Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w całej Polsce alarmowały, że pandemia koronawirusa postawiła  banki krwi w trudnej sytuacji. We Wrocławiu w ciągu tygodnia zapasy krwi obniżyły się o połowę, a prof. Ryszard Kozłowski, dyrektor wrocławskiego RCKiK, alarmował, że zaczyna brakować krwi dla chorych wymagających transfuzji. Co gorsze, jej zapasy spadły także w innych regionach Polski.

W opolskim RCKiK w Opolu mówią, że u nas krwi nie brakuje, choć jest racjonowana.

– Na pewno nie zabraknie krwi dla chorych – uspokaja dr n.med. Iwona Rajca-Biernacka, dyrektor RCKiK w Opolu. – Krew jest racjonowana, przekazujemy ją w zależności od potrzeb przyszpitalnym bankom krwi.

Te potrzeby będą rosły, bo teraz szpitale intensyfikują działalność, a liczba przeprowadzanych zabiegów, okresowo wstrzymanych przez pandemię, teraz powoli wraca do normy.

Krew z opolskiego RCKiK przekazywana jest do dwudziestu przyszpitalnych banków krwi w całym województwie.

– Był moment sporych ograniczeń, w chwili wybuchu pandemii, kiedy nie pobieraliśmy krwi – przyznaje dr Iwona Rajca-Biernacka.

Po ogłoszeniu stanu epidemii ambulans do poboru krwi przestał wyjeżdżać w teren, ale teraz sytuacja uspokoiła się na tyle, że będzie mógł znów wyruszyć do swojej misji.

Epidemia wywołała powszechny strach i dezorientację, ale nie u opolskich krwiodawców. Nadal przychodzili do RCKiK, żeby się podzielić tym, czego nie da się wyprodukować.

– Przychodzili do budynku, zachowywali przepisową odległość, a sama ich obecność w tym trudnym czasie napawała optymizmem – podkreśla dyrektor opolskiego RCKiK. – Krwiodawcy to szczególna grupa, to twardzi ludzie i nic ich nie złamie.

Teraz szczególnie cenne jest osocze krwi tzw. ozdrowieńców, czyli osób, przechorowały COVID-19. W ich osoczu są wytworzone przez organizm przeciwciała, które są wysoce skutecznym lekiem w leczeniu ciężkich przypadków zakażenia koronawirusem. Od jednego ozdrowieńca pobiera się 600 ml, z którego przygotowuje się trzy jednostki do podania choremu.

Jako pierwsi swoje osocze oddali w RCKiK opolscy lekarze, pielęgniarki i ratownicy, którzy zarazili się – często niosąc pomoc chorym – koronawirusem i pokonali tę chorobę.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.