To nie pierwszy taki występ Janusza Kowalskiego. Jego nienawiść do mniejszości niemieckiej jest powszechnie znana. Kowalski jest kwintesencją zła i nietolerancji obecnej władzy nie tylko w stosunku do obywateli polskich niemieckiego pochodzenia. 

– Przygotowuję poprawkę, aby wykreślić wszystkie pieniądze, które są przeznaczane dla mniejszości niemieckiej w Polsce. Chcę by przeznaczono je na naukę języka polskiego w Niemczech – zapowiedział w Radiu Opole  Janusz Kowalski, poseł Solidarnej Polski. – Rozpoczynają się prace budżetowe i będę zbierał poparcie w polskim Sejmie. Inaczej z Republiką Federalną Niemiec nie można rozmawiać jak tylko z pozycji symetrii. Jestem przekonany, że taki ruch w postaci odebrania mniejszości niemieckiej pieniędzy, spowoduje, że Niemcy siądą po 30 latach do rozmów. Nie możemy jako państwo polskie akceptować takie stanu rzeczy, że Niemcy łamią prawa mniejszości polskiej i Polaków w bezczelny sposób – perorował Kowalski, wykazując się przy tym nieznajomością prawa, co posłowi nie przystoi. Ale Kowalskiemu wolno wszystko, bo za nim stoi Patryk Jaki, i Ziobro i wreszcie Kaczyński. Idealnie wpisuje się we wniosek o odwołanie Ryszarda Galli z funkcji wiceprzewodniczącego Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, który to wniosek ma niewątpliwie źródło na Nowogrodzkiej.
Z jednej strony dobrze, że odpowiadający Kowalskiemu poseł Ryszard Galla zachowuje spokój i odpowiada merytorycznie. Z drugiej jednak wiemy, że merytoryczne i kulturalne rozmowy PiS finalizuje waleniem na odlew – uważając grzeczność i kulturę za słabość.
Janusz Kowalski nie jest głupkiem – jak często piszą o nim na Facebooku zdumieni jego wyczynami internauci. To inteligentny, wyrachowany i cwany karierowicz, który nie cofnie się przed niczym walcząc ze swymi kompleksami.
Oświadczenie posła Ryszarda Galli odnoszące się do wniosku o wykreślenie z budżetu państwa na rok 2022 kwoty 236 mln złotych przeznaczonej na nauczanie języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowej:
Kowalski jest kwintesencją zła i nietolerancji obecnej władzy
27 października br. poseł Janusz Kowalski złożył poprawkę do budżetu na rok 2022 zakładającą wykreślenie z budżetu kwoty 236 mln złotych, stanowiącej część oświatowej subwencji ogólnej przeznaczonej na nauczanie języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowej. Poseł zawnioskował, aby kwota ta została przeznaczona na finansowanie nauczania języka polskiego w innych krajach. Dzień wcześniej złożył on podobny wniosek w odniesieniu do środków pozostających w dyspozycji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, a przeznaczonych m.in. na wspieranie kultury, języka i tradycji mniejszości niemieckiej. Podjęte przez niego działania stoją w jawnej sprzeczności z obowiązującym w Polsce prawem i są kolejną próbą budowania antyniemieckiej narracji. Poseł Kowalski usiłuje rozwiązywać problemy, które nie istnieją, a jego działania nie znajdują poparcia wśród innych posłów klubu PiS, o czym świadczy przede wszystkim to, że zaproponowana przez niego poprawka została odrzucona. Nie zmienia to jednak faktu, że wnioski posła Kowalskiego o wykreślenie z budżetu wsparcia finansowego dla mniejszości niemieckiej w Polsce stanowią bardzo niebezpieczny precedens i pokazują, jak dalece w swej retoryce zapomina on o podstawowych prawach przysługujących obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych w Polsce.
Po pierwsze, system wsparcia edukacji mniejszościowej dotyczy wszystkich mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności posługującej się językiem regionalnym. W ramach działania tego systemu środki finansowe z puli dodatkowej kwoty części oświatowej subwencji ogólnej trafiają do polskich samorządów, a nie do organizacji mniejszościowych. Ilość środków, które otrzymują w tym obszarze samorządy, jest wyliczana w oparciu o dosyć skomplikowany algorytm, określony w rozporządzeniu MEN. Następnie środki te są przez samorządy przekazywane szkołom, w których nauczany jest język mniejszości narodowej.
Po drugie, w polskim ustawodawstwie brak jest specjalnych uregulowań i przepisów poświęconych wyłącznie mniejszości niemieckiej. W jego ramach nie istnieją też fundusze, które przysługiwałyby tylko mniejszości niemieckiej. Przepisy odnoszące się do mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności posługującej się językiem regionalnym dotyczą wszystkich tych grup. Art. 2 ust. 2 ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym stanowi, że za mniejszości narodowe uznaje się w Polsce mniejszość białoruską, czeską, litewską, niemiecką, ormiańską, rosyjską, słowacką, ukraińską i żydowską. Ponadto ustawa wymienia cztery mniejszości etniczne oraz społeczność posługującą się językiem regionalnym. Co niezwykle ważne, art. 8 pkt 4 tej ustawy stanowi, że „osoby należące do mniejszości mają w szczególności prawo do nauki języka mniejszości lub w języku mniejszości”. Natomiast zgodnie z art. 17 ustawy „realizacja prawa osób należących do mniejszości do nauki języka mniejszości lub w języku mniejszości, a także prawa tych osób do nauki historii i kultury mniejszości odbywa się na zasadach i w trybie określonych w ustawie z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (…)”. Ustawa nie wskazuje więc, która konkretnie mniejszość ma prawo do nauki języka mniejszości lub w języku mniejszości. Takie postanowienie ustawy byłoby sprzeczne z Konstytucją RP, ponieważ wykluczałoby jedną z tych grup z praw, które przysługują pozostałym mniejszościom. Tym bardziej więc postulat posła, aby wstrzymać finansowanie jednej konkretnej mniejszości, w tym przypadku niemieckiej, stanowi naruszenie ustanowionych przez polski parlament przepisów.
Po trzecie, należy zaznaczyć, że w momencie kiedy poseł Kowalski używa określenia, iż mowa o pieniądzach polskich podatników przeznaczanych na te cele, to zapomina przy tym o tym, że tymi polskimi podatnikami są również obywatele polscy należący do mniejszości narodowych czy etnicznych.
Po czwarte, poseł w swoich wypowiedziach ciągle powraca do konieczności wprowadzenia symetrii w polsko-niemieckich relacjach. Postuluje on, aby mniejszość niemiecka miała w Polsce tyle samo praw, ile Polacy w Niemczech. Zasada ta stoi w sprzeczności z ideą praw człowieka i obywatela, których częścią są prawa mniejszości narodowych i nie może obowiązywać w tym zakresie, gdyż w sposób logiczny musiałaby sankcjonować dyskryminację w Polsce obywateli polskich ze względu na narodowość w każdym przypadku, gdyby w jakimkolwiek kraju sąsiadującym z Polską byliby dyskryminowani Polacy. Byłaby ona nie tylko sprzeczna z ratyfikowanymi przez Polskę umowami międzynarodowymi chroniącymi prawa człowieka i mniejszości narodowych i etnicznych, ale także stałaby w sprzeczności z poprzedzającymi je słowami świętego Jana Pawła II z orędzia na XXII Światowy Dzień Pokoju z 1989 r. Wtedy papież pisał m.in.: „Istotnie, szacunek im (mniejszościom) okazywany należy poniekąd uznać za kamień probierczy zgodnego współżycia społecznego i jako wskaźnik obywatelskiej dojrzałości osiągniętej przez dane państwo i jego instytucje.”
Trudno jest zrozumieć zapał posła Kowalskiego ukierunkowany na podejmowanie działań mających na celu utrudnianie życia i ograniczanie praw członkom mniejszości niemieckiej. Mniejszość niemiecka w Polsce nie wyrządza panu posłowi żadnej krzywdy i biorąc pod uwagę liczbę ludności w Polsce stanowi ona jej bardzo niewielką część. Wobec tego trudno uznawać ją za zagrożenie.
Środki, które w ramach części oświatowej subwencji ogólnej trafiają za pośrednictwem samorządów do szkół, umożliwiają tysiącom dzieci, posiadającym obywatelstwo polskie i należącym do danej mniejszości narodowej i etnicznej (nie tylko do mniejszości niemieckiej), branie udziału w zajęciach poświęconych ich językowi ojczystemu. Dzięki temu mogą one umacniać się w swojej tożsamości językowej, kulturowej i historycznej, która jest im także przekazywana przez ich rodziców, dziadków oraz inne osoby z ich rodzinnych kręgów. System finansowania języka mniejszości narodowej jest systemem, który w Polsce funkcjonuje od wielu lat. Wspieranie tego nauczania przez państwo jest naturalnym zobowiązaniem wynikającym z umów międzynarodowych oraz polskich przepisów. Jest ono także naturalną konsekwencją tego, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym. Działania posła Kowalskiego burzą prawny ład, który jest budowany w Polsce od lat, wprowadzając społeczny zamęt. Poseł poprzez składanie tego rodzaju wniosków odwraca uwagę społeczną od realnych problemów, z którymi nasz kraj mierzy się w aktualnym czasie. Powinien on wykorzystać całą swoją energię i zapał do rozwiązywania problemów mieszkańców województwa opolskiego i całego kraju, a tych nie brakuje.

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.