Z Tomaszem Kostusiem, opolskim posłem Koalicji Obywatelskiej, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

– W sobotę nad ranem Sejm przegłosował Tarczę Antykryzysową, ale w tej ustawie znalazło się też coś, co z pomocą dla firm i pracowników nie ma nic wspólnego…   

– Stała się rzecz absolutnie skandaliczna, bo w nocy przyjęto poprawki w Kodeksie Wyborczym. Skandaliczna, bo został złamany regulamin Sejmu, który mówi precyzyjnie, że wszelkie zmiany w Kodeksie Wyborczym powinny być zgłaszane co najmniej na 14 dni przed procesem legislacyjnym. Wcześniejsze orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego też są jasne i precyzyjne: nie można na 60 dni przed wyborami zmieniać Kodeksu Wyborczego. Nie po to ustawodawca takie zabezpieczenia wprowadził, nie po to konstytucjonaliści takie „bezpieczniki” wprowadzili, żeby Sejm  działał w taki niekonstytucyjny i nieprawny sposób.

– Ale przecież Koalicja Obywatelska głosowała za tą ustawą…

– Myśmy byli przeciw tej poprawce zmieniającej Kodeks Wyborczy! Perfidia polegała na tym, że ta poprawka stała się elementem całej ustawy o Tarczy Antykryzysowej! PiS wplótł ją w inne regulacje. W ogóle tam było 250 różnych poprawek, myśmy każdą z tych poprawek głosowali, w tym też tą zmieniającą Kodeks Wyborczy. Mocno ją oprotestowaliśmy i głosowaliśmy przeciw, ale większość PiS-owska ją przegłosowała. Natomiast potem, przy głosowaniu nad całością tej ustawy byliśmy „za”. Bo gdybyśmy byli przeciw, to nie byłoby narzędzia bezpośredniej pomocy dla firm i ochrony pracowników.

– Czyli PiS zastosował fortel, dzięki któremu będą możliwe do zorganizowania wybory prezydenckie w maju, na czym zależy Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo wie, że później Andrzej Duda mógłby przegrać?

– PiS wykorzystuje pandemię do celów politycznych. Posłowie mieli jeden dzień na ogrom aktów prawnych, które mieliśmy procedować w ciągu kilku godzin. Ale nikt tego nie kwestionował, bo przecież teraz każdy dzień jest na wagę złota. Chodzi przecież o to, żeby pieniądze jak najszybciej trafiły do firm i pracowników. Działamy pod presją czasu, a także pod presją związków zawodowych i pracodawców, a PiS to wykorzystał, żeby tak zmienić prawo, by zagwarantować sobie władzę.

– Ja rozumiem, że PiS chce wyborów w maju, bo liczy, że przy mizernej frekwencji jego żelazny elektorat pójdzie do urn i zapewni zwycięstwo Andrzejowi Dudzie, ale co złego jest w samej poprawce? Co złego w tym, że ludzie w kwarantannie lub powyżej 60 lat zyskają możliwość korespondencyjnego głosowania?

– A co z resztą? W obecnej sytuacji mówienie o majowych wyborach jest niedorzeczne, niebezpieczne i nie do przyjęcia! Bo jak można narażać życie i zdrowie milionów Polaków? W ostatnich dniach 20 krajów w Europie i na świecie odwołało wybory. A po skandalu we Francji, gdzie po wyborach wielu członków komisji wyborczych zachorowało na koronawirusa, samorządy i lekarze skarżą rząd francuski do sądu. Kiedy u nas większe imprezy sportowe, turystyczne i muzyczne są odwołane, kiedy mamy ograniczone swobody, policja jeździ i nawołuje przez megafony, że powinniśmy pozostać w domach, to PiS forsuje wybory w maju! Eksperci wprost mówią, że szczyt zachorowań jest przed nami, co się nałoży na czas wyborów prezydenckich. PiS to ma jednak za nic.

– Ale w tej chwili to już niewiele można zrobić.

– Przed nami jeszcze debata w Senacie, więc mam nadzieję, że Senat to szaleństwo zatrzyma i przepisy dotyczące zmian Kodeksu Wyborczego wyrzuci do kosza. Z drugiej strony nie twierdzę, że zmian w Kodeksie nie należy przeprowadzić, bo życie się zmienia i np. głosowanie korespondencyjne czy przez internet powinno się w niedalekiej przyszłości umożliwić Polakom, tak, jak to jest na zachodzie. Ale zgodnie z przepisami i konstytucją!

– A co, oprócz tej poprawki, znalazło się w Tarczy Antykryzysowej?

– Pod pojęciem Tarcza Antykryzysowa mieści się cały szereg zmian w wielu ustawach, w wielu aktach prawnych regulujących życie codzienne, w tym prawo farmaceutyczne, prawo zamówień publicznych, kwestie podatkowe, związane z funkcjonowaniem banków. Mieszczą się wszystkie procedury, które otworzą drogę, by to wsparcie pośrednie, czy bezpośrednie z NBP, czy budżetu państwa mogło być uruchomione. Oprócz zmian w konkretnych ustawach i aktach prawnych należało również zagwarantować finansowanie tych pomysłów, o których premier i minister Jadwiga Emilewicz w ostatnich tygodniach tyle mówili, wychodząc naprzeciw tym, którzy tej pomocy oczekują najbardziej.

– Czyli naszym przedsiębiorcom.

– Naszym przedsiębiorcom, ale również pracownikom. Bo to będzie wsparcie dla ochrony miejsc pracy i utrzymania płynności finansowej przedsiębiorstw. To jest ta kwota 212 mld zł.

– A ile z tej kwoty, tak naprawdę „żywej” gotówki popłynie do firm?

– Eksperci znający się na inżynierii finansowej twierdzą, że to będzie 60-70 mld zł. Pozostała część dotyczy wsparcia pośredniego, m.in. prolongaty składek. Ale na pewno nie jest to „Tarcza” z tytanu, bardzo dużo w nie dziur.

– Co jeszcze w tej „Tarczy” się znalazło?

– Mogę powiedzieć, co się tam nie znalazło. Nie znalazły się tam nasze poprawki, nasze wnioski – nie tylko PO, ale także PSL, Lewicy i Konfederacji. One były in gremio odrzucane przez PiS, poza drobnymi wyjątkami.

– Ile pieniędzy popłynie na służbę zdrowia?

– Bardzo źle się stało, że w tych 212 mld złotych tylko 7,5 miliarda jest przeznaczone na ochronę zdrowia. To, na czym nam bardzo zależało, tzn. żeby ta kwota wynosiła 20 mld złotych, nie zyskało akceptacji PiS. Myśmy wnioskowali, żeby za te dodatkowe 20 miliardy kupić mobilne laboratoria, środki bezpieczeństwa dla personelu medycznego, m.in. maseczki, kombinezony, okulary. Myśleliśmy o specjalnych dodatkach dla ratowników, specjalnych dodatkach dla lekarzy, ich rodzin – tutaj chodziło o opiekę nad ich dziećmi. Natomiast nasze pomysły i uwagi dotyczące ZUS i zasiłków pielęgnacyjnych zostały uwzględnione. Tutaj mogę powiedzieć, że presja ma sens, bo od samego początku walczyliśmy o to, żeby nie przesuwać płatności ZUS w czasie, tylko całkowicie je zawiesić na trzy miesiące.

– Polskie firmy to głównie małe i mikroprzedsiębiorstwa, co dla nich przygotowano?

– Szkoda, że ta pomoc adresowana mikroprzedsiębiorstw jest na tak niskim poziomie, bo co to jest jednorazowo 2 tys. zł? Mówiliśmy, żeby postojowego nie wyliczać na podstawie 40 proc. wynagrodzenia, tak jak to zrobił PiS, ale w wysokości najniższej krajową. To jest ważne, bo gdy ludzie stracą pracę, a zwolnienia przecież będą, to i tak państwo będzie musiało płacić zasiłki bezrobotnym.

– Czyli musimy się liczyć z bezrobociem?

– I tak jesteśmy w dobrej sytuacji, bo jeśli mamy teraz bezrobocie, to nadal jest ono relatywnie niewielkie. Gorzej jest we Francji, czy Hiszpanii. Polska ma więc tę pozycję startową zdecydowanie lepszą, co nie zmienia faktu, że zwalnianym ludziom trzeba będzie pomóc. A to, co zaproponował rząd, jest niewystarczające. Myśmy zaproponowali, żeby zawiesić podatek dochodowy. Proponowaliśmy jeszcze, żeby maksymalnie uprościć wnioski o pomoc, żeby wszystko było oparte na oświadczeniach, wzorem innych krajów UE. Czyli bez zbędnej biurokracji, wypełniania żmudnych wniosków, bo przedsiębiorca nie będzie miał czasu. Reasumując, ta pomoc zaproponowana przez rząd jest niewystarczająca. Na pewno parlament będzie musiał w niedalekiej przyszłości wyasygnować dodatkowe pieniądze z budżetu, żeby wspomóc polskich przedsiębiorców.

– Wytyka pan wiele dziur w tej „Tarczy”, a jednak pan za nią głosował.

– Głosowałem „za”, bo teraz każda pomoc jest ważna! Nie mógłbym spać, gdybym zagłosował przeciwko. Od początku wskazywaliśmy deficyty tej specustawy, że te procedury udzielania pomocy są zbyt skomplikowane, a oferowana pomoc za mała. Oczywiście, pewnie zaraz pojawią się głosy, że opozycji łatwo rozdawać, że skąd te pieniądze wziąć…

– No właśnie, skąd?

– Te 212 mld zł to są pieniądze wirtualne, więc my mówimy o pomocy z pieniędzy unijnych, a one są realne. Mówimy także o konieczności rezygnacji z bardzo kosztownych i niepotrzebnych inwestycji, takich choćby jak Centralny Port Komunikacyjny, czy przekop Mierzei Wiślanej. Dzięki temu uzyskamy pieniądze, które mogłyby wesprzeć przedsiębiorców i pracowników. Te inwestycje forsowane przez PiS są absurdalne, Polski nie stać  teraz na takie pomysły.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.