Po dłuższym okresie przygotowań, po wielokroć składanych sobie życzeniach, te świąteczne dni wolnego mijają szybciej niż mozolne do nich przygotowania. Czujemy stan rozczarowania, a stojące choinki to już tylko dla najmłodszych.

Czy po świętach Bożego Narodzenia, czterech dniach wolnego, możemy powiedzieć, że to już absolutny koniec świętowania? Często zdziwienie budzi fakt, kiedy po 26 grudnia ktoś nadal składa życzenia „Wesołych świąt”. Dla wielu jakby zerwał się z choinki, a to nic bardziej mylnego…

– Okres Bożego Narodzenia trwa do niedzieli Chrztu Pańskiego, która w tym roku przypada 10 stycznia – wyjaśnia ks. Joachim Kobienia, sekretarz ordynariusza ks. bp. Andrzeja Czai. – Po niedzieli Chrztu Pańskiego liturgicznie kończy się okres Bożego Narodzenia, to wtedy rozpoczyna się czas zwykły.

Ksiądz Joachim Kobienia zauważa, że tradycyjnie w wielu domach i w kościołach śpiewa się kolędy, a szopki i choinki stoją do 2 lutego.

– Chociaż liturgicznie nie powinno być już kolęd, ale ludowo tak zostało przyjęte – tłumaczy ks. Joachim Kobienia. – Ta prawda Bożego Narodzenia ciągle dociera do ludzi.

Tuż po świętach, po 25 i 26 grudnia, najtrudniej ruszyć do codziennych obowiązków, a w tym czasie w Kościele istnieje tak zwana oktawa – dotyczy to największych świąt, trwająca do 1 stycznia. W tym czasie kościół podkreśla podczas czytania, że to jest „Ten dzień, w którym Maryja zrodziła Zbawiciela”, podkreślając doniosłe znaczenie tych dni.

– Oktawa, czyli jednoznacznie Kościół mówi, że Boże Narodzenie obchodzimy przez osiem dni – podkreśla ks. Joachim Kobienia. – Oczywiście, nie dotyczy to naszych codziennych zajęć, ale duch Bożego Narodzenia powinien być obecny w sercach tych, którzy te święta przeżywali.

Po oktawie w klimacie świąt Bożego Narodzenia możemy pozostać do niedzieli Chrztu Pańskiego.

– A właściwie to powinniśmy przez cały rok, bo prawda narodzin Zbawiciela powinna w nas być stale – dodaje ks. Kobienia.

Mówienie więc „Święta, święta i po świętach” jest jak najbardziej nieuzasadnione. Szczególnie teraz, kiedy pozostawaliśmy w domach w gronie nierzadko tylko najbliższych.

W minionych latach święta Bożego Narodzenia często zamieniało się na wyjazdy w tropiki, w najgorszym razie zamiast spędzania świąt w gronie bliskich, ludzie wybierali kurorty w Karkonoszach lub na Podhalu.

Może coś się w nas teraz zmieniło, może odkryjemy uroki biesiad w niewielkim rodzinnym gronie… Przed nami święto Trzech Króli, też dzień wolny, a potem do niedzieli Chrztu Pańskiego jeszcze cztery dni świętowania. Dla moich dziadków, tych z Kresów, to dalej był czas na kutię, ciasta miodowniki i rodzinne biesiady. U drugich dziadków, spod Olesna, w Trzech Króli była breja (zagęszczany kompot z suszu), makówki i siemiotka, czyli zupa z konopi i mleka. A więc wesołych świąt! I świętujmy dalej…

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.