby za nią złamanego grosza. Nikt nie chciałby jej bliżej poznać, zaufać i pokazać, że można inaczej. Owszem były instytucje, które chciały Justynę zresocjalizować, ale ona była oporna. Nie chciała słuchać nakazów i zakazów, mądrych rad psychologów, pewnie nie bardzo wiedziała, o czym do niej mówią, nie znała życia, które jej proponują i wcale nie była przekonana, czy jest lepsze od jej własnego. W swoim świecie umiała się poruszać, wiedziała jak przetrwać, jak zaspokoić swoje podstawowe potrzeby.
Wyszła za mąż, wynajęła z mężem dom, urodziło się dziecko, zaczynało się wszystko układać. Może nie idealnie, nie bez codziennego mozołu i nauki co to znaczy odpowiedzialność za drugiego człowieka, ale w domku było czysto, dziecko uśmiechnięte, nakarmione. Na piecu zawsze coś się gotowało. Bycie mamą zafascynowało Justynę.
Historia mogłaby się pięknie skończyć, tylko że życie przywołało po raz kolejny dziewczynę do porządku, pokazało gdzie jej miejsce. Mąż pijaczyna przestał zupełnie pracować, właściciel wyrzucił ich za drzwi, Justyna miała do wyboru dom samotnej matki lub dom dziecka. Rozstanie było dla matki bardzo bolesne. Płacz i mocne postanowienie, że zrobi coś z własnym życiem, pójdzie do pracy, znajdzie dom i udowodni, że potrafi zająć się własnym dzieckiem. Naprawdę dzielnie walczyła, odwiedzała dziecko, trochę popracowała, szukała mieszkania. Mąż trafił do więzienia, zostawiając żonę z kolejnym dzieckiem w drodze. Justyna znalazła lokum w melinie, czyli miejscu, które dobrze znała. Warunki straszne. Urodziła synka. Nie mogła go utrzymać przy sobie. Nie miała odpowiednich warunków. Znowu dokonała wyboru. Dziecko trafiło do domu dziecka.
Zdała sobie sprawę, że nie podoła, że z zaklętego kręgu nie ma wyjścia. Została na melinie, odeszła jej ochota na walkę z własnym losem. Wycofała się, wróciła do starych nawyków, alkohol i jedyny cel: przetrwać kolejny dzień. Po drodze niechcący zaszła w kolejną ciąże. Nie bardzo było wiadomo, kto miałby być ojcem. Nikt nie wiedział, że jest w ciąży, nikt nic nie widział i nie słyszał. Urodziła w samotności, nie wiadomo, czy dziecko było żywe, Justyna twierdzi, że nie. W samotności zakopała ciało. Jedynie księżyc był świadkiem tego czynu. Dzieciobójczyni. Tylko że ona do dziś nie rozumie swego czynu.
Czy ma poczucie winy? Chyba nie, z miejsca, w którym znajdowała się jej świadomość, nie widziała innego rozwiązania, nie potrafiła inaczej. Niewiele dobrego spotkało ją w życiu,
skąd mogła wiedzieć, jak je dobrze przeżyć, przecież człowiek uczy się przez doświadczanie, jeśli zaś obejmuje ono jedynie mroki, trudno posyłać światło innym.

Historie trzech kobiet różnią się od siebie, każda z nich popełniając zbrodnie, kierowała się innymi motywami, każda z nich inaczej ja przeżyła i na każdej z nich zbrodnia odcisnęła inne piętno. Spisując te opowieści, zastanawiałam się tylko nad tym, czy przedstawione postaci są bardziej godne potępienia, czy może najwyższego współczucia. Każde wykroczenie przeciw podstawowym prawom natury niszczy duszę, czy jest się tego świadomy, czy też nie…

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info