Widać Arkadiusz Wiśniewski nie rozumie do tej pory co zrobił. To dziwne, bo kilkadziesiąt aktów protestacyjnych powinno dać mu do myślenia.
Przyjechać pod osłoną nocy do osłabionych głodujących tak, żeby ich zaskoczyć i żeby przypadkiem nie spotkać się z mieszkańcami. Tego się w Dobrzeniu Wielkim nie da zrobić. Są tak zorganizowani, że wystarczy chwila, by wiedzieli wszyscy. Tu od razu nasuwa się pytanie: czy przyjechał z własnej woli czy mu kazano. I kto kazał. W dobrą wolę Wiśniewskiego trudno uwierzyć.
Wiśniewski spóźnił się mniej więcej o rok. Dziś nikt mu nie ufa i trudno się dziwić, że potraktowano go tak jak potraktowano. Zafundował mieszkańcom podopolskich gmin roczny festiwal kłamstw, obelg i pomówień. Mało kto będzie chciał z nim dziś rozmawiać.
Negocjować próbował Rzecznik Praw Obywatelskich. Włączał się biskup. Bezskutecznie.
Dziś mieszkańcy nie chcą widzieć nawet wojewody, dla którego stracili resztę szacunku Żądają przyjazdu premier Beaty Szydło. Ona może podjąć jakąś decyzję.
Tymczasem – jak powiedziała Szydło podczas konferencji prasowej po ostatnim w tym roku posiedzeniu rządu: „są zaniepokojeni”.