Mniejszość niemiecka protestuje przeciwko ograniczeniu nauki polskiego dla Polaków na Białorusi, a sama podobnej dyskryminacji doświadcza ze strony rządu PiS.

Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych (ZNSSK) w Polsce, który ma siedzibę w Opolu, zapowiada pomoc Polakom żyjącym w Białorusi, którym rząd w Mińsku zmniejszył liczbę godzin nauki języka polskiego w szkołach publicznych z trzech do jednej godziny tygodniowo. W środowisku Mniejszości Niemieckiej mówi się, że to jednoznaczna dewastacja wcześniej wzorcowo działających szkół, w myśl unijnych uregulowań prawnych, o jakich np. na Opolszczyźnie można było marzyć. Te wzorcowo działające białoruskie szkoły zastąpią wyłącznie rosyjsko-językowe.

Łukaszenka chyba bierze przykład z posła Kowalskiego, a mniejszość niemiecka broni Polaków na Białorusi

fot. VdG/pixabay

„(…) zamiar praktycznej likwidacji tych szkół i przekształcenia ich w szkoły z rosyjskim językiem nauczania i dodatkową zaledwie jedną godziną tygodniowo języka i literatury polskiej uważamy za dramatyczny regres oświaty mniejszościowej na Białorusi i będziemy wspierać Polaków w każdej możliwej formie zmierzającej do utrzymania dotychczasowego, wysokiego poziomu tej oświaty” – pisze w swoim w swoim stanowisku Bernard Gaida, przewodniczący ZNSSK.

Dlatego ZNSSK chce pomóc mniejszości polskiej w Białorusi, żeby Białorusini narodowości polskiej mogli się w szkołach uczyć języka serca.

– Tam, gdzie mniejszościom odbiera się prawa, ogranicza i próbując pozbawiać podmiotowości, to my z nimi jesteśmy solidarni – podkreśla Ryszard Galla, poseł mniejszości niemieckiej z Opolszczyzny. – Na razie zostało przyjęte stanowisko w sprawie pomocy i zastanawiamy się, jak jej udzielać.

Jak dodaje poseł Galla, ta pomoc ma się odbywać z otwartą przyłbicą, a nie w konspiracji. Mniejszość niemiecka w Polsce zawsze była wrażliwa na los innych mniejszości, tak w Polsce, jak i za granicą. Kiedy Angelika Borys, liderka Polaków na Białorusi, pojawiała się w Polsce, to mniejszość niemiecka zawsze była obecna na organizowanych z nią spotkaniach. Mniejszość Niemiecka od lat też pomaga mniejszości polskiej i mniejszości niemieckiej na Ukrainie, a teraz zauważa z niepokojem, że wojna na Ukrainie odbija się na mniejszości rosyjskiej w Polsce.

Mniejszość Niemiecka, podobnie jak polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w decyzji reżimu Łukaszenki, dyskryminującej polską mniejszość, widzi łamanie umów i zobowiązań międzynarodowych Białorusi. Godząc w niezbywalne prawo mniejszości polskiej do zachowania tożsamości kulturowej i nauki języka narodowego.

W sytuacji polskiego rządu mamy sytuację zgoła schizofreniczną, kiedy protestuje on (i słusznie) przeciwko ograniczaniu nauki języka polskiego na Białorusi, a sam wcześniej potraktował identycznie mniejszość niemiecką w Polsce, nie widząc w tym nic złego.

Posłowie Zjednoczonej Prawicy od lat są nieprzychylnie nastawieni do mniejszości niemieckiej oraz nauczanie języka niemieckiego, jako ojczystego, w opolskich szkołach. Niechęci do mniejszości nie krył nigdy Janusz Kowalski, opolski poseł Solidarnej Polski, który swojego czasu chciał usunąć dwujęzyczne nazwy w opolskich miejscowościach, w których mniejszość stanowi istotną grupę mieszkańców.

Z tablicami mu się nie udało, powiodła się za to próba ograniczenia nauki niemieckiego w szkołach. Poseł Kowalski, pod fałszywym pretekstem, że Niemcy nie finansują Polakom w RFN nauki polskiego jest pomysłodawcą ustawy zmniejszającej liczbę godzin nauki języka niemieckiego z trzech do jednej tygodniowo. Sejm przyjął ją jesienią ub.r., głosami posłów koalicji rządzącej.

Łukaszenka chyba bierze przykład z posła Kowalskiego, a mniejszość niemiecka broni Polaków na Białorusi

fot. Flickr

Ta ustawa jawnie łamie naszą konstytucję, konwencje i zobowiązania międzynarodowe, bo uderza tylko w dzieci z mniejszości niemieckiej. Teraz Łukaszenka skopiował u siebie pomysł posła Kowalskiego, bezprawnie ograniczając naukę języka mniejszości do jednej godziny.

– Myślę, że tak można powiedzieć – mówi Opowiecie.info poseł Ryszard Galla. – Na Białorusi się ogranicza tak samo jak u nas. My protestujemy przeciwko wszelkiego rodzaju ograniczaniem, w tym przypadku ograniczaniem nauki języka polskiego na Białorusi. Uważamy, że tak nie można, ale sami tych ograniczeń doświadczamy.

Fakty są takie, że tam gdzie rządzą dyktatury, bądź władza ma zakusy autorytarne, tam mniejszości są źle widziane i traktowane, bo autokraci uciekają w nacjonalizm oraz idee państwa monolitu, jednonarodowego.

– W różny sposób próbuje się ograniczać prawa mniejszości, uniemożliwiając im swobodę działania – mówi poseł Galla. – To są zachowania bardzo ryzykowne i bardzo nieprzyjemne.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.