– W sporcie zawodowym nie ma drogi na skróty – mówi Otylia Jędrzejczak, mistrzyni świata i mistrzyni olimpijska w pływaniu, współautorka książki „Otylia. Moja historia” w WBP w Opolu w ramach projektu „Zaczytane Opolskie”.

Pełne wspomnień, historii zza kulis światowego sportu i osobistych wyznań było spotkanie z Otylią Jędrzejczak, najsłynniejszą polską pływaczką, złotą i srebrną medalistką igrzysk olimpijskich, zdobywczynią 25 medali mistrzostw świata i Europy, która promuje swoją książkę „Otylia. Moja historia”.

Dziś wybitna sportsmenka mieszka w centralnej Polsce, jednak urodziła się w Rudzie Śląskiej.

– Śląsk zawsze jest gdzieś we mnie, ale nie mam śląskiej historii pokoleniowej – wyjaśnia Otylia Jędrzejczak. – Gdy ktoś mnie pyta skąd jestem, podkreślam, że urodziłam się w Rudzie Śląskiej, ale jestem podróżniczką. Nigdy nie zatrzymałam się gdzieś na dłużej.

Podczas spotkania z opolskimi czytelnikami wielokrotnie podkreślała, że uprawianie sportu zawodowego wymaga wiary w siebie i niezmordowanej determinacji.

– Nie dostaniesz nic za darmo. Ja pływałam po trzy tysiące kilometrów rocznie. Jeśli nie wstaniesz o 4.30 i o 5.00 nie wejdziesz do wody i nie zrealizujesz treningu, to nie staniesz na najwyższym stopniu podium – podkreśla pływaczka.

Otylia Jędrzejczak do sportu trafiła przez… skrzywienie kręgosłupa.

– Lekarz zalecił mi pływanie. Byłam dość wysoką dziewczynką, garbiłam się – mówi. – Sport jest dziedziną niełatwą. A decydując się na ten zawodowy, oddajesz mu całe swoje życie. Tu nie ma drogi na skróty. Gdy okazało się, że mam talent, lubię wodę, a ona lubi mnie, rozpoczęły się setki godzin treningów. Dochodziło nawet do tego, że w wodzie byłam po sześć godzin dziennie.

Czy pływanie jest nudne?

– W wodzie odnalazłam swój świat. W tych czterech ścianach i dnie układałam całe swoje życie, marzenia, cele, pisałam w głowie wiersze, uczyłam się do szkoły, przygotowywałam się na egzaminy… Pisałam tak zwane Harlequiny. Płynąc wyobrażałam sobie, że idzie pani z panem za rękę, jak się kłócili płynęłam szybciej, a jak się godzili wolniej – opowiada ze śmiechem Otylia Jędrzejczak. – Nawet dziś, gdy mam natłok projektów, lubię wskoczyć do basenu, bo tam, w wodzie, wszystko się układa w odpowiednie szufladki.

Pierwszy wielki sukces międzynarodowy, mistrzostwa Europy, osiągnęła już w wieku 17 lat, czyli 10 lat od początku treningów.

– Czułam się jak mała ryba w wielkim stawie. To był początek mojej drogi, początek poznawania siebie w wielkiej przestrzeni, obok najlepszych sportowców z całego świata – wspomina.

– Dostałam się do finału olimpijskiego i wszyscy zawieszali mi medal na szyi. Nie byłam na to w tym momencie gotowa. Obiecałam więc sobie, że z roku na rok, już nie będę małą rybką, a zacznę być wielorybem, który małe rybki połyka. Tego uczył mnie sport, że trzeba pokonywać przeszkody aby być najlepszym.

Co robią sportowcy chwilę przed startem?

– Są specjalne pomieszczenia, do których wchodzi się 15 minut przed startem. Tam trzeba być by, sprawdzają kostiumy, czepek, odpowiednie wielkości loga sponsorów. Ale to również miejsce, gdzie odgrywa się aktorstwo sportowca. Trzeba być trochę aktorem żeby pokonać rywala, po części mentalnie – mówi. 

– Miałam taki moment, że idąc na start zawsze słuchałam muzyki. Śmieję się do dzisiaj, że bardzo często powtarzałam, że słuchałam muzyki, która coś wnosi. Jak przypomnę sobie tytuły piosenek, których słuchałam przed najważniejszymi dla mnie startami, jak Igrzyska Olimpijskie w Atenach, gdy słuchałam piosenki „Hej suczki, la la la”, to nie wiem, co ona wnosiła. W każdym razie  to powodowało, że w danym momencie płynęłam szybciej – śmieje się Otylia Jędrzejczak.

„Otylia. Moja historia”. „Zamknęłam pewien etap życia”

Dlaczego wzięła udział w napisaniu swojej biograficznej książki we współpracy z Pawłem Hochstimem i Pawłem Skrabą?

– Od dawna miałam wiele propozycji pisania książki. Ale długo musiałam dorastać do tematu. Mam 37 lat, dwoje dzieci i zamykam pewien etap mojego dotychczasowego życia i otwieram się na przyszłość. Ta książka pokazuje, że życie jest piękne, wartościowe, że warto brać je garściami. O każdy dzień trzeba walczyć i przede wszystkim nie można się poddawać – zaznacza.

Otylia Jędrzejczak zdradziła również opolanom swoje trzy motta życiowe.

– Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko takie do których się słabo przykładam. Drugie to, że porażka jest przystankiem w drodze do sukcesu, nie ma porażek są tylko doświadczenia, a trzecie to staram się uśmiechać. Choć nie powiem, w poduszkę też czasami płaczę – mówi słynna pływaczka.

Otylia Jędrzejczak jest laureatką Orderu Uśmiechu, międzynarodowego odznaczenia, które jest przyznawane za działania przynoszące dzieciom radość.

Spotkanie poprowadził Grzegorz Pielak.

Fot. Anna Konopka

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarka, redaktor wydania miesięcznika Opowiecie.info. Wcześniej związana przez 10 lat z Nową Trybuną Opolską w Opolu. Pisze o tym, czym żyje miasto, z naciskiem na kulturę. Fanka artystów i muzyków, brzmień pod każdą postacią oraz twórczych inicjatyw. Lubi dużo rozmawiać. W wolnym czasie jeździ na koncerty i festiwale, czyta książki i ogląda filmy – dość często o mafii.