W anonimowym mailu grożono śmiercią przewodniczącemu TSKN, Rafałowi Bartkowi oraz innym członkom mniejszości niemieckiej. Groźby zilustrowano, w jaki sposób może się odbyć to pozbawianie życia. Napisano też, że Polska to nie jest ich miejsce.

Nasza rozmówczyni, 80-letnia pani Krystyna, członkini jednego z kół mniejszości na Opolszczyźnie uważa, że to politycy źle nastawieni do mniejszości niemieckiej rozkręcają takie sytuacje.

– Żeby z tego nie było jakiejś tragedii – bardzo niepokoi się pani Krystyna.

Mail napisany z wieloma błędami w języku niemieckim został skierowany do Rafała Bartka, przewodniczącego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, Związku Niemieckich Społeczno-Kulturalnych Niemców na Śląsku Opolskim oraz Związku Młodzieży Mniejszości Niemieckiej.

– Ten mail przyszedł po naszym corocznym walnym zebraniu, na którym apelowaliśmy o przywrócenie finansowania lekcji niemieckiego, jako języka mniejszości – mówi Joanna Hassa, rzeczniczka TSKN. – Nasz drugi apel dotyczył przyszłych wyborów. Oba apele upubliczniliśmy.

Miesiąc temu na walnym zebraniu TSKN jego uczestnicy zaapelowali do członków i działaczy mniejszości o mobilizację, żeby w przyszłorocznych wyborach samorządowych i parlamentarnych MN miała jak najlepszych kandydatów, żeby jak najwięcej ich ludzi wybrano, żeby była jak najsilniejsza reprezentacja.

Delegaci potępili też jawną i bezprawną dyskryminację mniejszości przez rząd. Chodzi o poprawkę sejmową przegłosowaną przez PiS, która zmniejsza dofinansowanie do nauki języka niemieckiego dla mniejszości. Delegaci na walne zebranie zaapelowali do polskiego rządu, by wycofał się z tej decyzji, a do rządu niemieckiego – o wsparcie działań TSKN, których celem jest zachowanie i pielęgnowanie kultury i języka niemieckiego w Polsce.

Podchwyciły to media prawicowe, no i się zaczęło. Potem przyszedł mail.

– Przykre jest to, że to, co robią politycy i jest grą polityczną, wpływa na emocje zwykłych, szarych ludzi, wtedy przeobraża się w groźby wobec mniejszości, którą nagle zaczyna się postrzegać, jako zagrożenie – mówi Rafał Bartek, lider mniejszości Niemieckiej. – Nagle, bez powodów, bo przecież nie daliśmy żadnych powodów, jako lojalni obywatele Polski, teraz jesteśmy postrzegani jako zagrożenie.

Jak dodaje, mail z groźbami był tak drastyczny, że mniejszość postanowiła go nie upubliczniać.

– Nie chcemy zwiększać skali mowy nienawiści – tłumaczy Rafał Bartek.

Czy mniejszość domyśla się, kto mógłby być autorem anonimowego maila?

– Ktoś, kto najprawdopodobniej nas nie zna, a to się stało po artykule w prasie prawicowej – dodaje przewodniczący Rafał Bartek. – Najprawdopodobniej osoba, która wysłała maila z groźbami, nikogo z mniejszości niemieckiej nie zna.

Czy poseł Januszu Kowalski (autor poprawki sejmowej, ograniczającej dofinasowanie niemieckiego dla mniejszości – aut.) mógł dyskryminującym podejściem w sprawie nauczania języka przyczynić się do takich działań?

– Jeżeli osoba publiczna w oficjalnych przemówieniach wyraża się tak o nas, czuje się i słyszy jej nienawiść do nas, wyraża złą opinię o Niemcach żyjących w Polsce, to daje przyzwolenie hejterom na to, żeby wylewać to mediach społecznościowych, a potem to idzie krok dalej – mówi Joanna Hassa. – Ktoś, kto to napisał, musiał być mocno nakręcony tą nienawiścią, tymi słowami, które pojawiają się w przestrzeni publicznej kierowanymi do naszej grupy.

Organizacje mniejszości, które otrzymały mail z groźbami, zgłosiły to do prokuratury. Jako pierwsi zrobili to ci ze związku młodzieży i oni już zostali przesłuchani.

– Jako organizacja, która dąży do budowania wzajemnych dobrych relacji pomiędzy mniejszością a większością, nie zgadzamy się na agresję słowną lub pisemną w stosunku do naszej społeczności – podkreśla Rafał Bartek. – Każdy taki incydent będzie przez nas zgłaszany do odpowiednich organów. Chcemy żyć w kraju tolerancyjnym, demokratycznym, ale przede wszystkim wolnym, w którym każdy ma prawo do własnych wyborów i przynależności społecznej, niezależnie od pochodzenia i nie jest z tego tytuły dyskryminowany czy atakowany.

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.