Opolscy taksówkarze to kolejna grupa, która dotkliwie odczuwa skutki pandemii. Pomimo tego, że MZK zawiesiło wiele kursów, „taryfy” i tak świecą pustkami, choć wydawałoby się, że ludzie muszą czymś jeździć.
– Obroty spadły o ponad 50 procent w porównaniu do lutego, a w niektórych przypadkach nawet 60 – przyznaje Tomasz Simowanyk, sekretarz Stowarzyszenia Halo Radio TAXI Bis. – Pomimo tego, że za każdym razem podkreślamy, że jazda jest bezpieczna, bo w każdej taksówce jest płyn do dezynfekcji rąk i stale są przecierane klamki, a sami pracujemy w rękawiczkach. Jeden z kierowców już nawet odgrodził się dodatkowo szybą…
Ratunkiem dla tej korporacji są obecnie firmy, które wcześniej zawarły z nią umowy na świadczenie usług.
Niezależnie od tego, taksówek po Opolu jeździ mniej, bo wielu ich kierowców to emeryci, którzy w obawie o swoje zdrowie rezygnują z tego dodatkowego zajęcia.
Dla tych jednak, dla których jest to zajęcie podstawowe, brak klientów oznacza brak możliwości opłaty składek ZUS, brak pieniędzy na utrzymanie samochodu oraz – co najważniejsze – rodziny. To może być ogromny kryzys.
– Teraz to jest życie z dnia na dzień – podkreśla Tomasz Simowanyk. – Musimy przeczekać ten trudny czas.