Rozmowa z Rayem Wilsonem, byłym wokalistą Genesis, znanym z zespołu Stiltskin, kompozytorem i autorem tekstów, który świętuje 20-lecie twórczości solowej i na stałe mieszka w Polsce.

 

Minęły trzy lata od wydania rockowego „Song for a Friend” i akustycznego „Makes Me Think of Home”. Kto powinien sięgnąć po „Upon My Life ”, Twój nowy album?

To zbiór moich najlepszych piosenek i dwie nowe. Stanowi prawdziwą refleksję na temat tego, kim jestem jako artysta. Większość moich piosenek jest dość uduchowionych i ma pozytywne przesłanie, chociaż często brzmią dość melancholijnie. To już mój dziewiąty album studyjny od czasu pracy z Genesis.

Na początku października usłyszeliśmy pierwszy singiel – „Come The End Of World”. Śpiewasz o strachu, wierze…

I o tym abyśmy nie brali świata i życia za coś oczywistego, danego raz na zawsze. Żebyśmy cenili miłość. Nie tylko w życiu prywatnym rodzinnym, ale i dla społeczeństwa, przyrody i tych, z którymi się nie zgadzamy.

Łatwo jest nienawidzić, ale okazanie miłości, zwłaszcza tym, którzy cię skrzywdzili lub z którymi się różnisz, wymaga odwagi. Podobnie, jeśli nadal będziemy niszczyć naszą planetę, nie „okażemy” jej miłości również, będzie za późno. Mówi o tym również wizualna treść klipu.

A drugi ważny singiel, „I Wait And I Pray”, do którego zaprosiłeś Gosię, swoją dziewczynę?

To piosenka o nadziei i przebaczeniu, o tym, że nie można żałować. Po prostu następnym razem można spróbować zrobić coś lepiej.

Świętujesz 20. lat solowej kariery. Dajesz masę koncertów, realizujesz wciąż nowe projekty, śpiewasz hity Genesis i te własne, wyprzedajesz koncerty… Jaki na to wszystko masz przepis?

Ciężka praca i poświęcenie. Profesjonalizm i wiara w siebie. Z mojego doświadczenia wynika, że nie da się nic osiągnąć bez ciężkiej pracy.

Najważniejsza dla Ciebie zasada w pracy to…

Oczekuję, że wszystko zostanie wykonane poprawnie, a jeśli tak nie jest, najlepiej jest iść do pracy… z kimś innym. Wystarczy, że jedna osoba w zespole nie wykona swoich zadań właściwie i całość się psuje. Ucierpi każdy. Sam na przykład zawsze jestem w danym miejscu na czas. Od starego szefa nauczyłem się punktualności.

Gdybyś mógł wybrać jeszcze raz… Rozpocząłbyś karierę w latach 90. czy dziś?

W 90. z pewnością. To był świetny czas dla rocka. W ciągu dekady napisałem wiele piosenek, budziłem się w środku nocy z pomysłami. Bez przerwy coś mnie inspirowało.

Pierwsza popularność przyszła z zespołem Stiltskin. Później nagrałeś album z Genesis. Czy pamiętasz ten moment, kiedy zaproponowano Ci zastąpienie Phila Collinsa?

Pewnego ranka odebrałem telefon od managera Genesis – Tony’ego Smitha. Zapytał, czy chciałbym dołączyć do zespołu. Myślałem, że to żart. Tamtego dnia śniadanie było bardzo radosne (śmiech).

Zdradzisz nam jakąś historię zza kulis z okresu współpracy z Genesis?

Czasami śpiewałem w reżyserce, dając z siebie dosłownie wszystko. Gdybym nagle wyszedł, Tony Banks [kompozytor i klawiszowiec Genesis, przyp. red.], dalej by czytał sobie gazetę. To wzorcowy przykład stylu angielskiej klasy wyższej. Nigdy ci nie powiedzą, że wykonałeś dobrą robotę, aż do samego końca.

Gosia skradła Ci serce, od 11 lat mieszkasz w Poznaniu, ale jak wspominasz pierwszą wizytę w Polsce?

Najpierw odwiedziłem Katowice, w 1998 roku, wiele lat przed spotkaniem z Gosią. Był ponury styczniowy wieczór, ale nigdy go nie zapomnę. Myślałem, że to koniec świata – zimno, mglisto i ciemno. Potem wszedłem do Spodka i… atmosfera była elektryczna. To był jeden z najbardziej niezapomnianych koncertów w moim życiu.

Jak zmieniła się Polska?

Kraj się wzbogacił, co wiele zmienia. Polska wygląda teraz tak jakby ktoś włączył światło po wielu latach ciemności. Myślę, że Polacy są bardzo zaradni, pracowici i uczciwi. Podobnie jak Szkoci. W Polsce poznałem wiele uzdolnionych osób. To przyjemność należeć do tego społeczeństwa już 11 lat.

Podobno bardzo interesujesz się polityką. Co myślisz o wygranej prawicy w ostatnich wyborach w Polsce?

Wierzę głównie w politykę centrową. Skrajna prawica lub skrajna lewica powodują niezdrową sytuację. Życie zawsze jest lepsze dzięki równowadze, dawaniu i uznaniu, że ktoś inny może mieć rację.  Nie jest moją rolą, aby mówić Polakom, jak rządzić swoim krajem, ale jeśli robią to ze współczuciem i zrozumieniem, to będzie dobrze.

Czy widzisz jakieś podobieństwa polityczne w innych krajach Europy?

Dziś w polityce panuje skrajność, również w Wielkiej Brytanii i USA. Największy problem w społeczeństwie, poza ochroną środowiska, to podział na bogatych i biednych. Wydaje się, że winimy imigrantów i tych, którzy są zdesperowani i potrzebują pomocy, zamiast pamiętać, że brak równowagi spowodowany jest chciwością na samym szczycie społeczeństwa.

Gdybym był imigrantem, zdesperowany, głodny i biedny, zrobiłbym wszystko, aby mieć  lepsze życie. Nie ma wstydu w pragnieniu poprawy jakości życia swojego i rodziny. Mam nadzieję, że politycy zajmą bardziej centralne stanowisko. Myślę, że to jest najlepsze dla nas wszystkich.

I gorący temat, Brexit. Ty jako Szkot, jak postrzegasz wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej?

Myślę, że to temat skierowany „do wewnątrz”, wyjście z UE jest krótkowzroczne i może być katastrofalne dla Wielkiej Brytanii. „Unia” jest daleka od doskonałości, ale jej idea, to wciąż dobra idea i lepiej nam będzie współpracować w celu poprawy sytuacji. Jeśli dojdzie do Brexitu, to mam nadzieję, że Szkocja uzyska niepodległość i jak najszybciej przystąpi do UE.

Kiedyś podczas koncertu w Opolu powiedziałeś, że pierwsze słowo, jakiego nauczyłeś się po polsku to „kocham cię”. Jak dziś władasz naszym językiem?

Mój polski poprawia się co dnia. Powoli uczę się od polskich członków mojego zespołu. Obawiam się jednak, że głównie tych złych słów, ale też… dobrych (śmiech).

Na pewno masz już polskie przysmaki. Czy gdy nie jesteś w trasie, spędzasz więcej czasu w domu, potrafisz ugotować jakiś specjał?

Nie jestem wielkim fanem polskiego jedzenia, przepraszam (śmiech). Szkocka kuchnia też mi nie pasuje. Muszę jednak przyznać, że lubię dobrego schabowego i frytki. Jestem prostym chłopcem!

A moje ulubione dania to kuchnia tajska, indyjska i meksykańska. Może po prostu znudziło mnie europejskie jedzenie. Gdybym poznał polską kuchnię jako dziecko, na pewno bym ją kochał.

W Opolu masz masę fanów, zapełniałeś sale na wszystkich koncertach. To kiedy do nas wracasz?

Mam nadzieję, że wkrótce. Wydaje się, że promotor, z którym współpracowaliśmy, na razie nie może zorganizować nam koncertu. Szkoda, bo wykonał dobrą robotę. Jestem pewien, że wkrótce u was zagramy.

Dziękuję za rozmowę.

Ray Wilson: Myślałem, że telefon od Genesis to żart [ROZMOWA]

Ray Wilson fot. Thomas Ruttke

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarka, redaktor wydania miesięcznika Opowiecie.info. Wcześniej związana przez 10 lat z Nową Trybuną Opolską w Opolu. Pisze o tym, czym żyje miasto, z naciskiem na kulturę. Fanka artystów i muzyków, brzmień pod każdą postacią oraz twórczych inicjatyw. Lubi dużo rozmawiać. W wolnym czasie jeździ na koncerty i festiwale, czyta książki i ogląda filmy – dość często o mafii.