Nie pierwszy raz Janusz Kowalski wykazał „uczulenie” na Mniejszość Niemiecką. Najwyraźniej PiS za pośrednictwem posła Kowalskiego chce doprowadzić do zabicia regionalizmów w Polsce. Podobnie było w czasach PRL, kiedy w Opolu zamiast regionalnej restauracji, była „Słupska”, bo regionalizm źle się kojarzył. Tym razem poszło o nasz regionalny językowy koloryt, czyli nauczanie języka niemieckiego. A konkretnie o pieniądze na jego nauczanie.

– W poniedziałek rano poseł Janusz Kowalski powiedział w Radiu Opole, że mniejszość niemiecka wyłudza pieniądze z budżetu – oburza się Marcin Oszańca, szef opolskiego PSL. – I że my, rodzice, składamy fałszywe oświadczenia, po to, by nasze dzieci mogły korzystać z lekcji języka niemieckiego. Przy tym podał mój przykład, jako osoby wyłudzającej i składającej fałszywe oświadczenia. Przy tym mówił dużo o patologiach i wyłudzeniach pieniędzy, które trafiają do mniejszości niemieckiej.

O autorze takich zarzutów można powiedzieć, że nie pierwszy raz mocno mija się z prawdą. Subwencja trafia do samorządów, dzięki temu nawet w małych szkołach dzieci mogą uczyć się obcego języka.

– Poseł Kowalski pomawia mnie i zarzuca mniejszości wyłudzanie pieniędzy na naukę niemieckiego, dlatego złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – mówi Marcin Oszańca. – Kowalski powołuje się na paragrafy i rozporządzenie, ale nie na Europejską Kartę Języków Regionalnych i Mniejszości, ratyfikowana przez Polskę.

Ona jasno precyzuje, że nauką języka nie obejmuje się jedynie dzieci wywodzących się z danej mniejszości, ale wszystkie, które chcą się go uczyć, a które żyją w regionie, w którym język mniejszości jest używany.

– Więc nie ma mowy o tym, że ja należę do mniejszości, żeby wyłudzić pieniądze na naukę – podkreśla Oszańca. – Janusz Kowalski ogranicza naukę dzieci z terenów wiejskich, więc zaprotestowałem.

I rzeczywiście, wyjątkowo źle to brzmi, jeżeli jakiś polityk jest za ograniczaniem edukacji, opowiadając się za ograniczeniem nauki języka.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.