Na różne sposoby stajemy się właścicielami sporej ilości bilonu. Za każde przekleństwo w pracy złotówka do słoika. Wszelkiego rodzaju zbiórki i napiwki. Niektórzy w wielkich słojach przechowują błyszczące, kolorowe grosiki, dwugroszówki, bo ładnie wyglądają na półce. Problem, gdy słój robi się za ciężki albo się opatrzy…

 Co zrobić ze zgromadzoną górą monet? Sprawa wydaje się oczywista – idziemy do banku i wymieniamy na nowe,  szeleszczące banknoty. Tu jednak pojawiają się pierwsze problemy.

Po pierwsze nie każdy bank bilon przyjmie. Część z nich w ogóle nie prowadzi wymiany bilonu na banknoty, ani banknotów na bilon. Tylko nieliczne mają to w ofercie. Tyle że będzie to kosztowało. 10 a nawet 20 złotych. Może się okazać, że góra zebranego grosza będzie mniej warta niż prowizja, którą będzie trzeba zapłacić za jej wymianę.

I tutaj wkracza nasza maszyna, która właśnie zamontowano w oddziale NBP w Opolu.

– W naszym oddziale przy ulicy Damrota w Opolu ustawiliśmy taka pierwszą w regionie maszynę zliczająca drobne – informuje Sławomir Kusz – rzecznik opolskiego NBP. – Maszyna liczy. Potem z kwitkiem, który nam wyda udajemy się do kasy i tam możemy zażądać świeżo drukowanych banknotów. Robimy to po to, by niepotrzebnie nie produkować nowego bilonu, który przecież jest potrzebny, a niestety zalega w skarbonkach różnego rodzaju.

Ale, tak jak w przypadku wszystkich operacji finansowych trzeba zachować pewna ostrożność. – Pieniądze musza być czyste – informuje rzecznik, choć nie ma na myśli pieniędzy „wypranych”.

Oczywiście można te grosze stopniowo pakować do portfela i wydawać w sklepie. Pracownicy w kasie zwykle są bardzo szczęśliwi (w odróżnieniu od stojących za nami w kolejce), gdy dostaną garść drobnych, co ułatwi im wydawanie reszty. Można także wrzucić do kasy samoobsługowej w pierwszym lepszym supermarkecie. Jednak jeśli będzie tych monet zbyt dużo to maszyna się zapcha, a poza tym – wówczas trzeba te pieniądze wydać – nie dostaniemy z powrotem  nowiutkich banknotów.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.