Opolscy taksówkarze to kolejna grupa, która dotkliwie odczuwa skutki pandemii. Pomimo tego, że MZK zawiesiło wiele kursów, „taryfy” i tak świecą pustkami, choć wydawałoby się, że ludzie muszą czymś jeździć.

– Obroty spadły o ponad 50 procent w porównaniu do lutego, a w niektórych przypadkach nawet 60 – przyznaje Tomasz Simowanyk, sekretarz Stowarzyszenia Halo Radio TAXI Bis. – Pomimo tego, że za każdym razem podkreślamy, że jazda jest bezpieczna, bo w każdej taksówce jest płyn do dezynfekcji rąk i stale są przecierane klamki, a sami pracujemy w rękawiczkach. Jeden z kierowców już nawet odgrodził się dodatkowo szybą…

Ratunkiem dla tej korporacji są obecnie firmy, które wcześniej zawarły z nią umowy na świadczenie usług.

Niezależnie od tego, taksówek po Opolu jeździ mniej, bo wielu ich kierowców to emeryci, którzy w obawie o swoje zdrowie rezygnują z tego dodatkowego zajęcia.

Dla tych jednak, dla których jest to zajęcie podstawowe, brak klientów oznacza brak możliwości opłaty składek ZUS, brak pieniędzy na utrzymanie samochodu oraz – co najważniejsze – rodziny. To może być ogromny kryzys.

– Teraz to jest życie z dnia na dzień – podkreśla Tomasz Simowanyk. – Musimy przeczekać ten trudny czas.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.