Janusz Sanocki rozłożył się ze swym śpiworem w  opolskiej delegaturze KBW. Nie zamierza ani wyjść ani jeść. – Odebrano nam bierne prawo wyborcze – twierdzi. Skierował zawiadomienie do Prokuratury Krajowej w sprawie autorów Kodeksu Wyborczego.

– Osoby, które nie należą do żadnej partii, zostały pozbawione prawa kandydowania do Sejmu. Musimy prosić, musimy zabiegać u  Kaczyńskiego, Schetyny albo innych oligarchów partyjnych o wpisanie na listy. To przymus należenia do partii, a to jest rozwiązanie bezprawne – wyjaśnia Sanocki.

– Tymczasem  kto podstępem uniemożliwia prawa do kandydowania obywatelom, popełnia przestępstwo zagrożone karą więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Za to posadzimy Kaczyńskiego, Schetynę i tych co uchwalili Kodeks Wyborczy Te wybory do Sejmu nie są konstytucyjne, a więc nieważne – tłumaczy.

Poseł niezrzeszony z Nysy, Janusz Sanocki nie potrafi powiedzieć kiedy zakończy protest. – Będę protestował do końca – mówi. Tym razem kandyduje do senatu, bo jedynie to umożliwia mu Kodeks Wyborczy.

Fot. melonik

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.