Prezes Rady Ministrów – p. Beata Szydło
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji – p. Mariusz Błaszczak
Minister Rozwoju i Finansów – p. Mateusz Morawiecki
Członkowie Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej
Opole, 02.11.16
Szanowni Pani Premier,
Szanowni Państwo,
Jesteśmy stowarzyszeniem powołanym w celu ochrony i podnoszenia jakości życia w Opolu, a główną przyczyną jego zawiązania jest obrona historycznej wyspy Pasieki i zabytkowego Parku Nadodrzańskiego przed nieprzemyślaną inwestycją drogową, jaką jest tzw. trasa średnicowa.
Niniejszym nawiązujemy do przedmiotu Posiedzenia nr 69 sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej z dnia 19.10.2016, dotyczącego konsekwencji prawnych i finansowych wynikających ze zmian granic gmin: Dąbrowa, Dobrzeń Wielki, Komprachcice, Prószków i Opole, będących następstwem Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 19.07.2016 w sprawie ustalenia granic niektórych gmin i miast, nadania niektórym miejscowościom statusu miasta oraz zmiany nazwy gminy", a także zaplanowanego na dzień 04.11.2016 posiedzenia w sprawie rozpatrzenia projektu dezyderatu Komisji do Prezesa Rady Ministrów w sprawie cofnięcia zmiany granic miasta na prawach powiatu Opole.
Od listopada 2015 r., czyli od początku zaistnienia konfliktu pomiędzy władzami naszego miasta a mieszkańcami gmin sąsiednich w kwestii powiększenia Opola o ok. połowę terytorium kosztem licznych sołectw, śledzimy uważnie tę sprawę i wyrażamy swój jednoznacznie negatywny stosunek wobec odebrania gminom miejscowości lub ich części, a zarazem: podstaw ich funkcjonowania, terytorialnej, historycznej i społecznej spójności, wiary w równość obywateli, hierarchię ich potrzeb ugruntowaną w Konstytucji RP, podmiotowość, społeczeństwo obywatelskie, demokrację, samorządność, opłacalność inwestowania, itp. Istotną okolicznością jest rażące pogwałcenie wyników konsultacji społecznych w gminach (90-100% głosów sprzeciwu przy frekwencji ponad połowy mieszkańców). Rzadziej podnosi się jednak kwestie strat, jakie wbrew pozorom poniesie samo Opole i jego społeczność.
Uważamy, że powiększenie Opola jest tak samo niezasadne jak trasa średnicowa: oba projekty łączy niejasny cel i burzliwa propaganda w mediach i Internecie, w której nawet wykorzystano podobne techniki. Powiększenie Opola będzie niekorzystne nie tylko dla gmin, ale i dla miasta oraz jego mieszkańców, ponieważ zahamuje lub w niektórych aspektach zablokuje zrównoważony rozwój Opola i jego otoczenia według obecnie obowiązujących zasad, sprawdzonych doświadczeń i najnowszych trendów. Mylne są nie tylko metody osiągnięcia celu, lecz także sam cel. Zamiar przejęcia podatków z elektrowni jest bowiem nader słabo ukrywany pod otoczką demograficzną, a przeznaczeniem pieniędzy uzyskanych kosztem możliwości funkcjonowania gmin oraz zdrowia, godności i rozwoju osobistego ich mieszkańców będzie finansowanie inwestycji drogowych, czego Prezydent Miasta nawet już nie ukrywał podczas wspomnianego Posiedzenia. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje nasze miasto, są właśnie nowe inwestycje drogowe, zwłaszcza te kosztem resztek przyrody i dziedzictwa kulturowego, takie jak trasa średnicowa. Poważne kwoty powinny być rozdysponowywane przez takie władze, które zawsze mają na względzie jakość życia mieszkańców i przetrwanie ich spuścizny kulturowej.
Oświadczamy, że nie w naszym imieniu jest przeprowadzana ta aneksja. Nie jest też ona po myśli 687 mieszkańców Opola, którzy w marcu 2016 r. pisemnie zadeklarowali sprzeciw, podpisując projekt uchwały obywatelskiej znoszącej uchwałę o powiększeniu Opola (który to projekt został zepchnięty z porządku sesji Rady Miasta Opola niezgodnie z zasadami, a miesiąc później odrzucony większością głosów radnych). Deklaracji tych mogło być znacznie więcej, gdyby akcja ich gromadzenia trwała dłużej, gdyby społeczność Opola była wszechstronnie poinformowana i gdyby nie istniała bariera strachu przed podpisaniem się z imienia i nazwiska oraz podaniem numeru PESEL. Także wśród ok. 1,200 osób, które pisemnie poparły wniosek o referendum w sprawie wcześniejszych wyborów do opolskich władz samorządowych, większość kierowała się jednym lub obydwoma głównymi motywami: sprzeciwem wobec powiększenia Opola i oburzeniem wobec planu przecięcia historycznej wyspy Pasieki trasą średnicową niedaleko Amfiteatru znanego wszystkim Polakom z transmisji w telewizji Festiwalu Opolskiego o tradycji sięgającej początków ‘niepodległej’ Polski.
Nasze stanowisko oparte jest m.in. na solidarności wobec ewidentnie pokrzywdzonych, którzy są naszymi Sąsiadami, z którymi dotąd zgodnie żyliśmy i którzy zawsze bardzo nam imponowali – zwłaszcza zaś teraz, podczas ich zgodnej interwencji przeciwko niesprawiedliwej zmianie granic. Jesteśmy oburzeni, że nasi samorządowi przedstawiciele, wspierani przez wiceministra sprawiedliwości, rzekomo w naszym interesie i rzekomo w majestacie prawa postanowili przejąć obszary innych samorządów wraz ze znajdującymi się na nich wartościami oraz częścią mieszkańców.
Zdajemy sobie sprawę, że to my zostaniemy zapamiętani przez historię jako ci, którzy postanowili wysłać swoich przedstawicieli na ekspansję terytorialną, niczym w czasach średniowiecza. Zostanie odnotowane, że to my nie radziliśmy sobie z wypracowaniem wspólnego majątku na pokrycie bieżących potrzeb miasta, więc musieliśmy podstępem odebrać go innym. Zapewniamy, że nie jest to zgodne z prawdą w stosunku do nas, świadomych obywateli, zdolnych i chętnych do uczciwej pracy i do dążenia do samodzielności i samowystarczalności dla nas i naszego miasta. Odczuwamy wstyd i zażenowanie, widząc, że osoby, którym tylu opolan zaufało w wyborach samorządowych, usiłują zdobywać pieniądze w sposób niegodny. Oznacza to m.in. także brak wiary naszych włodarzy w nas i w naszą chęć i umiejętność zarobienia na swoje potrzeby.
Mieszkańcy gmin z początku niejednokrotnie zwracali się do nas jako do odpowiedzialnych za swoją krzywdę. Ale konflikty społeczne zaczęły się zarysowywać nie tylko na linii Opole-gminy: także w samych gminach i w samym Opolu ujawniały się różne postawy, przede wszystkim różne scenariusze walki o utracone wartości i o zachowanie godności, integralności i poczucia kontroli nad własnym losem. Krytyczny moment, kiedy mógł faktycznie wybuchnąć konflikt i obrócić wniwecz starania wszystkich powojennych pokoleń, mamy już jednak za sobą. Odpowiedzialnie myślących opolan dużo wysiłku kosztowało łagodzenie napięć między tymi, którzy w słusznych intencjach pod wpływem emocji obierali mylny kierunek działań, mogący doprowadzić do dalszych strat. Władze Opola wygenerowały bowiem złożone, wyrafinowane konflikty, szczególnie między tożsamością mieszkańca miasta a tożsamością mieszkańca wsi, między statystycznym Polakiem a statystycznym członkiem mniejszości niemieckiej, między zwolennikiem partii rządzącej a resztą społeczeństwa, potraktowaną niezmiernie stereotypowo. Przy polaryzowaniu nas władze nie doceniły jednak tego, że tożsamość mieszkańca Śląska Opolskiego jest oparta dość mocno na obu filarach – polskim i niemieckim, że wśród ludzi światłych istnieje tolerancja, tradycja życzliwości i pamięć niejednej wspólnej kampanii (m.in. o zachowanie województwa opolskiego) i że mieszkańcy gmin od początku podchodzili do swojej interwencji w sposób niezwykle starannie przemyślany, zorganizowany, odpowiedzialny, ostrożny i otwarty na wszelkie rady.
Nasz region obronił się więc przed katastrofą podziałów, którą zgotowały nam władze Opola. Nie był to pierwszy przypadek manipulacji opinią publiczną. Sprawą powiększenia Opola zainteresowaliśmy się właśnie przez podobieństwo, z jakim było forsowane ‘Wielkie Opole’ i trasa średnicowa. Podobnie jak w przypadku niepotrzebnej i zgubnej trasy, dokonano nagłej, szeroko zakrojonej i przez to także kosztownej kampanii dezinformacyjnej, opartej na sztucznie generowanych sporach między arbitralnie wyznaczonymi grupami interesów. Analogicznie też przeprowadzono konsultacje fasadowe, podczas których zastanawiająco podobne było unieważnienie znacznej liczby głosów pod pretekstem – cytujemy – „dziwnych nazwisk” albo rzekomo niestarannie złożonych podpisów, a także manipulacje przy interpretacji wyników. Frekwencja wyniosła zaledwie 6%, co mogło oznaczać, że opolanie nie byli zainteresowani bądź nie czuli się kompetentni po zapoznaniu się zaledwie z enigmatyczną nowomową, pełną udawanej euforii lecz skąpą w twarde dane czy rzetelne zbilansowanie zysków i strat, którą wypełniony był Internet. Mimo że ‘powiększenie’, ‘rozwój’, ‘wzbogacenie się’ są sloganami z reguły kojarzącymi się pozytywnie, aż 19% uczestników konsultacji wyraziło sprzeciw. Liczba głosów unieważnionych była wręcz jeszcze większa: aż 22%. Przy tak prostym formularzu, taka skala kart unieważnionych jest czymś niebywałym i nie można tego zbagatelizować. A jednak władze miasta ogłosiły sukces, bo udało im się wyelicytować od aż 3% mieszkańców miasta poparcie dla pomysłu aneksji i nie przeszkadzało im, że niezależne badania TNS i Instytutu Śląskiego wskazywały na znacznie silniejszy opór i dezorientację wśród samych opolan wobec ‘uszczęśliwienia na siłę’ zdobyczami kolonialnymi (29% „nie”, 28% „trudno powiedzieć”). Dodamy jeszcze, że na nasze pismo w sprawie licznych nieprawidłowości podczas konsultacji społecznych w sprawie trasy średnicowej Ratusz odpowiedział wymijająco, nie odnosząc się na poważnie do żadnego z punktów. Podobne taktyki w minimalnym odstępie czasu przyjął przy konsultacjach o zmianie granic, co pozwala nam mniemać, że broniłby swego stanowiska w równie niemerytoryczny sposób.
Żywimy głęboką obawę, że wszelkie władze samorządowe będą odtąd wykorzystywać zły precedens. Pierwszy na taką skalę w XXI-wiecznej Polsce akt sięgnięcia po wytwory pracy wyborców innych władz samorządowych, zaburzenia bilansu budżetu tego samorządu, pod pretekstem lepszego „zaopiekowania się” tymi wartościami będzie mógł być kopiowany nie tylko dosłownie. Precedens ten może też mieć charakter szablonowy: skoro jest możliwość zbagatelizowania 90-100% głosów na „nie” w konsultacjach społecznych, to można w taki sam sposób zignorować wszelkie konsultacje w jakichkolwiek innych kwestiach. Skoro można podejmować decyzje za społeczność, która przecież w 2014 r. wybrała swoje własne władze samorządowe i darzy je zasłużonym zaufaniem, to w podobny sposób dowolny przedstawiciel samorządu będzie mógł narzucić swoją wolę dowolnej obcej miejscowości. Skoro możliwe jest stopniowe scedowanie kompetencji Rady Miasta na Prezydenta Miasta, a nieczytanie treści popieranych uchwał jest nowym ‘standardem’ działalności radnych, inne władze mogą zechcieć takie wzorce kopiować z jeszcze poważniejszymi konsekwencjami. Podpisywanie kontraktów samemu ze sobą, poniewczasie, w dodatku za plecami drugiej strony, może z jednej strony budzić wesołość, ale z drugiej strony niejeden włodarz zechce powielić takie zagranie marketingowe celem osiągnięcia swoich celów. Skoro poprawnie złożony projekt uchwały obywatelskiej może zostać zignorowany, oznacza to możliwość paraliżu obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej. Być może inny przedstawiciel samorządu zechce też sięgnąć po atut możliwości wszczęcia sztucznych konfliktów społecznych, etnicznych czy ekonomicznych wedle zasady „dziel i rządź”, skoro to działa i skoro nie wyciąga się z tego konsekwencji. Za normę we władzach lokalnych uznane zostaną: arogancja, mijanie się z prawdą, napuszczanie na wolnych obywateli Inspekcji Transportu Drogowego i policji celem jak najdłuższego ich zatrzymania i niedopuszczenia do udziału w manifestacji bądź spotkania z Prezydentem RP oraz wywołania poczucia winy i bezsilności, bez poszanowania zasady domniemania niewinności, fałszywe oskarżenia o rzucanie kamieni albo o oszukiwanie podczas konsultacji, blokowanie informacji mających nie dojść do najważniejszych osób w państwie, zagłuszanie manifestacji ‘działaczami’ przywiezionymi w tym celu za pieniądze podatników, a także inne haniebne praktyki.
W obliczu niesłabnącego (wręcz nasilającego się) oporu społecznego zadajemy sobie pytanie, w jaki sposób władze Opola zamierzają objąć swymi działaniami ok. 9 tys osób, wśród których większość zupełnie im nie ufa i jak zamierzają współpracować z nowymi radnymi miejskimi, wśród których już teraz niektórzy deklarują brak chęci współpracy lub brak pomysłu, jak się odnaleźć w tej bezprecedensowej sytuacji. Na takim podłożu nie ma szans na żaden rozwój ani nawet na pokojową stabilizację. Już w tej chwili szerokim echem krytyki rozchodzi się kwestia zmian wielu nazw ulic, w tym także w Opolu, a także stawek podatków, które aby mogły być preferencyjne dla nowych mieszkańców, muszą być relatywnie wyższe dla obecnych opolan.
We Wniosku Rady Miasta (a w rzeczywistości Prezydenta Miasta) czytamy m.in.:
"Rozwój Opola, w tym również rozwój obszaru miasta, to rozwój całego regionu, otwarcie na nowe inwestycje – przede wszystkim na inwestycje o charakterze prorozwojowym – regionalnym. Wnioskowana zmiana umożliwi pełne wykorzystanie isniejącego w regionie potencjału i przyczyni się do długotrwałego rozwoju miasta i regionu opolskiego. Wykorzystując powierzchnię, łącząc ludzi, ich doświadczenie, wiedzę, wartości kulturowe, angażując nowe środki finansowe, tworzymy fundament pod dalszy rozwój całego regionu – obszarów wiejskich, małych, jak i większych miast."
Kontrargument do tego ustępu jest Państwu zapewne znany, lecz powtórzymy i podkreślimy: przeniesienie zysków (w dodatku nagłe) w obrębie regionu nie ma szans przynieść temuż regionowi żadnych korzyści. Wręcz przeciwnie, wraz z przetasowaniem układu osadniczego, komunikacyjnego, kanalizacji, nazw ulic i wielu innych spraw, których wnioskodawca wyraźnie nie przewidział i nie ujął w kosztorysie, pojawią się niepotrzebne wydatki zgubne i dla gmin tracących do 60% dochodów, i dla ich mieszkańców, i dla mieszkańców miasta, którzy część kosztów tych zmian będą musieli pokryć w roku 2017 z własnego budżetu. Nie ma najmniejszego uzasadnienia zabieranie gminie dochodów wraz z poczuciem stabilizacji, a potem zwracanie jej części tego – ale już bez honoru. Każda gmina obawiająca się podobnej aneksji w przyszłości ograniczy inwestycje do minimum, przez co i gmina, i region, i cała Polska ulegną stagnacji. Nawet gminy inwestujące nie w korporacyjny biznes, a w humanitarne i nowoczesne warunki opieki nad osieroconymi dziećmi, będą musiały się liczyć z utratą na niepewne cele zmodernizowanych nieruchomości. Przypadek Domu Dziecka w Chmielowicach, ale również niepewny los GOK-u, szpitala w Kup i podobnych placówek nie może być obojętny rządzącej prorodzinnej partii. Na argument władz Opola, że przecież nikt nie będzie zwijać w wioskach asfaltu, odpowiadamy, że zrobi to sam upływ czasu. Amortyzacja wartości jest nieubłagana, a władze Opola dowiodły po wielokroć, że nie umieją należycie konserwować i dbać. Dziś kwestie porządkowe reguluje w wioskach policja, teraz odpowiedzialność rozmyje się między nią a Straż Miejską – skutki takiego rozmycia odpowiedzialności obserwujemy dzień w dzień w strefie rzekomo ‘pieszej’ pod samym Ratuszem. Z inwestycji w Świerklach zrezygnował już polski inwestor, który liczył na dodatek wiejski i zapewniał, że zaprosi do powrotu mieszkańców regionu pracujących obecnie za granicą w ogrodnictwie. Prezydent Opola wypowiedział się o nim pogardliwie, nisko oceniając innowacyjność jego przedsiębiorstwa, tak jakby innowacyjność miała większe znaczenie dla regionu niż możliwość scalenia porozbijanych rodzin i spokojnego, godnego życia dzięki uprawie i produkcji żywności. Na koniec wspomnijmy o nieodżałowanym projekcie Aglomeracji Opolskiej, który miał przyciągnąć dobre inwestycje, kapitał i dofinansowanie unijne, poprawić komunikację zbiorową i pieszo-rowerową między Opolem i gminami bez konieczności wyrywania z ziemi tablic z dwujęzycznymi nazwami miejscowości i deptania tożsamości, a który wykonał właśnie krok w tył ze względu na brak możliwości porozumienia członków Aglomeracji z Prezydentem Opola na partnerskiej stopie.
W Opolu mamy wyraźnie do czynienia z kryzysem władzy i stąd narodziła się konieczność podjęcia próby przeprowadzenia referendum w sprawie wcześniejszych wyborów. Przewodniczącym komitetu referendalnego był pan Janusz Wójcik, znany z walki o utrzymanie województwa opolskiego w ramach OKOOP-u. W uzasadnieniu napisał: „Odwołanie Prezydenta jest niezbędne dla przywrócenia zgodnego, zrównoważonego rozwoju miasta i gmin podopolskich”. Liczba podpisów z PESEL-em do uzbierania okazała się w naszym mieście zaporowa, natomiast Prezydent Miasta odniósł się do liczby ok. 1,200 osób niechętnych kontynuowaniu przez niego władzy trywializująco i fakt zaistnienia tego oporu nie skłonił go do głębszych refleksji.
W dalszej części Wniosku o zmianę granic Opola autorzy będą nas przekonywać, iż:
"Rozwój przestrzenny miasta Opola jest procesem naturalnym, niezbędnym i jednocześnie w pełni uzasadnionym w sytuacji stałego narastania struktury miejskiej. Cechy funkcjonalno-przestrzenne obszarów objętych wnioskiem już dziś wykazują ich miejski charakter. Układ osadniczy, jako struktura dynamiczna, podlegał istotnym przeobrażeniom, którym nie towarzyszyły zmiany granic administracyjnych. Obszry te, organicznie związane z miastem, rozwijając się głównie dzięki wpływom i sąsiedztwu Opola, wykazują z nim silne powiązania funkcjonalne. Osadnictwo na tych terenach ma już zdecydowanie charakter miejski, co wynika między innymi z postępującego, naturalnego procesu suburbanizacji, jak i z żywiołowego rozlania się miasta poza jego dotychczasowe, administracyjne granice. Z formalnego punktu widzenia obniża to konkurencyjność ośrodka miejskiego."
Prof. Danuta Berlińska z Instytutu Śląskiego niejednokrotnie podkreślała to, co wiemy i czujemy my, mieszkańcy Opola. Nie ma jednolitej recepty na rozwój miasta. Każde powinno poznać swój potencjał i skupić się na jego wzmocnieniu. Nasze miasto ma swoją specyfikę, a jego wartość od dawna opierała się na ofercie nie konkurencyjnej, a komplementarnej wobec wielkich miast. My nieprędko dogonimy Wrocław czy GOP według wielkomiejskich kryteriów (tym lepiej dla Opola), za to mamy to, czego brakuje wielkim miastom. Wciąż możemy odzyskać miano miasta spokojnego, zielonego, kompaktowego, możliwego do obejścia na piechotę, słynącego z dobrej oferty turystycznej, krajoznawczej, kulturowej (Festiwal i nie tylko). Mamy własne szkoły wyższe, które także nie będą konkurować z UJ, lecz które przyciągną niszowego studenta swoją niepowtarzalną ofertą, kolorytem, atmosferą niedużego kampusu (choćby Wyższe Seminarium Duchowne). Wyspa Bolko, Pasieka i reszta tzw. Zielonych Płuc Opola, na które władze Opola drugiej już kadencji ‘zagięły parol’ i chcą zalać asfaltem, to jeden z naszych najmocniejszych atutów. Te miejsca, po działaniach korygujących rozwiązania komunikacyjne, znów mają szansę stać się najczystszym i najcichszym miejskim parkiem. Już teraz imponująca jest ich bioróżnorodność, zwłaszcza liczba gatunków awifauny. ‘Zielone Płuca Opola’ są szturmowane przez żądnych prawdziwego wypoczynku mieszkańców sąsiednich województw, a jednym z atutów opolskiego ogrodu zoologicznego jest to, że nie jest objechany naokoło samochodami. Najgorsze, co Opole może zrobić, to zdewastować ten potencjał trasą średnicową i bolkowską, następnie zbudować jeszcze obwodnicę południową przez środki dzielnic peryferyjnych, potem dodać trasę odrzańską, która stworzy nieprawidłową konkurencję dla transportu rzecznego i kolejowego, poszerzyć istniejące arterie przecinające miasto w formie niebezpiecznych i hałaśliwych barier przestrzennych, a na koniec powiększyć obszar o niechętne powiększeniu sołectwa i stworzyć konieczność wybudowania większego ringu obwodnicy kosztem szlaków pieszych i rowerowych i terenów przyrodniczych.
Powiększenie Opola powinno też być negatywnie rozpatrzone w kontekście losu wcześniej przyłączanych sołectw. Nowa Wieś Królewska, Groszowice, Wróblin, Zakrzów i inne dzielnice przyłączone w II RP nie dość, że niewiele lub nic nie zyskały, to jeszcze stały się zapleczem dla niechcianych obiektów, takich jak wysypisko odpadów, izba wytrzeźwień czy obwodnice, które ‘nie łączą, a dzielą’. Spadkobiercy tamtych władz, dzisiejsze władze miasta, nie mają obiekcji, żeby dokonywać w tych dzielnicach wyburzeń pod nowe drogi samochodowe, żeby utrudniać komunikację pieszo-rowerową, żeby urządzać zalegalizowane lecz niemniej niebezpieczne i uciążliwe rajdy samochodowe przecinające w festiwalowy weekend główny szlak turystyczny nad Jeziora Turawskie. Opole niczego nie zaoferowało tym dzielnicom poza włączeniem ich w swój program stagnacji i upadku. Rady Dzielnic mają niewielkie możliwości działania w porównaniu z radami sołeckimi, a ich przedstawiciele czują się zobowiązani do cyklicznego składania hołdu władzom miasta. Jest to droga donikąd.
Władze Opola nie potrafią ocenić ani wykorzystać istniejącego potencjału – a chodzi tu nie tylko o tereny inwestycyjne, których w Opolu wcale nie brakuje, ale przede wszystkim o kapitał ludzki zdolny samodzielnie tworzyć miejsca pracy i prowadzić rozproszoną indywidualną działalność niewymagającą wielkich obszarów. Czujemy się niepotrzebni naszemu miastu, widząc puste witryny lokali, w których nie będzie nas nigdy stać, żeby założyć kawiarnię. Włodarze miasta przyjęli więc i kontynuują postawę konsumpcjonizmu: biorą, wykorzystują, odrzucają, poszukują nowych zdobyczy. Ten cykl nie ma końca. Dopóki miasto nie nauczy się w obiegu niemal zamkniętym gospodarować tym, co ma, każdy przypływ gotówki rozpłynie się po kieszeniach obdarowywanych „mecenasów sportu” i – oczywiście – projektantów i wykonawców dróg samochodowych. My jednak chcemy walczyć o dobry rozwój naszego miasta, zgodnie z prawem unijnym i polskim. Chcemy, żeby wreszcie urealniono i uczyniono zgodnymi z nowym prawem lokalne dokumenty planistyczne i żeby rozwój miasta choć trochę poszedł wzwyż (w granicach rozsądku), a nie wszerz.
Mieszkańcy okrajanych gmin nie dość głośno podkreślają, dlaczego wśród nich jest tak duży odsetek byłych mieszkańców Opola. Otóż w ostatnim czasie drastycznie spadła jakość życia: bezpieczeństwo, zdrowie, godność i wolność korzystania z przestrzeni publicznej niezależnie od środka transportu, czyli priorytety wynikające wprost lub pośrednio z Konstytucji RP, są całkowicie podporządkowane niekontrolowanej ekspansji masowej motoryzacji. Jesteśmy miastem, które chce poświęcić dobro wszystkich obywateli Polski, jakim jest wyspa Pasieka o historii sięgającej VIII stulecia wraz z zabytkowym parkiem pod trasę średnicową, planowaną po cichu przez władze jako skrót obwodnicy przez środek miasta. Władze ani instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo w ruchu drogowym nie są w stanie udrożnić ciągów pieszych miasta zablokowanych permanentnie samochodami, buduje się coraz więcej parkingów i zaprasza w ten sposób coraz więcej samochodów, a kilka razy w tygodniu przez większą część nocy arteriami miasta przetaczają się nielegalne wyścigi. Stan sanitarny powietrza jest zły, choć pomiary zza wysokiego muru tego nie wskazują. Klimat akustyczny jest bardzo niekorzystny, choć badania pomijają fale o niskich częstotliwościach, czyli większość odgłosów motoryzacyjnych wpływających negatywnie na zdrowie psychofizyczne. O zieleń w mieście się nie dba: nie odnawia się usychających szpalerów, wycina się zdrowe drzewa, zezwala się na niszczenie skwerów i parków samochodami. Oprócz blokowania inicjatywy obywatelskiej i manipulowania konsultacjami społecznymi, ogólnie jakość interakcji między urzędnikami (zwłaszcza z wydziałów odpowiedzialnych za planowanie układu komunikacyjnego i bezpieczeństwo drogowe) a petentami jest nieprzyjazna, nacechowana arogancją, uchylaniem się od pełnych odpowiedzi i zamknięciem na wszelki dialog. Nowe drogi rowerowe ‘muszą’ kryć po kilka niedogodnych lub niebezpiecznych rozwiązań, Budżet Obywatelski ma pod niektórymi względami także charakter fasadowy i zaledwie prestiżowy, a „Salon Opola”, czyli pomysł na ożywienie Rynku poprzez wyłączenie go z ruchu samochodowego, doczekał się realizacji w charakterze „Salonu Samochodowego Opola”. Miasto, które wyraźnie nie radzi sobie z utrzymaniem i udrożnieniem przestrzeni i ma antydemokratyczne podejście wobec pieszych i rowerzystów, natomiast fundusze konieczne na natychmiastowy remont zdewastowanych chodników i zadbanie o zieleń przeznacza na monumentalne inwestycje drogowe dla samochodów, nie powinno oczekiwać, że zatrzyma odpływ mieszkańców. Nie powinno też starać się na siłę włączać ich z powrotem poprzez przesuwanie granic tam, dokąd oni z niego uciekli.
Rozlewanie się miasta – eksurbanizacja – nie ma nic wspólnego z rozwojem. Wręcz przeciwnie, jest to sygnał, że dzieje się z miastem coś niekorzystnego, że samo traci konkurencyjność, mimo zachowania funkcji metropolitalnej. Tak więc mieszkańcy gmin przyjeżdżają korzystać z usług typowo miejskich (teatr, kino) oraz z usług, które są zlokalizowane w śródmieściu, choć nie powinny tam być (hipermarket, galeria handlowa), ale zaraz potem dążą do powrotu do swoich spokojnych miejscowości. To generuje ruch, który w Opolu już jest źle zorganizowany, a po powiększeniu jeszcze się skomplikuje. Tę utratę konkurencyjności Opola na tle innych miast, a nawet na tle Dobrzenia Wielkiego czy Prószkowa, należy zdiagnozować – obiektywnie, bez obarczania winą gmin za to, że są gminami – po czym wdrożyć program naprawczy i przy nim wytrwać. Wspomniany w ustępie rzekomy miejski charakter wsi należy potraktować jako przekłamanie, zwłaszcza w odniesieniu do rolniczych Świerkli czy malowniczego Winowa. Gdyby nie drogi wojewódzkie i krajowe o intensywnym ruchu i sporna Elektrownia Brzezie wraz z obszarem przemysłowym wokół niej, nie byłoby mowy o żadnej cesze miejskiej tamtych obszarów.
Władze miasta zostały zaskoczone, jak niewielu opolan, którzy przenieśli się do niedalekich sołectw, zachowało więź emocjonalną z miastem i jak niewielu z nich pozostało wyizolowanymi z natury indywidualistami. Po skali protestów we Wrzoskach, Krzanowicach czy Czarnowąsach wyraźnie widać, że większość byłych opolan zasmakowała w przynależności do wspólnoty owych miejscowości, że doceniła bezpośredniość oraz życzliwość mieszkańców, wójtów i radnych gminnych i że oto ma zamiar wraz z nimi bronić tego niekwestionowanego dobra, jakim jest wspólnota. Tej wartości, której włodarze Opola wyraźnie nie doceniają, bo nie rozumieją. Sądząc, że wśród dawnych opolan znajdą silne poparcie dla powiększenia, przeliczyli się. Przyznamy, że i dla nas to było zaskoczeniem, niemniej jednak pozytywnym: bo my wierzymy w siłę małych, zżytych, odpowiedzialnych wspólnot i życzylibyśmy całej obecnej społeczności Opola wzięcia przykładu z ich zaradności w czasach spokoju i samoorganizacji w czasach sporu.
Stoimy murem za mieszkańcami gmin, chodzimy z nimi na manifestacje, zabieramy głos w sprawie poszanowania praw naszych Sąsiadów i jednocześnie powrotu do optymalnych granic Opola. Bardzo liczymy na Państwa pomoc w anulowaniu przez Rząd RP – przy wsparciu parlamentarzystów, poszczególnych ministrów i wszystkich ludzi dobrej woli – zgubnej dla nas wszystkich decyzji o powiększeniu Opola wbrew sprzeciwowi mieszkańców. Dziękujemy z góry.
Z poważaniem,
Barbara Domeyko-Gabor & Elżbieta Flisak