Poseł Janusz Kowalski jest oburzony, że na Uniwersytecie Opolskim działa pełnomocnik do spraw równego traktowania. W liście do rektora, prof. Marka Masnyka, pyta go, kto za to płaci, czym zajmuje się pełnomocnik i jakie korzyści ma z tego uczelnia. Grozi też kontrolą.

Poseł Kowalski znów tropi „tęczową zarazę”. Tym razem na Uniwersytecie Opolskim

fot. Yola Fontenelle/FB

Poseł Kowalski pisze: „Z wielką przykrością dowiedziałem się, że Uniwersytet Opolski, uczelnia utrzymywana z pieniędzy polskich podatników, promuje kłamstwa na temat zagrożenia praw obywateli Rzeczypospolitej Polskiej oraz obrzydliwe praktyki, z obrażaniem uczuć religijnych na czele. Gdybym chciał opisać powyższe zjawiska krótkimi słowy, napisałbym: Uniwersytet Opolski promuje ideologię LGBT – ideologię gender. A ta, jak wiadomo z licznych przykładów, nie służy rozwiązywaniu żadnych problemów, tylko niszczeniu więzi społecznych i realizacji rewolucyjnych lewicowych i antyspołecznych zmian wbrew woli większości polskiego społeczeństwa. Pod pozorem rozmów o „wolności równości, poszanowaniu drugiego człowieka”, jako „niezbędnego elementu życia studenckiego” dokonuje się ordynarna promocja ruchów, osób i zachowań, których efekty widzimy często na obscenicznych paradach”.

Dalej w liście poseł Kowalski zarzuca opolskiej uczelni, że marnotrawi pieniądze.

„Uniwersytet Opolski wydaje pieniądze publiczne na działania, których uzasadnienie w rzeczywistości jest co najmniej wątpliwe. Typowa walka z wiatrakami, szkoda jedynie, że za pieniądze publiczne i z prawdopodobnym naruszeniem dyscypliny finansów publicznych – co nota bene wymaga dogłębnej kontroli”.

Poseł Kowalski informuje też rektora UO, że skieruje w tej sprawie interpelację do ministra edukacji Przemysława Czarnka, aby ten zbadał, czym się zajmują tacy pełnomocnicy na polskich uczelniach i ile kosztują „polskiego podatnika”.

I taką interpelację Janusz Kowalski do ministra edukacji i nauki 27 czerwca wysłał. Czytamy w niej m.in.:

„Jesteśmy świadkami rosnącego swoistej inwazji środowisk LGBT na społeczność akademicką. Wyznawcy ideologii LGBT, wspierani organizacyjnie i finansowo przez liczne korporacje, NGO’s, przenikają do młodzieży akademickiej z fałszywym przekazem, stawiającym Polskę jako państwo rzekomo dopuszczające się dyskryminacji ze względu na orientacje seksualną. Z przykrością dowiedziałem się, że te antypaństwowe działania wspiera personel uczelni. Na Uniwersytecie Opolskim osoba zatrudniona na stanowisku pełnomocnika rektora ds. równego traktowania otwarcie stanęła w obronie organizatorów warsztatów nt.  „metod prowadzenia akcji i kampanii na rzecz społeczności LGBT” (cytat z prasy regionalnej), których działalność spotkała się ze słuszną krytyką opolskich  środowisk patriotycznych”.

Poglądy ministra Czarnka – identyczne, jak posła Kowalskiego – można się spodziewać, że takie kontrole przeprowadzi i zechce wskazać winnych.

Opowiecie.info poprosiło uczelnię o komentarz w sprawie  listu posła Kowalskiego .

– Nie komentujemy tego – odpowiedział krótko Maciej Kochański, rzecznik Uniwersytetu Opolskiego.

Zapytaliśmy też Marzannę Pogorzelską, pełnomocniczkę ds. równego traktowania na Uniwersytecie Opolskim, prosząc o skomentowanie tego listu, bo też o to stanowisko, które piastuje, miał w liście wielki żal Janusz Kowalski, twierdząc, że jest zagrożeniem dla religii i rodzin.

Poseł Kowalski zamierza skierować w tej sprawie pismo do ministra edukacji Przemysława Czarnka, aby ten zbadał, czym się zajmują tacy pełnomocnicy na polskich uczelniach.

– Nie chcę komentować listu pana Kowalskiego – na wstępie powiedziała Marzanna Pogorzelska.

Janusz Kowalski, znany już ze swojej tęczowej obsesji, na tematyce LGBT skoncentrował się w liście do rektora UO. Tymczasem uniwersytecki pełnomocnik zajmuje się całą gamą grup ludzi zagrożonych nierównym traktowaniem.

– Na uniwersytecie jestem osobą, która monitoruje, edukuje, stara się wprowadzać i proponować działania, by dbać o standardy równego traktowania – mówi Pogorzelska. – Mam na myśli standardy dotyczące różnych przesłanek: narodowości, pochodzenia etnicznego, wieku, płci, niepełnosprawności, orientacji seksualnej czy statusu społeczno-ekonomicznego.

A z jakim nierównym traktowaniem można spotkać się najczęściej wśród studentów?

– To są różne kwestie powszechne w całym społeczeństwie i na różnych uczelniach – odpowiada Opowiecie.info pełnomocniczka ds. równego traktowania.

Czyli można powiedzieć, że w społeczności studentów dominują uprzedzenia, które są w całym społeczeństwie?

– Te najczęściej spotykane dotyczą pochodzenia narodowego, czy etnicznego, bo przecież mamy wiele studentek i studentów zagranicznych – podkreśla pełnomocniczka ds. równego traktowania. – Jest także kwestia seksistowskich komentarzy, które być może kiedyś były dopuszczalne, ale przecież czasy się zmieniają. Obecnie opracowujemy plan równości płci dla naszej uczelni, co oznacza szereg działań równościowych i uwrażliwiających na sprawy dyskryminacji związanej z płcią, która jest również, podobnie jak problemy doświadczane przez osoby LGBT+, kwestią, z którą się spotykam.  

Marzanna Pogorzelska zwraca uwagę, że problem się nasilił, kiedy prawa osób LGBT+ stały się nośnym tematem dla niektórych polityków.

– Te obelgi, mówienie, że świat bez ludzi LGBT byłby piękniejszy i że są ideologią, wpływał na samopoczucie i funkcjonowanie tych osób w sposób, które nierzadko były w fatalnym stanie psychicznym – mówi Pogorzelska. – Politycy chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że ich słowa są jak kamienie.

A cały list posła do rektora jest, w klimacie „januszowym”. Pełen sprzeczności, bo w jednym fragmencie zapewnia o braku jakichkolwiek zagrożeń wobec środowiska LGBT w Polsce, a w innym dziękuje Opolanom za ich przeciwdziałanie „indoktrynacji LGBT”, zapewniając o swoim poparciu. A jakie to poparcie? Tego nie napisał.

Pisze natomiast, iż nikt w Polsce „homoseksualistów” nie prześladuje i nie dyskryminuje, ale jakoś nie zauważa „stref wolnych od LGBT”, które powstały w licznych regionach z poparciem polityków Zjednoczonej Prawicy. Nie zauważa też  wzgardliwych wypowiedzi polityków wobec ludzi z tej grupy, jak choćby Jarosława Kaczyńskiego.

Poseł Kowalski znów tropi „tęczową zarazę”. Tym razem na Uniwersytecie Opolskim

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

Wspomina za to w liście o paradach równości. Ta opolska, we wrześniu ub.r., była w telewizji rządowej tak pokazana, by widzów zniechęcić i nastawić wrogo do społeczności LGBT. TVP nie dopuściła do głosu rodziców dzieci LGBT, bo ci naświetliliby inną i tragiczną rzeczywistość ich dzieci. Na takie sygnały płynące od polityków mogą tylko czekać bojówkarze.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym fragmencie, kiedy poseł Janusz Kowalski pisze w liście, że wzorem rewolty hippisowskiej z lat 60 na Zachodzie, próbuje się teraz na polskich uczelniach robić rewoltę LGBT.

Poseł zdaje się nie wiedzieć, że LGBT to mniejszość, a rewolucji dokonują masy, a nie mniejszości. Tak czy inaczej poseł Kowalski już dał się poznać z atakowania mniejszości, zaczął od tej niemieckiej.

Odpryski tej hippisowskiej amerykańskiej kontrkultury dotarły do Polski już w latach 60, o co może poseł Kowalski zapytać „Psa”, czyli marszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego z PiS, który załapał się na jej falę w Polsce. Czego marszałek nie ukrywa, a nawet w wypowiedziach wspomina „lato miłości” z Olgą, czyli późniejszą wokalistką Korą, jako coś pozytywnego w swojej młodości.

Poseł Kowalski powinien więc o rewolucję zapytać „Psa”, który mu wytłumaczy, że to dwa różne zjawiska połowy lat. 60 – rewolta studencka na zachodzie w 1968 i ta hipisowska kontrkultura.

– Żadne wypowiedzi polityków nie zatrzymają postępu w dziedzinie praw człowieka, w dziedzinie zwalczania nierówności – podkreśla pełnomocniczka ds. równego traktowania na UO. – Kwestie związane z równością osób LGBT są oczywiste, a komentowanie wspomnianego listu byłoby trochę jak polemika z kimś, kto twierdzi, że Ziemia jest płaska. Wchodzenie w pewnie dyskusje po prostu nie jest poważne.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.