Pod opiekę Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi” trafiła maleńka samiczka jenota. Maluch został zauważony, kiedy błąkał się po ulicach Kluczborka. Jenot miał złamaną szczękę i nie wykazywał lęku przed człowiekiem.

– O tym, że po Kluczborku biega jenot dowiedziałam się od prywatnej osoby. Ponieważ jest to zwierzę niebezpieczne, nie zalecam żeby osoby bez doświadczenia próbowały łapać je samodzielnie. To może się bardzo źle skończyć – mówi Marta Węgrzyn, założycielka Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”.

Sprawę zgłoszono do kluczborskiej Straży Miejskiej, która skontaktowała się z właśnie z Martą Węgrzyn.

– Panowie złapali zwierzę i natychmiast do mnie przywieźli. Mogliśmy przyjąć jenota, ponieważ jesteśmy azylem dla inwazyjnych gatunków obcych, zatwierdzonym przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Okazało się, że to samiczka, a na dodatek szczeniak. Gmina Kluczbork, która może być przykładem w zakresie pomocy dzikim zwierzętom, opłaciła jego leczenie i przygotowanie do dożywotniego przetrzymywania w azylu, czyli kastrację, czipowanie i szczepienia.

W ośrodku szczenię jenota zostało przebadane. Okazało się, że ma złamaną szczękę.

– Maluch już nazajutrz po przywiezieniu do nas przeszedł operację zespolenia szczęki. Niestety okazało się, że kanały nosowe są pogruchotane w wyniku urazu. Po operacji jenotka miała ogromne trudności z oddychaniem, mimo że przebywała w inkubatorze, pod koncentratorem tlenu. Jej kanały nosowe były bardzo zwężone i powietrze nie przepływało przez nie tak, jak powinno. Wzięcie oddechu kosztowało malucha bardzo dużo wysiłku. Konieczne było założenie rurki do tchawicy, żeby mała mogła w ogóle oddychać – relacjonuje Marta Węgrzyn.

Jakby tego było mało, szczeniak miał poważną infekcję nosa, oczu i uszu, ponieważ do połamanej i pokaleczonej szczęki dostawało się jedzenie infekując ranę.

– Założyliśmy jej sondę doprzełykową, żeby szczęka mogła się zagoić. Przez ponad tydzień mała dostawała wyłącznie pokarm płynny. W tym czasie wprowadziliśmy też antybiotykoterapię. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Szczęka pięknie się zrosła, a infekcję udało się wyleczyć. Niestety kanały nosowe wciąż nie są idealne. Przez to, że są zwężone jenotka ma symptomy podobne jak psy ras brachycefalicznych, mopsy czy buldogi francuskie. Musi się trochę postarać żeby wziąć oddech, ale uczy się z tym funkcjonować.

Możliwe, że maleńki jenot uciekł z hodowli

– Szczeniak nie miał żadnych oznak kolizji z samochodem, a złamanie było wyjątkowo równe. Wyglądało, jakby szczęka utknęła w czymś, np. w kratach, przy próbie ucieczki – opowiada Marta Węgrzyn. – Poza tym maluch nie wykazuje absolutnie żadnego lęku ani przed człowiekiem, ani przed zwierzętami domowymi. Bardzo wątpię, żeby to był dziki jenot, którego pierwszą stresową reakcją na widok człowieka jest oddawanie pod siebie moczu i kału.

– Tymczasem nasza jenotka nawet nie warczy. Chodzi za człowiekiem krok w krok, jest ciekawska, kompletnie się nie boi, nie przejawia też najmniejszej agresji. Kiedy zabraliśmy ją do weterynarza, chodziła sobie po lecznicy, jakby była u siebie. Jest urocza, niezwykle kontaktowa i łagodna.

W Polsce są tylko dwa azyle dla jenotów. W województwie zachodniopomorskim i opolskim

Jenot do końca życia zostanie w Opolskim Ośrodku Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”, które ma status azylu dla obcych gatunków inwazyjnych. Fundacja „Avi” właśnie buduje nowy ośrodek w Zawadzie, w którym będzie znacznie więcej miejsca dla uratowanych zwierząt.

O budowie nowego ośrodka pisaliśmy tutaj: Na Opolszczyźnie powstaje profesjonalny ośrodek dla dzikich zwierząt

– Jenotka zamieszka na specjalnie wybudowanym wybiegu w Centrum Edukacji w Zawadzie – zapowiada założycielka azylu. – Wybieg dla inwazyjnych gatunków obcych musi być specjalnie zabezpieczony, tak żeby zwierzę nie wydostało się na wolność. Grozi za to kara w wysokości miliona złotych. Oczywiście wejść do jenotów nie będzie można, prawo tego zabrania, ale ogrodzenie będzie skonstruowane tak, by można je było zobaczyć. Zresztą nasza mała jest tak kontaktowa, że sama przyjdzie do ludzi.

Zgodnie z ustawą obowiązującą od ubiegłego roku, gminy mają obowiązek usunięcia ze środowiska zgłoszonego inwazyjnego gatunku obcego. Każdy przedstawiciel takiego gatunku musi być poddany czynnościom zaradczym. W praktyce oznacza to oddanie do azylu lub eutanazję.

– Niestety zwierzęta ponoszą konsekwencje tego, że ludzie przywlekli je w obce środowisko – mówi Marta Węgrzyn. – Szopy i jenoty to najczęściej uciekinierzy z ferm futerkowych. Część z nich została też sprowadzona do polskich lasów przez myśliwych jako urozmaicenie polowań. Niektóre przetrwały i zaadaptowały się do naszego środowiska. A teraz większość jenotów, które są gatunkiem stwarzającym zagrożenie dla rodzimej fauny i flory jest zabijana poprzez odstrzał. Bez względu na płeć, wiek, na to czy mają młode, czy jest to miesięczne szczenię, jak to, które trafiło do nas.

– Azyl to jedyny sposób, by uniknąć odstrzału bądź eutanazji jenota czy szopa. Jednak pamiętajmy, że azyle nie otrzymują żadnego dofinansowania ani na utrzymanie tych zwierząt przez kilkanaście lat, ani na budowę wybiegów, choć wymagane jest pełne zabezpieczenie, nakłada się na nas dodatkowe środki ostrożności, by zwierzę nie wydostało się do środowiska.

Pomóc w budowie azylu i w utrzymaniu jego podopiecznych można wspierając zrzutkę 

lub robiąc przelew na konto fundacji:

Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”.
86 1090 2138 0000 0001 4699 9709
Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt.
Dla przelewów z zagranicy:
Swift: WBKPPLPP
IBAN: PL86109021380000000146999709
Z dopiskiem: Darowizna dla dzikich zwierząt.

Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze