Ukraińcy z Opola do końca nie wierzyli w to, że Rosja zaatakuje. Ludmiłę Kaszko, mieszkankę Opola pochodzącą z obwodu kijowskiego, obudził wcześnie rano tato, po tym, jak Rosjanie zrzucili dwie bomby na Białą Cerkiew, największe miasto w obwodzie kijowskim.

– Mój 65-letni tato zadzwonił, żeby ze mną i wnuczkiem się pożegnać, bo zgłosił się na dobrowolca (na ochotnika – aut.) do ukraińskiej armii – mówi przez łzy Ludmiła Kaszko. – Nad ranem w centrum mojego miasta Rosjanie zrzucili bomby, bo to miasto wojskowe. Tato mi mówił, jak jest, że covid go nie zabił, a tutaj wszystko się może zdarzyć i nie wiadomo, co będzie jutro. Teraz tato ochrania największą elektrownię w obwodzie kijowskim, a to przecież punkt strategiczny…

Ukraińcy ochraniają elektrownię, a także hydrofornię, przed rosyjskimi dywersantami, boją się, żeby miasto nie zostało bez prądu i wody.

Iryna, pracownica biura dydaktyki i spraw studentów Uniwersytetu Opolskiego, tak, jak co dzień, przed siódmą sprawdzała wiadomości w telefonie, podobnie jak wszyscy Ukraińcy w Opolu robią od kilku tygodni. W żadnym razie nie spodziewała się, że Putin zaatakuje na całym froncie.

– Wiadomo, nadzieja umiera ostatnia – mówi Opowiecie.info.

23 lutego Rosjanie obchodzili Dzień Zwycięstwa Armii Rosyjskiej, a jednocześnie dzień mężczyzn, jako obrońców Rosji. A o czwartej nad ranem z 23 na 24 lutego zaatakowali ukraińskie bazy lotnicze, m.in. w Iwano-Frankowsku (dawny Stanisławów), Kołomyi i pod samym Lwowem.

– Zaczął tak, jak Hitler, o czwartej nad ranem, to niewyobrażalne, żeby do czegoś takiego doszło w trzecim tysiącleciu – płacze Ludmiła Kaszko, prezes Fundacji Mosty Ponad Granicami.

Ataku na Lwów nikt się nie spodziewał, przecież, to z dala od obwodu ługańskiego i donieckiego, ogłoszonych przez Putina jako niezależne państwa, gdzie wojna toczyła się od dawna.

– To do Lwowa i Iwano-Frankowska przenosił się każdy, kto mógł, kobiety z dziećmi na dwa tygodnie, mieszkali w hotelach, żeby przeczekać ten najtrudniejszy czas po olimpiadzie – mówi Ludmiła Kaszko. – Byli przekonani, że Lwów to miejsce bezpieczne, ale jak widać już nic nie jest bezpieczne.

 „Wojenkomat” zgarnia chłopaków i ich samochody

Ludmiła nakłaniała ojca przez telefon: „Tato, przyjedź do Opola, wnuka przytulisz i będziesz bezpieczny”.

– To powiedział mi, że nie wyobraża sobie, żeby w telewizji, z założonymi rękoma, oglądać to, co Putin robi z Ukrainą – opowiada Lumiła. – No i wnukowi w twarz by nie mógł spojrzeć, że jak tchórz siedział w domu.

Do wojska biorą mężczyzn do 60 roku życia, a pozostali muszą zgłosić się do „wojenkomatu” (tak Ukraińcy nazywają Komisariat Wojskowy), czy nadają się do pomocniczej służby.

– „Wojenkomat” pozabierał już wszystkie auta na cele wojskowe – dodaje Ludmiła.

Ukraińcy mieszkający w Opolu nie mogą w żaden sposób zrozumieć, jak Rosjanie mogą ostrzeliwać żłobki i przedszkola. Teraz obawiają się, że stracą kontakt z najbliższymi poprzez internet.

– Pamiętamy, że kiedy w Kazachstanie wybuchły zamieszki, to Rosjanie odłączyli ten cały kraj od iInternetu – kontynuuje Ludmiła.

Napięcie rosło od dawna, ale Ukraińcy jakoś nie wpadali w panikę. Nie zareagowali typowo, jak robi się w stanach zagrożenia, czyli oblężeniem sklepów, by zaopatrzyć się na długo w żywność.

– Dopiero dzisiaj zrobiły się kolejki, ludzie zaczęli wykupować, ryż, makaron, bo wszyscy byli przekonani, ze cały świat za nami i do ataku nie dopuści – tłumaczy Iryna. – Że Putin tylko postraszy i nie będzie miał odwagi, żeby tak wystąpić przeciwko światu.

Kiedy pod sklepami zrobiły się kolejki, władze zaczęły uspokajać, że dostawy do sieciowych sklepów będą ciągłe i nie ma czego się obawiać.

Niemożliwe, wojna w XXI wieku?

– Po przeczytaniu pierwszych wiadomości od razu zadzwoniłam do rodziców i siostry w Winnicy, to jest miejscowość w centrum Ukrainy – opowiada Iryna. – Wcześniej byłam o nich spokojna, ale po tym ataku we Lwowie przestałam. No i mama mówiła, że docierały do nich odgłosy wybuchów, bo w pobliżu mamy bazę wojskową. A momenty kryzysowe Ukraińców bardzo połączyły.

Z bliskimi i przyjaciółmi na Ukrainie kontaktuje się od kilku tygodni wiele razy w ciągu dnia. Nie może zrozumieć, jak we współczesnym świecie można do czyjegoś państwa tak brutalnie wejść. Choć już po aneksji Krymu że czuli się tak, jakby wydarzyło się coś, co w XXI nie miało prawa się wydarzyć.

– Dlaczego społeczność międzynarodowa to akceptuje, to jest łamanie prawa międzynarodowego i pogwałcenie wszelkich wcześniejszych ustaleń – pyra Iryna. – Przestaliśmy się czuć bezpiecznie, bo po takim czymś może dojść do jeszcze innych niemożliwych sytuacji. Władze Ukrainy mówią, żeby nie panikować i w tej sytuacji zachowywać się spokojnie. Panika może pogorszyć sytuację, ale przychodzą sytuacje, kiedy już trudno zachować spokój.

Tym bardziej, że propaganda rosyjska od długiego czasu już miesza ludziom w głowach.

– To wszystko zależy od tego, co człowiek słucha i co się czyta – mówi Iryna – W tych częściach Ukrainy będących pod okupacją Rosji jest tylko rosyjska telewizja. A jak ktoś nie ma dostępu do internetu, to jest skazany na propagandę.

Kościół prawosławny na Ukrainie jest pod patriarchatem Kijowa, ale wciąż są tam cerkwie pod zwierzchnictwem Moskwy.

– Te pod moskiewskim patriarchatem przekazują takie informacje, jak rosyjska propaganda – dodaje Iryna.

Ukraińcy mieszkający w Opolu boją się o przyszłość swojego kraju, ale w rozmowie z Opowiecie.info podkreślają, że są niezmiernie wdzięczni za to, co Polska i Polacy dla nich robią i już zrobili.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

  1. Koniec marzeń /

    Droga Iryno! Nie wiem z kad Twoje zaskoczenie i zdziwienie brakiem skutecznej reakcji na to co dzieje się na Ukrainie. Otóż rozejrzyj się po świecie w tym samym XXIw na bliskim wschodzie i w Afryce wojny toczą się ciągle, ale tematu się nie wałkuje. Bo co? Tam to normalne?
    Nie pomoże Ukrainie żadne mocarstwo, będą to ciepłe słowa, jakąś pseudo pomoc humanitarna…, Taki kraj jak Polska będzie coś deklarował, ale sama Polska trzęsie portkami, bo coz ci chłopcy mogą.? Jak juz Putin skończy z Ukrainą może sobie przypomnieć o ów chłopcach z PL , a wtedy zadziałają nasze sojusze! Pierwsza pewnie z pomocą ruszy Anglia, a wiemy z historii ile dla nich znaczy dane słowo.

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.