– Przez cztery lata komunalna spółka kierowana przez Ireneusza Jakiego wydała 270 tys. zł na orzeszki, bakalie i inne frykasy – mówi Witold Zembaczyński, opolski poseł Koalicji Obywatelskiej. – Prezes zachęcał opolan do picia kranówki, a sam zamawiał wodę Perlage w szklanych butelkach.   

Poseł Zembaczyński: Za prezesa Jakiego w opolskim WiK kwitło Bizancjum

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

Witold Zembaczyński przedstawił wyniki kontroli poselskiej, którą przeprowadził w miejskiej spółce Wodociągi i Kanalizacja. Kontrola dotyczyła czasu, kiedy kierował nią obecnie zawieszony prezes Ireneusz Jaki, ojciec Patryka Jakiego, europosła Solidarnej Polski.

Poseł przedstawił tylko część swoich ustaleń, jak to sam nazwał, „wątek bizantyjski”. Wkrótce ma przedstawić kolejne wątki – finansowe, obyczajowe i mobbingowe.

– Dokumenty wskazują jednoznacznie, że to Bizancjum było za pieniądze spółki miejskiej – stwierdził poseł. – W mediach pojawiają się informacje powtarzane przez Janusza Kowalskiego i Patryka Jakiego, chwalących doskonałe wyniki finansowe spółki, według których WiK plasuje się na górze spółek wodociągowych w Polsce. Ale to fałszywa propaganda, zweryfikowałem to.

Z kontroli posła Zembaczyńskiego wynika, że opolski WiK nie jest czempionem. Wprost przeciwnie.

– W latach od 2014 do 2021 spółka była na minusie – podkreślił poseł Zembaczyński. – Stosowano kreatywną księgowość, tworząc fałszywie propagandę sukcesu. Do wyników spółki w latach pod rządami Ireneusza Jakiego wliczano unijną dotację. Gdy się jej nie uwzględni, WiK miał co roku 2-3 mln zł strat.

Ponadto, jak dodał poseł, za prezesa Jakiego zmieniono regulamin urzędowania i regulamin schematu organizacyjnego. Tak uległ zmianie sposób zarządzania spółką, gdzie prezes scedował obowiązki na wiceprezesów.

– Prezesowi zaczęła podlegać coraz mniejsza część stanowisk i komórek organizacyjnych, więc pan Jaki odpowiadał za malutki wycinek spółki – mówił Witold Zembaczyński. – Bo w Bizancjum cesarz zasiada na tronie, a nie martwi się o bieżące sprawy spółki. Poprzednik prezesa Jakiego miał w WiK naprawdę dużo pracy.

Według posła, z kontroli wynika, że koszty artykułów spożywczych i cateringu w WiK tylko w latach 2015-2019 wyniosły 270 tysięcy złotych.

– W WiK za 270 tys. złotych przejedzono orzeszków, bakalii i innych frykasów – mówił poseł Zembaczyński. – Z paragonów i faktur (przedstawionych przez posła – aut.) wynika, że prezes konsumował na koszt WiK i regularnie wysyłał pracowników do pobliskich marketów. Pobliskie dyskonty miały żniwo za prezesa Jakiego, a posyłani pracownicy zamiast zajmować się firmą, byli jak chłopcy na posyłki.

Z raportu wynika, że zawieszony prezes Jaki jest szczególnym smakoszem m.in. batoników marcepanowych, orzechów pekan, orzechów nerkowca, migdałów i ciast. Przeciętnie w ciągu miesiąca na bakalie i słodycze wydawano 2,5 tys. złotych.

– To tyle, ile w WiK najprawdopodobniej mają najniżej zarabiające osoby, a spółka płaciła tyle za frykasy dla prezesa – podkreślał poseł Zembaczyński. – A jednej z gastronomicznych firm z okolic Opola spółka zapłaciła 77 tysięcy złotych za catering, na poczęstunek dla prezesa i zarządu.

Poseł Zembaczyński zauważa, że w tym samym czasie prezes Ireneusz Jaki mówił, że jest zaniepokojony tym, jak będą wyglądały ceny wody w Opolu.

– Miasto widząc ten „pożar” w WiK, wprowadziło nowych wiceprezesów – dodał poseł Zembaczyński. – I dobre wyniki finansowe spółka zaczyna osiągać, gdy w drugim półroczu 2021 pojawili się ci nowi wiceprezesi.

Jego zdaniem, satyrycznym może się też wydać zachęcanie przez prezesa Jakiego w TVP3 Opole do picia „kranówki”.

– Kiedy sam zamawia wodę Perlage w szkle, innych zachęca do taniej i zdrowej kranówki – ironizował Witold Zembaczyński. – To cała logika czasów prezesa Jakiego.

Wspomniał także o zamiłowaniu do elektroniki za publiczne pieniądze, na co zezwalał zapis regulaminowy.

– Jeden z byłych wiceprezesów spółki, tuż przed odejściem zdał swój stary sprzęt, za kilkadziesiąt złotych, pobierając nowy, o wartości rynkowej około ośmiu tysięcy złotych – relacjonuje poseł Zembaczyński. – Przecież to czyste Bizancjum.

Opowiecie.info zapytało posła, czy jego zdaniem zawieszony obecnie prezes wróci do spółki.

– Moim celem jest obnażenie obłudy wokół WiK – odpowiedział Witold Zembaczyński. – Kiedy mój ojciec zdymisjonował Ireneusza Jakiego, od razu jego syn Patryk Jaki zaczął opowiadać, że to z powodów politycznych. Ale to nie z powodów politycznych. To, co prezentuję dzisiaj, pokazuje, jakie relacje w pracy tworzy Ireneusz Jaki, czy to w urzędzie wojewódzkim, czy to w ratuszu. Wszystkie wątki, także te mobbingowe wokół WiK, są prawdopodobne, bo ja znam tę rodzinę i ich model działania. Dlatego chcę moją presją i kolejnymi rozdziałami raportu z kontroli poselskiej doprowadzić do odwołania prezesa Jakiego.

Natomiast wysłannik TVP3 Opole zapytał posła, skąd czerpie informacje, że to na pewno pracownicy, a nie goście konsumowali te orzeszki i inne produkty spożywcze.

– Wszystko, co przedstawiłem, dotyczy zakupów dokonywanych na rzecz gustów konsumpcyjnych prezesa Ireneusza Jakiego – odparł Witold Zembaczyński. – Kontrola poselska to praca na dokumentach, a wszystkie dokumenty wskazują, że nikt inny jak pracownicy WiK byli wysyłani po batoniki marcepanowe i orzeszku, kupując je detalicznie według zachcianek prezesa. Wszystkie przedstawione paragony tyczą się wyłącznie ścisłego grona zarządu spółki WiK, głównie prezesa Jakiego. Tak, potwierdzam, prezes WiK konsumował orzeszki na potęgę, tysiąc złotych miesięcznie na to przeznaczał.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.